90. urodziny ojca Knabita: Patrzę w lustro i co widzę? Chudą gębę i twarz Boga
9 dekad to sporo! Taki jubileusz nie zdarza się często Taki benefis też nie; szczególnie, gdy jego bohaterem jest ojciec Leon Knabit. Znany benedyktyn i publicysta kończy dzisiaj 90 lat. Niedawno w Warszawie, odbył się jego benefis. Byłem, słuchałem, wzruszałem się, śmiałem, ale przede wszystkim zachwycałem nad życiem i nad jego życiem. Bo to był benefis przede wszystkim o łasce życia.
Mnisi widzą więcej
Ojciec Leon, w swoim stylu, doszedł do wniosku, że mnisi sąjak wino – im starsi, tym lepsi. Rozmowę prowadził z nim redaktor Marcin Witan. Zapytany przez niego, czy starość to jesień życia i czy starość faktycznie „się Panu Bogu nie udała”, o. Knabit przywołał słowa Czesława Miłosza, który w swoich młodych latach, patrząc na ludzi w wieku 90 lat, mówił, że „to chyba niemożliwe”. – Jak widać – możliwe, całkiem możliwe – opowiadał o. Leon.
Na benefis przyszli ci, którzy go po prostu kochają, a przy okazji lubią słuchać i szanują jego wartości. A to wartości nie tylko stricte religijne, ale można powiedzieć, że po prostu humanistyczne, ludzkie. O. Knabit, co widać i teraz, po prostu lubi życie i ludzi. Po ojcu Leonie widać też, że życie mnisze nie oznacza rezygnacji z radości i przyjemności. Jednocześnie – co podkreśla – „mnisi widzą więcej i wyraźniej”.
Idę tam, gdzie mnie chcą
Benedyktyn, w trakcie rozmowy, dowodząc, że młodość to stan ducha, a nie wiek, przyznał jednak, że stan ciała bywa jednak ciężki. On jednak „czuje się o wiele lepiej, niż na to zasługuje”. – A nawet gdy źle się czuję, to nie przyjmuję tego do wiadomości – mówi o. Leon. Z radością przyznaje, że mimo sędziwego wieku ma co robić, a też „nigdzie sam się nie pcha”. – Idę tam, gdzie mnie chcą i gdzie mnie zapraszają – dodaje. Benefis odbył się na miesiąc przed jego jubileuszem, ale już wtedy przyznał, że najbardziej wymagające dla niego będzie spotkanie z przedszkolakami, których z okazji swoich 90. urodzin odwiedzi w Krakowie.
Chuda gęba i twarz Boga
Oprócz spotkań sporo czasu zajmuje mu porządkowanie papierów, dokumentów, ale też pisanie książek. – To radosny wiek, ten mój wiek – mówi zakonnik. Dlaczego „9 dekad łaski”? Bo to na pewno była wielka łaska – odpowiada… Po chwili zastanowienia dodaje: „Może być i tak, że porządni ludzie przeszli już na drugi brzeg, a hołotka została, żeby zdążyć się nawrócić”. Nie muszę chyba mówić, jak gromkim śmiechem wybuchła wtedy publiczność. Gdy już jednak spojrzał na śmierć nieco poważniej, przywołał słowa abp. Karola Wojtyły, który na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie żegnał osobę, która – po ludzku można by powiedzieć – odeszła zbyt wcześnie, zbyt młodo. – Wojtyła zawsze ufał Bogu i mówił wtedy, że człowiek odchodzi zawsze w momencie dla niego najlepszym. Pan Bóg jest dobry i wie, kiedy ten moment nadchodzi. Otoczenie może przeżywać to, że za wcześnie, że nie w tym momencie, ale tak niekoniecznie musi być – wspominał te słowa o. Leon.
Dlaczego jeszcze „9 dekad łaski”? – Bo życie to łaska, łaska do trwania i dawania czegoś dobrego – dopowiada jubilat. – Stanu duszy nie da się ogarnąć wzrokiem, ale wszyscy widzimy jakim młodym duchem człowiekiem jest o. Leon. Równocześnie – co tu dużo mówić – jest już stary. Te dwa stwierdzenia się ze sobą nie kłócą – mówił prowadzący rozmowę Marcin Witana. – Patrzę w lustro i co widzę? Chudą gębę i twarz Boga jednocześnie. Można to przyznać jednocześnie ze wstydem, ale i z dumą. Każdy z nas jest przecież jedną z twarzy Boga – dodał zakonnik.
>>> Ojciec Leon Knabit: starość to stan ducha
Powołanie na serio
– Jeśli o łasce mowa, to starość też jest łaską. To łaska służenia ludziom – mówił o. Knabit i przyznał, że w tych dniach dostaje tysiące wyrazów podziękowań za służbę w sprawach wiary, ale też w sprawach społecznych, w których przecież często się wypowiada. – Choć, szczególnie w Internecie, zdarzają się też epitety mniej przyjazne – dodał. – Moje książki może nie mają milionowych nakładów, ale ci co je czytają, mówią, że im się przydaję – kontynuował. O łasce mówił też 5 lat temu, przy okazji swoich 85. urodzin, w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną. Opowiadał wówczas o tym, jak wyglądają urodziny w zakonnej wspólnocie. – Właściwie nie ma specjalnych nadzwyczajności. Odprawia się wtedy uroczystą mszę; kazanie jest zwykle dopasowane do jubileuszu. I my to wyraźnie odczuwamy, że nie chodzi o osobę jubilata, chociaż to też jest ważne, bo do łaski Bożej musi być osobisty wkład – mówił. – Jeśli wejdziesz na serio w swoje powołanie, to znajdziesz tam Boga – dodaje dzisiaj.
>>> Brat Jakub Biel, benedyktyn z Tyńca: To czas klasztorów [ROZMOWA]
Aby ten wkład był znaczący, by życie było dobrze przeżyte, trzeba – według rad ojca Leona – skupić się nie na tym, kim się jest, ale „jak się jest”. Nie na tym, jaką rolę się gra, ale jak się ją gra. – Trzymaj się więc babciu, dziadku, mężczyzno, kobieto, pełnosprawny, niepełnosprawny, bogaty i uboższy. Bo nieważne, czy jesteś dziadem czy papieżem. Jedną i drugą rolę można zagrać dziadowsko albo oscarowo. Rób swoje i rób to dobrze – radzi jubilat. „Zostawiajcie ślady, których nie musicie się wstydzić” – tak mówił biskup Jan Chrapek, którego słowa w czasie benefisu przypomniał ojciec Leon. Do słów i myśli, które zakonnik lubi cytować, należą też teksty ks. Jana Twardowskiego. – Między jego wierszami można dużo znaleźć, tam jest wdzięczność za życie, za wszystkie jego przejawy, za zwierzęta, drzewa. Ks. Jan świetnie obserwował świat – ocenia benedyktyn.
Zawierzony Maryi
Życie zakonne, jak sam z wdzięcznością przyznaje, nauczyło go dyscypliny. – Gdy patrzę do tyłu, to tylko za to dziękuję. Dziękuję Bogu, że mnie stworzył, stworzył mnie tym, kim jestem dzisiaj. Dziękuję Ci Jezu, żeś mnie tak cudownie stworzył – mówił siedząc na scenie o. Leon. I przypomniał słowa piosenki: „Ktoś mnie pokochał, świat zawirował”. W czasie benefisu wyznał, że swoje życie i powołanie zawierzył Maryi, zrobił to 1 stycznia 1950 roku. Oddał się w niewolę Maryi, a 3 lata później przyjął święcenia kapłańskie. – Matka Boża ustrzegła mnie od wielu głupot i pomogła mi zrozumieć wiele rzeczy – wspomina.
>>> Ojciec Knabit: zróbmy porządek w stajni swojego „ja” [WIDEO]
Zapytany przez Marcina Witana, czy przez te 9 dekad zdążył już nasiąknąć dobrem i teraz nim „trąca”, by dzielić się nim z innymi, ojciec Leon odpowiada: „Przemawia przeze mnie mądrość Pisma Świętego. Sporo się tej Księgi naczytałem. Powoli to we mnie wsiąkało”. Za to dzielenie się dobrem został wiele razy uhonorowany. Na 80. urodziny odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. – Uznano widocznie, że 80 lat bycia kawalerem, to nie w kij dmuchał – mówi o. Leon, ale przyznaje, że najbardziej szczyci się Orderem Uśmiechu przyznanym przez dzieci.
Pytany, jakie 90-latek może mieć plany, odpowiada z marszu: „Mam wyznaczone rekolekcje na przyszły rok”. A czy szacowny jubilat czuje się człowiekiem na świeczniku? – Nie, nie bardzo. Jak już to jak świeczka, która się gnie i powoli wypala. Fizycznie, ale nie duchowo.
*
Galeria (5 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |