fot. EPA/ANDRE PAIN

Abp Kupny: rok 2020 wyrwał Kościół z szarego pragmatyzmu

Wierzę w to, że rok 2020 wyrwał nas jako Polaków i jako Kościół z szarego pragmatyzmu – podkreśla w komentarzu dla KAI abp Józef Kupny. Podsumowując mijający rok metropolita wrocławski ocenia, że upłynął on pod znakiem epidemii Covid-19, tzw. protestów kobiet oraz skandali związanych z nadużyciami seksualnymi w Kościele.

Niewątpliwie jako społeczeństwo i jako Kościół wkraczamy w 2021 r. mocno poturbowani – przyznaje abp Kupny. Zauważa jednocześnie, że najbliższy czas stawia przed nami dwa zadania: powstrzymania erozji zaufania – do siebie nawzajem, do Kościoła, ale też polityków, naukowców czy lekarzy – oraz budzenie nadziei.

Publikujemy komentarz abp. Józefa Kupnego:

1. Co naznaczyło mijający rok?

W moim odczuciu rok 2020 upłynął pod znakiem epidemii Covid-19, tzw. protestów kobiet oraz skandali związanych z nadużyciami w Kościele.

Epidemia Covid-19 i związane z nią procesy spowodowały utratę przez wielu ludzi poczucia bezpieczeństwa, groźbę zmniejszenia ilości miejsc pracy, trudną sytuację w wielu sektorach gospodarki i w służbie zdrowia. Jednocześnie zobaczyliśmy heroizm i ogromne poświęcenie medyków, żołnierzy i wolontariuszy.

>>> Nigeria: dżihadyści zamordowali porwanych chrześcijan

Tzw. protesty kobiet były wyrazem ogromnego buntu społecznego, walki ideologicznej, kulturowej, ale zarazem stanowiły swoistego rodzaju przekroczenie granicy, która wydawała się być nieprzekraczalna – wkraczania do kościołów, przerywania bądź zakłócania nabożeństw, niszczenia elewacji świątyń, pomników i katolickich obiektów zabytkowych.

Skandale związane nadużyciami w Kościele, które były szeroko opisywane i relacjonowane przez media, spowodowały znaczny spadek zaufania wobec instytucji Kościoła. Znalazło to wyraz m.in. w zwiększonej liczbie apostazji czy rezygnacji z katechezy.

2. Czego nas to nauczyło?

Przede wszystkim uświadomiliśmy sobie, że nic nie jest nam dane raz na zawsze i że to wszystko, do czego się przyzwyczajamy i co wydaje się być oczywistością i pozostawać w zasięgu ręki, możemy stracić. Dotyczy to nie tylko życia społecznego, ale także Kościoła i szeroko rozumianego duszpasterstwa. To, co dla wielu stanowiło o istocie wiary chrześcijańskiej i przez co wyrażała się ich tożsamość, tzn. udział w nabożeństwach, przystępowanie do sakramentów świętych, w pewnym momencie zostało mocno ograniczone.

>>> Chiny: chrześcijańska dziennikarka skazana za informowanie o wirusie z Wuhan

Myślę, że nie będzie przesady w stwierdzeniu, że większość katolików w Polsce nie potrafiła się odnaleźć w tej sytuacji. I to nie jest ich wina. Tu została obnażona słabość naszej katechezy. Stawialiśmy nacisk na uczestnictwo w kulcie, zaniedbując ukazania wiary chrześcijańskiej w kontekście budowania duchowej łączności i bliskości z Bogiem. Dlatego, kiedy kościoły zostały zamknięcie jedni poszukiwali zastępczych form kultu, inni mieli pretensje do Kościoła, uważając, że rezygnacja z tradycyjnych form duszpasterskich jest zamknięciem się na ludzi i opuszczeniem ich. Pewna grupa zaczęła natomiast poszukiwać sposobów przeżywania wiary w nowych okolicznościach. I niewątpliwie ta sytuacja przymusiła nas niejako do poszukiwania nowych form duszpasterskich, nowej formy kontaktu z wiernymi. Wierzący w nowy sposób wyrażali swoją wiarę i odpowiedzialność za wspólnotę.

EPA/JEON HEON-KYUN

Rok 2020 bardzo mocno pokazał, że duszpasterstwa nie można traktować jako powtarzania zastanych form, które można porównać do krążenia po przygotowanych koleinach. Jest ono czymś dynamicznym i musi ulegać przemianom. Reagować na znaki czasu. Nasze duszpasterstwo w dużej mierze opierało się na uczestnictwie w obrzędach. Dlatego, kiedy obrzędy zostały nam zabrane, w dużej grupie, także ludzi duchownych, zrodziła się potrzeba znalezienia zastępników, z nadzieją, że kiedyś wrócimy do swoich dawnych schematów. Myślę, że dziś nikt nie ma wątpliwości, że nie można opierać duszpasterstwa na tęsknocie za tym, co było. Dla mnie osobiście znakiem czasu jest encyklika papieża Franciszka „Fratelli Tutti”, którą uważam za program duszpasterski na czas po pandemii. To będzie czas na duszpasterstwo oparte na budowaniu braterstwa i przyjaźni społecznej.

>>> Prymas Polski: kryzys jest po to, by coś zmienić, a nie załamywać ręce [ROZMOWA]

3. Z czym wkraczamy w nowy rok?

Niewątpliwie jako społeczeństwo i jako Kościół wkraczamy w 2021 rok mocno poturbowani. Chcę jednak dostrzec pozytywy w tym kryzysie, który – jak wierzę – w nowym roku będzie za nami. On dał nam ogromny impuls do zmiany i patrzę na 2020 rok jako na czas przełomu. Tak już jest, że bez kryzysu często nikt nie zauważa potrzeby zmiany priorytetów, zaczyna funkcjonować coś, co papież Franciszek podczas wizyty w Bułgarii określał „szarym pragmatyzmem”, czyli takim stylem życia, w którym pozornie wszystko postępuje normalnie, podczas gdy w rzeczywistości wiara się wyczerpuje i przeradza w małostkowość. Wierzę w to, że rok 2020 wyrwał nas jako Polaków i jako Kościół z szarego pragmatyzmu.

W mojej wypowiedzi wiele razy pojawia się słowo „wierzę”, albo „chce wierzyć”, bo wkraczamy w Nowy Rok z ogromną potrzebą nadziei, a zarazem ogromnego braku zaufania. Nie dotyczy to tylko instytucji Kościoła, o której już wspomniałem, ale mam wrażenie, że jesteśmy społeczeństwem deficytu zaufania do siebie wzajemnie. Podważane jest zaufanie do instytucji państwowych, do polityków, lekarzy, naukowców. I najbliższy czas stawia przed nami dwa zadania: powstrzymania tej erozji zaufania i budzenie nadziei.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze