#Adwent: Jezus przychodzi do muzułmanina
Adwent to czas oczekiwania na przyjście Jezusa. Bóg nie przychodzi tylko do tych z pierwszych rzędów kościelnych ławek. Przygotowaliśmy dla Was kilka historii, które są dowodem na to, że Jezus, wybierając sobie za miejsce narodzin ubogi żłóbek, nie obawia się również nędzy naszego życia.
Al Fadi urodził się w Arabii Saudyjskiej. Od urodzenia był gorliwym muzułmaninem. Od zawsze powtarzał sobie: jeśli nie będę bardzo poważnie traktował Boga, to moje szanse na to, że zostanę przez Niego pobłogosławiony, są nikłe – mawiał. Arabia Saudyjska jest terytorium, na którym islam jest niezwykle mocno obecny w realiach życia społecznego, o wiele bardziej niż w innych krajach muzułmańskich. Fadi podkreśla, że inne kraje muzułmańskie patrzą na Saudyjczyków jako na „wzorcowych muzułmanów”.
Był jak faryzeusz
Al Fadi mieszkał stosunkowo blisko Mekki, co powodowało, że był osobą uprzywilejowaną. Fadi mógł sobie pozwolić na to, że nawet raz w miesiącu jeździł się tam modlić, co dla innych muzułmanów było tylko marzeniem. Wierzył, że modląc się tam zgodnie z teologią islamską, zrobi kilka razy więcej dobrych uczynków niż wtedy, gdyby modlił się w zwykłym meczecie. Al Fadi studiował teologią islamską i jak sam przyznaje, im więcej się jej uczył, tym większym fundamentalistą się stawał. Dzisiaj przyrównuje swoją postawę sprzed lat do faryzeuszy, który przedstawiani byli w Starym Testamencie. Mówi, że gdy pierwszy raz przeczytał o nich w Piśmie Świętym, zdał sobie sprawę, że zachowywał się dokładnie tak jak oni i myślał tak jak oni. Oczywiście w swoim przekonaniu twierdził, że wtedy przypodoba się Panu Bogu, i że jego wiara będzie „więcej warta” w oczach Pana Boga. Doszło nawet do tego, że Fadi robił wykłady swoim najbliższym o tym, jak powinni się zachowywać. Czuł się lepszy od innych muzułmanów.
Matka wie najlepiej
W 1979 r., gdy Związek Radziecki dokonał inwazji na Afganistan, powstała grupa mudżahedinów. To właśnie z nich narodziła się potem Al Kaida, ISIS czy Al Szabap. Al Fadi chciał wtedy nawet tam pojechać i walczyć po stronie islamskiej. Myślał, że gdy umrze na polu bitwy, zostanie islamskim męczennikiem i pójdzie od razu do nieba. W islamie to jedyna pewna droga dostania się do nieba, każda inna jest w ręku Boga, Jego Miłosierdzia i dobrych uczynków. Al Fadi miał wtedy kilkanaście lat, i gdy spytał swojej mamy, czy wyraża zgodę, by tam pojechał, ona się kategorycznie nie zgodziła. To powstrzymało Fadiego przed pójściem na pewną śmierć. Dzisiaj mówi o swojej matce, że modli się o jej zbawienie, ponieważ do końca życia nie miała okazji poznać Pana Boga, a jednak Bóg posłużył się nią, by Fadi nie zrobił czegoś złego.
Zmiana
Potem przez jakiś czas studiował teologię islamską. Jego ojciec zaproponował mu jednak, by ukończył studia w Europie albo nawet Stanach Zjednoczonych. Nie wiedział jeszcze, że Al był przeciwny nawiązywaniu relacji z kimkolwiek z Zachodu, ponieważ myślał, że Zachód odziedziczył religię chrześcijańską. Myślał, że każdy Europejczyk bądź Amerykanin jest po prostu chrześcijaninem i że każdy urodzony tam dziedziczy tę religię. Nie wiedział, że może ona być osobistym wyborem człowieka, który wybiera Pana Boga w swoim życiu. Pokutowało w nim także wyobrażenie obecne w świecie islamu, które mówi, że ludzie z Zachodu są niemoralni. Bał się tego, że przebywanie wśród chrześcijan za bardzo na niego wpłynie. Jednak po rozmowie ze znajomym imamem pojechał na studia do USA, myśląc, że nawróci tamtejszych ludzi.
Pierwsze spotkanie
Gdy przyjechał do Stanów, okazało się, że potrzebuje nauki języka, ponieważ dotychczasowa znajomość angielskiego nie pozwalała mu na studiowanie. Zapisał się więc na zajęcia, do których podchodził opornie, ponieważ bał się nawiązywania relacji z chrześcijanami. Okazało się, że rodzina, do której trafił i u której miał się uczyć języka, była chrześcijańska. Al Fadi wspomina, że był zaskoczony tym, że ci ludzie są dla niego mili. Był przekonany, że są niemoralni, a on sam był niezwykle gorliwym muzułmaninem – pościł, regularnie się modlił i spełniał dobre uczynki. – Bóg jednak poruszał moje serce – mówił. Fadi zaczął się głębiej zastanawiać nad sobą i wiarą.
W międzyczasie zmienił studia i miejsce zamieszkania. Przestał spotykać się z tamtą rodziną, jednak poznał nowych ludzi. Zaczął pracować z pewnym chrześcijaninem, który opowiadał mu o sobie, o tym, jakim był człowiekiem zanim poznał Chrystusa. Al Fadi nie mógł uwierzyć, że człowiek jest w stanie się tak zmienić. Zaprzyjaźnił się z nim, a ten zaprosił go w pewnym momencie na wieczerzę wigilijną. I to był przełom.
Nowe patrzenie
Był to pierwszy moment, w którym Al Fadi odważył się podjąć duchowy dialog z chrześcijanami. Wciąż chciał nawrócić ich na islam. Gdy jednak zaczęli rozmawiać, okazało się, że jego przyjaciel i jego rodzina opowiedzieli mu o swoim doświadczeniu Pana Boga. Były to argumenty, z którymi trudno było dyskutować Al Fadiemu, ponieważ miał on zupełnie inne przekonanie o Jezusie i Jego ukrzyżowaniu niż nauczano go w domu. Fadi zdał sobie sprawę, że ci ludzie podobni są do rodziny, którą wcześniej poznał. Mieli podobną postawę i podobnie wobec siebie się zachowywali. Mówili o swoim doświadczeniu Boga, który zmienił ich życie. To zaczęło głęboko zastanawiać Fadiego. Potem przyszedł pierwszy kryzys i zwątpienie. Al Fadi przestał chodzić do meczetu na copiątkowe modlitwy, przestał pościć i modlić się w domu. Miał poczucie winy, ponieważ w islamie wierzy się, że Bóg za taką postawę ukarze człowieka. – Obie te rodziny zesłał mi Pan, żeby zasiać we mnie ziarno – mówi po latach Al Fadi – wtedy jeszcze tego nie rozumiałem, byłem w rozterce, nie wiedziałem, co mam zrobić – dodaje.
Jego znajomi chrześcijanie namawiali go, by poszedł z nimi do kościoła, jednak Al Fadi się nie zgadzał. Oni jednak nie rezygnowali i po półtorej roku Fadi się zgodził. Jak wspomina: 1 maja 2001 r. obudziłem się i powiedziałem sobie, że chcę to już mieć za sobą – mówił. Gdy w końcu trafił do kościoła, był zszokowany. Myślał o chrześcijanach, że siedzą w kościele, słuchając kapłana. Tymczasem tamci śpiewali i chwalili Pana Boga. Usłyszał wtedy, że wielbią Pana Boga, ponieważ wierzą, że Jezus naprawdę uwolnił ludzi od jarzma grzechu i właśnie tę ofiarowaną wolność świętują. Al Fadi zaczął chodzić do kościoła, gdzie słyszał o Jezusie, o krzyżu, ojcostwie Boga, o synostwie Jezusa z Ewangelii.
Nawrócenie się
Było tak aż do 11 września 2001 r., gdy Fadi był także w kościele. Słyszał akurat fragment z Pisma o miłowaniu nieprzyjaciół. Czuł się zawstydzony, ponieważ zdał sobie sprawę, że ci chrześcijanie naprawdę podążają za Bogiem, że Bóg uczy ich raczej kochać niż nienawidzić. Porównywał tę postawę do siebie: jeszcze kilka lat wcześniej był w stanie wyjechać na wojnę. Fadi wiedział, że musi podjąć decyzję, czy wybiera Jezusa, czy nie. Podjął ją dopiero w listopadzie 2001 r. Przyjął Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Przypomniał sobie wówczas słowa przyjaciela, który zaprosił go na wigilię Bożego Narodzenia: że można się zmienić. Al widział już, że nie jest już tą samą osobą. Zaczął studiować Biblię i coraz bardziej się w nią zagłębiać. Bóg zmieniał jego serce. Mimo że potem odczuwał wątpliwości co do ujawniania swojego świadectwa nawrócenia (bał się, że ktoś może go zabić), Bóg dawał mu nadzieję i siłę do tego, by przekonywać innych do Boga. Al Fadi doświadczył tego, że Bóg przekonuje do siebie w wolności i ogromnej miłości.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |