Abp Wojciech Polak, prymas: wejście w politykę skończy się instrumentalizacją Kościoła [ROZMOWA]
– Na pewno nie powinniśmy być zaangażowani w żadną bieżącą politykę. To jest rzecz jasna. Każde nasze wejście w bieżącą politykę kończyć się będzie instrumentalizacją Kościoła. Znamy ten obraz z Ewangelii, kiedy ludzie odwołują się do władzy świeckiej, aby ocalić Chrystusa. Ostatecznie wybierają Barabasza przeciw Chrystusowi. Musimy o tym pamiętać – mówi abp Wojciech Polak w rozmowie z Marcinem Wrzosem OMI.
W rozmowie poruszony został między innymi temat procesu synodalnego, ryzyka zaangażowania politycznego Kościoła oraz potrzeby odpowiedzialnej pomocy migrantom i uchodźcom.
Marcin Wrzos OMI: Księże Prymasie, przeżywamy w Kościele czas synodalności, już niedługo będzie w Rzymie synod na ten temat. Czy jest to szansa na zwiększenie wiarygodności Kościoła? Niektórzy odchodzą z niego nie tylko przez utratę wiary, skandale, ale też dlatego, że nie czują się w nim jak w domu. W domu głos każdego powinien być słyszany. Gdy rozmawiałem z abp. Henrykiem Muszyńskim dwa lata temu, to powiedział, że synodalność od zawsze była w Kościele, teraz po prostu bardziej się ją podkreśla. Czy tak naprawdę chcemy w naszym Kościele słuchać ludzi świeckich jako wartościowych członków naszej wspólnoty?
Abp Wojciech Polak, prymas Polski: – Szczególnie teraz, po Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie, warto sobie wziąć do serca słowa papieża Franciszka, które wypowiedział podczas spotkania z biskupami, księżmi, osobami konsekrowanymi i pracownikami duszpasterstwa. Przypomniał, że Kościół jest synodalny, jest wspólnotą, która ma się wspierać, wsłuchiwać w siebie, i przede wszystkim jest wspólną drogą. Myślę, że takie doświadczenie jest od zawsze obecne w Kościele. W pewnym sensie zostało odkryte na nowo i uwypuklone przez Sobór Watykański II, który mówił o Kościele jako wspólnocie, ludzie Bożym, Ciele Chrystusa, pokazując tymi obrazami prawdę o byciu we wspólnocie.
Od razu podchwycił to bp Edward Dajczak – podczas ostatniego Przystanku Jezus – gdy mówił o budowaniu Kościoła bez ścian, murów.
– W tym właśnie duchu przeżywamy obecny rok duszpasterski. Ma on nam pomóc zrozumieć, że Kościół jest wspólnotą [„Wierzę w Kościół Chrystusowy” – od red.]. I podobnie będzie w kolejnym roku [„Uczestniczę we wspólnocie Kościoła” – od red.], kiedy to będziemy wzywani do uczestnictwa w tej wspólnocie. Każda i każdy z nas na mocy chrztu jest wezwany do jej współtworzenia. Żeby to zrozumieć powinniśmy otwierać młodych ludzi nie tylko na naukę wiary, ale przede wszystkim na doświadczenie wiary. Z całą pewnością takim doświadczeniem są Światowe Dni Młodzieży.
To nie zadziała tak z automatu. Doświadczenia można mieć różne…
– Oczywiście, to będzie mocno zależało od otwartości jednych na drugich, od otwartości księży, biskupów na ludzi świeckich, ale też od otwartości świeckich oraz ich chęci zaangażowania. Mogliśmy zobaczyć i doświadczyć, że Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie były właśnie czasem wzajemnego otwarcia i dialogu. Wielokrotnie zdarzało mi się usłyszeć podczas udzielania sakramentu bierzmowania, gdy w skierowanym do mnie słowie młodzi ludzie mówili: „Dziękujemy za ten sakrament udzielony nam w Kościele, który razem stanowimy”. Tak mówią młodzi do biskupa. Dobrze, że mi to przypominają i bardzo chcę wierzyć, że jest to już ich doświadczenie. Zawsze jest na to szansa, ale jak i czy z niej skorzystamy – to już zależy od nas samych.
Czy z poziomu takiej zwykłej parafii w Lubostroniu, Łabiszynie, Kodniu czy w Poznaniu, jesteśmy gotowi zachęcać ludzi do współpracy, do współuczestnictwa w tworzeniu wspólnoty? Do takiej postawy, że parafia to nie tylko proboszcz lub proboszcz i wierni, lecz właśnie wspólnota, która razem się wspiera w drodze ku Bogu?
– Ciągle szukamy sposobów, żeby zachęcać i angażować ludzi do takiej współpracy, która będzie wynikała właśnie z poczucia bycia we wspólnocie. W archidiecezji gnieźnieńskiej zaprosiłem do ożywienia tej współpracy przede wszystkim rady duszpasterskie, parafialne i ekonomiczne. Nie tylko po to, żebyśmy się policzyli czy uświadomili sobie, że kodeks prawa kanonicznego domaga się ustanowienia tych rad, ale przede wszystkim po to, żebyśmy weszli w twórczy dialog między sobą. Dialog, który będzie wyrazem troski o wspólnotę parafialną, o poszczególnych ludzi tej wspólnoty, a ostatecznie przecież o wspólną drogę i wspólny cel, jakim jest nasze zbawienie. Oczywiście różna jest odpowiedź i różne zaangażowanie. W najbliższym czasie spotkamy się i podsumujemy dekanalne kongresy rad parafialnych, które jeszcze przed wakacjami się odbywały. Będziemy rozmawiać i pewnie dalej szukać sposobów i rozwiązań, które pomogą nam budować wspólnotę, której chce od nas Chrystus.
Doświadczyłem parafii synodalnej z podpoznańskich Komornik, gdzie ks. Mirosław Tykfer był proboszczem. To proboszcz, który współuczestniczył w podsumowywaniu europejskiej drogi synodalnej w Pradze. Widziałem, jak to może działać, jak ludzie czują się parafią i mają realny wpływ na jej funkcjonowanie. Oczywiście, ksiądz jest szafarzem sakramentów, ma zadanie mu zarezerwowane, ale członkowie wspólnoty naprawdę byli tam wsłuchani w siebie nawzajem, co potem owocowało inicjatywami duszpasterskimi, otwartością na wszystkich w parafii, działalnością charytatywną – Ewangelią, którą próbowali realizować w praktyce. Myślę, że to jest przyszłość naszych parafii. Niedługo zresztą jest krajowy kongres dotyczący parafii.
– Między innymi na tym będzie właśnie polegało szukanie rozwiązań i pomysłów, które przy zaangażowaniu ludzi prowadzą do budowania wspólnoty, dają poczucia bycia we wspólnocie, rodzą w sercu odpowiedzialność za wspólnotę, w której nie jest się biernym obserwatorem, ale uczestnikiem.
Chciałbym przejść do trudniejszego tematu. Jesteśmy w tym momencie jakieś 300, a może 400 metrów od granicy z Białorusią. Uchodźcy. Są „ci dobrzy” z Ukrainy, lecz także „ci źli” z krajów arabskich, którzy przedostają się do nas przez granicę z Białorusią. W książce „Jezus umarł w Polsce” Mikołaj Grynberg opisuje historie zabronionych przez prawo międzynarodowe push backów – czyli wypychania ludzi z powrotem za granicę, bez nadania im spraw administracyjnych i oczekiwania na decyzję w ośrodkach przejściowych. Pisze o tym, jak funkcjonariusze służb granicznych przerzucają przez mury dzieci, pisze że znaleziono po polskiej stronie granicy przynajmniej 50 martwych ludzi. Opowiada o ludziach, którzy z ewangelicznych pobudek lub poczucia przyzwoitości pomagają im. Jak mamy na to patrzeć z perspektywy Kościoła, jako chrześcijanie? Jak Jan Paweł II pisał w Novo millennio ineunte, żeby w człowieku umęczonym, uchodźcy dostrzec Chrystusa.
– W lipcu ukazał się tekst Rady Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek, którą kieruje bp Krzysztof Zadarko. Myślę, że warto z tego tekstu wyczytać między innymi dwie rzeczy. Najpierw, że fundamentalną i niezmienną prawdą jest to, co mówił św. Jan Paweł II: że w twarzy człowieka szukającego pomocy, szukającego swojego miejsca na tej ziemi, widzimy twarz umęczonego Chrystusa. Oczywiście mamy prawo do słusznej obrony przed agresorem. Jednak najpierw trzeba to zbadać i rozeznać, aby mieć tego pewność. Nauczanie Kościoła nie mówi przecież o jakimś bezrefleksyjnym czy spontanicznym działaniu w przyjmowaniu imigrantów. Kościół widzi to całościowo, z odpowiednią perspektywą i zawsze mówi o przyjęciu, o koniecznej trosce, a następnie również o właściwej integracji, która nie będzie czymś chwilowym, lecz pozwoli włączyć daną osobę w naszą społeczność. Oczywistym jest, że nie mówimy tu o jednorazowej akcji, ale o długofalowym procesie. Dlatego biskup Zadarko już wiele lat temu wskazywał, że potrzeba nam przede wszystkim spójnej polityki migracyjnej. Nie wystarczy poszukać sposobów obrony przed nielegalną emigracją, ale stworzyć takie mechanizmy, które będą powodować, że nie zatracimy wrażliwości na drugiego człowieka, który ucieka przed bombami, wojną, głodem, który jest wykorzystywany jako „broń hybrydowa” na granicy, czy który szuka po prostu lepszego losu. Widzimy, że było to możliwe w przypadku Ukraińców, których wielu przyjęliśmy. Wiadomo, że dużym wyzwaniem jest ich integracja, włączenie w życie naszych społeczności. Jednak z żadnego powodu nie możemy zapomnieć o słowach św. Jana Pawła II, że zawsze w drugim człowieku widzimy twarz Chrystusa.
>>> Bp Zadarko: nie można w imię fałszywego patriotyzmu wzbudzać lęku i wrogości wobec przybyszów
Ogłoszono datę wyborów parlamentarnych. Kampania wyborcza w praktyce już się zaczęła. Kardynał Grzegorz Ryś dwa dni temu przypominał o rozdziale państwa od Kościoła, o tym, by w Kościele nie politykować. Jak Ksiądz Prymas widzi rolę Kościoła w sporze politycznym, który już teraz jest rozgorączkowany i umiejętnie podsycany, a będzie jeszcze gorzej? Jak my, jako Kościół, mamy w tej przestrzeni funkcjonować?
– Na pewno nie powinniśmy być zaangażowani w żadną bieżącą politykę. To jest rzecz jasna. Każde nasze wejście w bieżącą politykę kończyć się będzie instrumentalizacją Kościoła. Znamy ten obraz z Ewangelii, kiedy ludzie odwołują się do władzy świeckiej, aby ocalić Chrystusa. Ostatecznie wybierają Barabasza przeciw Chrystusowi. Musimy o tym pamiętać. Stąd niezwykle ważne jest to, co powiedział ks. kard. Ryś, że mając świadomość tego, że wchodzenie w bieżącą politykę będzie nas niszczyć, musimy zachować rozsądek i w czasie kampanii wyborczej nie wchodzić w tą rzeczywistość – np. zapraszając takich czy innych polityków w przestrzeń Kościoła, w sacrum, udzielając im specjalnego miejsca, które w Kościele jest dla wszystkich, a nie dla zwolenników takiej czy innej partii. W Kościele wszyscy jesteśmy uczniami Chrystusa i wszyscy mamy w nim swoje miejsce. Nasze kościoły, kaplice, sanktuaria, to nie miejsca na polityczne wystąpienia, ale to przestrzeń zastrzeżona dla głoszenia Ewangelii. Papież Franciszek powiedział nam o tym kilka razy podczas Światowych Dni Młodzieży – używając hiszpańskiego słowa todos (wszyscy) – Kościół jest dla wszystkich.
>>> Prymas Polski: ambona to nie miejsce na agitację polityczną
Zadaniem Kościoła w tej rzeczywistości powinno być przypominanie wiernym o naszej odpowiedzialności obywatelskiej, której jednym z przejawów jest udział w wolnych, demokratycznych wyborach. Przypominanie również o fundamentach, czyli niezbywalnych wartościach, o których często za papieżem Benedyktem XVI mówimy jako o nienegocjowalnych wartościach dla chrześcijan, takich jak: wartość ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci; wartość każdego człowieka, czyli także tego odrzuconego, tego który jest emigrantem czy uchodźcą, słabym i ubogim, osobą z niepełnosprawnością; o dobru wspólnym, na które nie tylko składa się nasz własny interes czy, nie daj Boże, takiej czy innej partii, ale interes nas wszystkich. To zachęcanie do współpracy, do jedności, do tego, żebyśmy – szanując jednocześnie to, co jest naturalne, a więc także fakt podziałów politycznych – pamiętali, że nad tym wszystkim powinna być troska o dobro wspólne.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |