fot. Cornelia Steinwender/unsplash

Abp Pierbattista Pizzaballa: warunkiem napomnienia braterskiego jest wyzbycie się obłudy

Napomnienie braterskie domaga się zjednoczonego serca, wolnego od obłudy – stwierdza rozważając fragment Ewangelii czytany w liturgii XXIII niedzieli zwykłej roku A (Mt 18, 15-20) łaciński patriarcha Jerozolimy, abp Pierbattista Pizzaballa OFM. 30 września papież włączy go do Kolegium Kardynalskiego. Publikujemy jego rozważanie:

Dzisiejszy fragment słowa Bożego (Mt 18, 15-20) jest częścią czwartej mowy Jezusa zapisanej w Ewangelii św. Mateusza. Jak wiemy, jest ona nazywana „eklezjalną”, ponieważ dotyczy życia Kościoła, stylu wspólnoty powołanej do życia Ewangelią, na wzór Chrystusa. Zanim przejdziemy do właściwego fragmentu, poczyńmy kilka uwag. Mowa o relacjach we wspólnocie uczniów w rozdziale osiemnastym jest pierwszą z tych mów, które Jezus wygłasza po zapowiedzeniu uczniom wydarzenia krzyża, jak słyszeliśmy w poprzednie niedziele. Można powiedzieć, że jest ona wciśnięta pomiędzy te zapowiedzi, z których dwie (Mt 16,21; 17,22-23) poprzedzają ją, a jedna po niej następuje (Mt 20,17-19).

>>> „Abp Sheen jest czysty” – najnowsze ustalenia w sprawie odwołanej przed laty beatyfikacji

Z kolei moglibyśmy powiedzieć, że ta czwarta mowa odnosi się do tych, którzy żyją naśladowaniem Pana Jezusa i podzielają ten sam styl miłości, bezinteresownego dawania siebie, tych, którzy płacą swoim życiem cenę miłości aż do końca. Dla tych, którzy są na tej drodze, dla tych, którzy żyją błogosławieństwami, Jezus proponuje model wspólnoty, formę wspólnego życia, która odzwierciedla w różnych aspektach piękno relacji, gdzie drugi człowiek jest cenionym bratem, któremu trzeba dać siebie.

Druga uwaga wypływa ze spojrzenia na rozdział 18, który nie zaczyna się od kwestii napomnienia braterskiego.

Ewangeliczna propozycja Jezusa dla wspólnoty Jego uczniów nie prowadzi nas w pierwszym rzędzie do refleksji nad tym, jak korygować innych, będących blisko nas, ale jest podejmowana później: najpierw są trzy kroki.

abp Pizzaballa, fot. EPA/ATEF SAFADI

Pierwszy krok polega na zauważeniu, że Jezus stawia dziecko w centrum wspólnoty (Mt 18, 2): największym, najważniejszym nie jest ten, kto przewodniczy, kto ponosi odpowiedzialność, lecz ten, kto jest najbardziej potrzebujący, ten, kto ma trudności, maluczki.

Drugi fragment, który poprzedza upomnienie braterskie, dotyczy zgorszenia (Mt 18, 6-7), a Jezus mówi to, aby potwierdzić, że wszyscy możemy być potencjalnie okazją do zgorszenia dla jednego z naszych braci. Nie chodzi więc, żeby zacząć patrzeć na to, czego brakuje innym, lecz na to, co w nas wymaga przemiany i nawrócenia.

Trzeci i ważny krok dotyczy właśnie tej kwestii. Zanim zaczniemy korygować innych, musimy odważyć się wziąć własne życie w swoje ręce, żeby zobaczyć, czego nam brakuje lub czego jest za dużo: w wersetach 8-9 Jezus rozważa te części ciała, które są w nas dwoiste, a mianowicie stopy, ręce, oczy. I zachęca nas do odcięcia jednej z nich, gdy tylko stanie się to okazją do zgorszenia.

Co to oznacza?

Możemy powiedzieć, że tam, gdzie dwoistość staje się również obłudą, konieczne jest cięcie, aby odzyskać jedność serca i życia.

Jedynymi „podwójnymi” organami, co do których Jezus nie żąda od nas interwencji, są, co znamienne, uszy, być może dlatego, że słuchanie wymaga całej naszej uwagi, wszystkich naszych potencjalności, jakie są możliwe i do naszej dyspozycji, i właśnie dzięki słuchaniu Słowa możliwe jest ponowne odkrycie tego zjednoczenia serca, które jest tak bardzo niezbędne do życia w nowych i braterskich relacjach, żeby budować komunię.

Ten, kto jest podzielony sam w sobie, kto ma „dwoiste” serce, spowoduje wokół siebie jedynie podział.

Natomiast ten, kto ma serce zjednoczone, będzie umiał tworzyć komunię.

W tym kontekście pojawia się napomnienie braterskie: tylko ten, kto był w stanie „przeciąć” coś w sobie, wie, jak bolesna jest to operacja i będzie wiedział, jak to uczynić z czułością, z troską; i tylko on będzie w stanie uniknąć odcięcia brata, który żyje obok niego, właśnie dlatego, że znalazł w sobie dużą i przyjazną przestrzeń, w której może przyjąć swoich braci, gdzie może się za nich modlić, gdzie może stopniowo rozwiązywać węzły, które wytworzyły w ich życiu cierpienie i lęk, nie gorszą się.

+ Pierbattista Pizzaballa

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze