fot. cathopic/Andrea Vázquez

Abp Galbas: nie jesteśmy sierotami, mamy w niebie Matkę

Nie jesteśmy sierotami, mamy w niebie Matkę – mówił w Piekarach Śląskich arcybiskup koadiutor Adrian Galbas SAC. Hierarcha prowadził rozważanie podczas nabożeństwa majowego w czasie Pielgrzymki Stanowej Mężczyzn i Młodzieńców do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej.

Arcybiskup koadiutor w rozważaniu nawiązał do Litanii Loretańskiej, której korzenie sięgają XII wieku. – Odmawiając poszczególne wezwania wychwalamy Boga za dar Maryi, na którą patrzymy jakby z różnych stron. Przywołujemy ją pod różnymi imionami, w różnych tajemnicach, ukazujemy jej wielorakie piękno – mówił. Skupił się bardziej na jednym z wezwań, które jest nowe, ma ledwie nieco ponad dwa lata: „Maryja, Matka nadziei”.

>>> Abp Galbas: duchowny jest przekonany, że wie lepiej, ale to nie ma nic wspólnego z Kościołem

– Nadzieja to nie matka głupków, jak często obraźliwie się o niej mówi. Przeciwnie: jest matką mędrców i ludzi wytrwałych, siostrą wiary i miłości – zauważył. Wskazał, jak w naszym życiu ważna jest nadzieja. – Ta nadzieja prawdziwa, która nie jest tanim optymizmem, ani naiwnym myśleniem, że jakoś to będzie – dodał.

Wyjaśniał, że „nadzieja to głębokie przekonanie, że moje życie ma sens, także wtedy, gdy jest ciężko, także wtedy, gdy nie widzę plonów swoich życiowych zasiewów. To przekonanie, że moja wiara w Chrystusa to nie pomyłka”.

Za papieżem Franciszkiem zaznaczył, że Maryja „jest kobietą, która słucha, która przyjmuje życie takim, jakim się nam daje, z jego dniami szczęśliwymi, ale także z jego tragediami, których nigdy nie chcielibyśmy napotkać”. Przypomniał, że nie jesteśmy sierotami, mamy w niebie Matkę – to Święta Matka Boża.

Nawiązał do sceny Zwiastowania, która kończy się ważnym zdaniem: „wtedy odszedł do Niej anioł”. Anioł był przy Zwiastowaniu, a potem sobie poszedł. Maryja została bez anioła. – I w tym wszystkim nigdy nie powiedziała, że tamto, co było w Nazarecie to jej się tylko przesłyszało i przywidziało. Zdawało się jedynie. Że to były iluzje i fantasmagorie. Produkt dziewczęcej fantazji. Nie! Nigdy tak nie powiedziała. Przeciwnie: twardo stąpając po bezanielskiej ziemi swojego codziennego i na pierwszy rzut oka i na pierwszy rzut serca – bezowocnego – życia, trzymała się – jak pijany muru – tamtego „fiat”. I wytrwała! – przekonywał abp Galbas.

>>> Abp Galbas: dzięki pracy człowiek bardzo może zbliżać się do Boga

Abp Galbas, fot. PAP/Zbigniew Meissner

Nazwał ją Matką nadziei. Ponieważ jest Tą, która rodzi nadzieję dla nas i daje ją nam szczególnie, gdy w naszym życiu przychodzi myśl, by zwątpić w swoje dotychczasowe wybory. – Może teraz macie taką chwilę. Tu, na tej pielgrzymce! By to wszystko rzucić w diabły! Swoje małżeństwo, swoje dzieci, ważne dla siebie relacje, kapłaństwo, albo nawet i całe to życie. Nieszczęśliwe i niepocieszone, mimo nadmiaru alkoholu i rozrywającej rozrywki. Rzucić to wszystko w diabły! – pytał. Ukazywał równocześnie, że Maryja jest obok. Z łagodnością, jak na piekarskim obrazie spogląda na każdego, pokazuje Chrystusa i mówi delikatnie: to ma sens. – Wytrwaj. Wytrzymaj, nie dezerteruj. Poszukaj pomocy, ale nie dezerteruj – zaapelował.

Arcybiskup koadiutor przyznał, że jego dwie ulubione stacje Drogi Krzyżowej to siódma i trzynasta. – Siódma, bo jest w środku. Daleko do wzniosłości, do podniet i szaleństw. Blisko do codziennego trudu. Wielkim wsparciem w atakach beznadziei jest dla mnie Chrystus, który przy tej stacji podnosi się z upadku i idzie dalej – tłumaczył.

>>> Abp Galbas: synod ujawnił też wiele napięć między duchownymi i świeckimi

A druga z ulubionych to trzynasta. Pieta. Maryja trzymająca w dłoniach podziurawione ciało swego Syna. – Oto ruina jej ludzkich marzeń i planów. A jednak jest silna, niewątpiąca, że to ma sens, choć sensu nie widać, pewna, że to nie jest koniec, że będzie ciąg dalszy, który wszystko, co teraz jest w ciemnościach rozjaśni i wyjaśni – ukazywał.

Abp Galbas powiedział, że taka nadzieja jest mężczyznom bardzo potrzebna. – Bez niej jesteśmy labilni, niewytrwali, kaci lub kastraci, niezdecydowani jak Piotruś-Pan – diagnozował. I modlił się o taką nadzieję za pośrednictwem Matki Nadziei.

Hierarcha mówił też o nadziei życia wiecznego. – Doświadczamy nieustannie, a ostatnio za sprawą pandemii, wojny, tragicznych wypadków w kopalniach jak bardzo kruche i zagrożone jest nasze życie doczesne. Ono jest wartościowe, trzeba o nie dbać, mądrze je kształtować, cieszyć się z jego rozwoju, ale nie można myśleć, że ono jest wszystkim. To tylko część tego wielkiego życia, które Jezus nam wysłużył i które dla nas zdobył swoją śmiercią i zmartwychwstaniem – przypominał. – Tak, Bracia, jest jakieś „tam”. Nie tylko jakieś „tu”. Jest jakieś „potem”, nie tylko jakieś „teraz”. Jest i nie wolno nam o nim zapomnieć – dodał.

– Kto z nas ma dzisiaj najwięcej powodów do płakania? – pytał. Arcybiskup zapewniał, że najpiękniejsze dopiero przed nami. – I to nie jest kolacja po powrocie do domu. To jest dzień, gdy spełni się nasza nadzieja, gdy ujrzymy Jezusa i Maryję twarzą w twarz – stwierdził. Zachęcił do powierzania się w modlitwie Maryi, oddania jej naszych małych dzisiejszych i codziennych nadziei i tę wielką, nadzieję jutra, nadzieję życia wiecznego.

Przed południem na kalwaryjskim wzgórzu w Piekarach Śląskich celebrowano uroczystą mszę świętą. Przewodniczył jej abp Jan Romeo Pawłowski, sekretarz ds. Reprezentacji Papieskich, koncelebrowali abp Wiktor Skworc, biskupi Metropolii Górnośląskiej, tegoroczni neoprezbiterzy oraz zaproszeni duchowni. W pielgrzymce stanowej młodzieńców i mężczyzn do Piekar udział biorą dziesiątki tysięcy mężczyzn, nie tylko z archidiecezji katowickiej.

Pielgrzymki stanowe mają bogatą historię. Do Piekar Śląskich pielgrzymowali goście, wśród których byli m.in. kardynałowie Stefan Wyszyński, Franciszek Macharski i Józef Glemp. W latach 1965-1978 Słowo Boże na Kalwarii głosił także Karol Wojtyła.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze