Fot. pixabay / Marzena7

Abp Pizzaballa: w obliczu zagrożenia odkrywamy czym jest Boże zbawienie

„Być może tylko wtedy, gdy patrzymy śmierci w twarz, gdy strach odbiera nam życie, tylko wtedy nasze wołanie wznosi się w całej swojej prawdzie. I w tym momencie, w nowy sposób, doświadczamy, że rzeczywiście Pan nas zbawia”- stwierdza rozważając fragment Ewangelii czytany w 19 niedzielę okresu zwykłego łaciński patriarcha Jerozolimy, abp Pierbattista Pizzaballa OFM. 30 września papież Franciszek włączy go do Kolegium Kardynalskiego.

Pragnąc rozważyć dzisiejszy fragment Ewangelii (Mt 14, 22-33), pamiętajmy o dwóch perspektywach. Pierwszą z nich jest Wyjście, stanowiące tło dla 14 rozdziału Ewangelii Mateusza. Jest wiele elementów, które przybliżają do siebie te dwa fragmenty biblijne: w obu jest pustynia, po której ludzie kroczą, gdzie doświadczają głodu i braku pożywienia, ale także opatrzności Boga, który karmi swoje dzieci.

A dziś znajdujemy również element morza, który w wydarzeniu Wyjścia stanowi pierwszą przeszkodę do wyzwolenia z Egiptu i wynikającej z tego możliwości zawarcia Przymierza i wejścia do Ziemi Obiecanej, podczas gdy w Ewangelii Mateusza 14 stanowi ono przeszkodę dla uczniów, którym Jezus nakazał poprzedzić Go na drugi brzeg. Morze jest wzburzone, a silny wiatr odpycha łódź, uniemożliwiając uczniom dotarcie do celu.

Jest pewna różnica: w Księdze Wyjścia Mojżesz, posłuszny Bożemu poleceniu, wstrzymuje morskie fale, aby lud mógł przejść suchą stopą. Ten gest zostanie powtórzony przez innych proroków: na przykład w Drugiej Księdze Królewskiej prorok Eliasz rozdzieli wody Jordanu (2 Krl 2, 8), aby on i jego uczeń Elizeusz mogli przejść suchą nogą. Jezus natomiast nie otwiera przejścia przez morze, ale po nim chodzi (Mt 14, 25), to znaczy panuje nad nim, jest jego Panem. I nie dotyczy to tylko Jego: również uczniowie, w tym przypadku Piotr, mogą czynić to samo: nie o własne mocy, jak zobaczymy, lecz będąc posłusznym Temu, który wzywa go do udziału w Jego mocy.

>>> Abp Pizzaballa: każdy ma szansę stać się dobrą glebą

Dostrzec to, co ukryte

Drugą perspektywę możemy zaczerpnąć powracając do Ewangelii z poprzednich niedziel: przypowieści o skarbie i perle uświadomiły nam bowiem, że Królestwo Boże dzieje się, gdy jesteśmy w stanie znaleźć, dostrzec to, co jest ukryte, co nie pojawia się na powierzchni. Tak jest i dzisiaj: Jezus chodzi po wodzie, a uczniowie są zaproszeni, aby się dobrze przyjrzeć. To, co widzą jest tak nieprawdopodobne, że na początku myślą, iż jest On zjawą. Ale potem idą dalej. Łączą gest chodzenia po jeziorze ze Słowem, które wypowiada Jezus, a które objawia, kim naprawdę jest ten człowiek: „To Ja jestem” (Mt 14, 27); strach ustaje i ustępuje miejsca zdumieniu, zaufaniu, a wreszcie zuchwałości Piotra, który czuje, że on również może chodzić po morzu. Piotr jest w istocie bohaterem tego fragmentu: tylko ewangelista Mateusz przekazuje nam ten ważny szczegół, gdzie Piotr wychodzi z łodzi, idzie po wodzie w kierunku Jezusa, a następnie grozi mu zatonięcie… I być może właśnie do zrozumienia tego chce nas doprowadzić ewangelista.

Piotr, jak powiedzieliśmy, nie czyni tego wszystkiego dzięki swoim zdolnościom: siła Piotra leży w jego relacji z Jezusem, w dialogu, który z Nim prowadzi, w jego spojrzeniu zdolnym dostrzec w Jezusie Pana zwyciężającego zło i śmierć. Jednym słowem, w jego wierze. Morza nie da się pokonać, nie da się przejść po suchym lądzie. Trzeba stawić czoła gwałtowności fal i wiatru, które zawsze towarzyszą każdej przeprawie, to znaczy towarzyszą całemu życiu ucznia. Kiedy ta wiara się załamuje, człowiek znajduje się sam w obliczu mocy zła, jest zdany na własne siły i doświadcza, jak bardzo są one niewystarczające, nieadekwatne. To także jest codzienne doświadczenie, które towarzyszy każdemu naszemu przejściu.

Ale to nie koniec: to właśnie tam rodzi się prawdziwa modlitwa, modlitwa tego, kto powierza się Panu bez zastrzeżeń: „Panie, ratuj mnie” (Mt 14, 30). Mateusz mówi, że Jezus natychmiast wyciąga rękę i chwyta Piotra. Być może tylko wtedy, gdy patrzymy śmierci w twarz, gdy strach odbiera nam życie, tylko wtedy nasze wołanie wznosi się w całej swojej prawdzie. I w tym momencie, w nowy sposób, doświadczamy, że rzeczywiście Pan nas zbawia.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze