Jedna z nominowanych Agata Puścikowska, fot. PAP/Tomasz Gzel

Agata Puścikowska o „Siostrach nadziei”: Boże, proszę, by nie musiało być drugiej części tej książki

Pisałam już książki historyczne, pisałam o czasach II wojny światowej, ale nigdy nie przypuszczałam, że ta historia stanie się rzeczywistością, że to będzie to samo tylko w innym czasie, w innym miejscu – mówi Agata Puścikowska, pisarka i publicystka. Niedawno premierę miała jej książka „Siostry nadziei”. Autorka opowiedziała w niej historie zakonnic „walczących” na froncie ukraińskim.

Słowo walczących autorka bierze w cudzysłów, ale jak przekonuje – one naprawdę walczą. Nie z bronią w ręce, nie w wojennych okopach, ale walczą. Walczą o ludzkie życie, o Ukraińców, którzy zostali w ojczyźnie, o ich godność i poczucie, że nie są sami. Autorka spotkała się z dziennikarzami, by porozmawiać o pracy nad książką. W spotkaniu wzięły udział też dwie siostry – bohaterki książki: s. Alicja Jonasza Bukowska, elżbietanka, która na co dzień żyje w Czarnomorsku, oraz s. Teresa Matyja – salezjanka z Odessy.

Agata Puścikowska, fot. PAP/Tomasz Gzell

Moment próby

– Wojna to rzeczywistość, z którą przyszło mierzyć się nie tylko żołnierzom, ale i cywilom. Nie tylko mężczyznom, ale i kobietom, w tym kobietom w habitach. Te ostatnie w wyjątkowy sposób poczuły w czasie wojny przynaglenie, by wszystko, w co wierzą – wiarę, nadzieję i miłość – realizować w codziennym, cichym działaniu, także w dramatycznym momencie próby – mówi Agata Puścikowska. Te słowa potwierdziła siostra Teresa. – Tak ekstremalny czas jest testem formacji, wiary i kondycji psychicznej. Takie sprawy sprawdzają się w sytuacji niespodziewanej, która spada jak grom z jasnego nieba. Nasze człowieczeństwo wystawiane jest wtedy na próbę. I możemy przekonać się, jak blisko Boga jesteśmy – mówi salezjanka. Od razu jednak podkreśla, że nie czuje się bohaterką.

>>> Rekordowa liczba uczestników akcji „Milion dzieci modli się na różańcu”

Autorka książki i jej bohaterki: s. Alicja Jonasza Bukowska, elżbietanka oraz s. Teresa Matyja, salezjanka, fot. PAP

Oczywista decyzja

– Jeszcze przed wybuchem dzwonili do mnie z konsulatu, żeby wyjeżdżać. Dla mnie to było nie do pomyślenia. Byłam świadoma, że nie wszyscy zdołają uciec. Ludzie tam zostaną. I co z nimi będzie, jeśli my ich zostawimy? – pytała. Zaznaczyła, że dla niej decyzja o pozostaniu była oczywista. Podobnie uczyniły jej trzy współsiostry. Bóg powoli pokazywał nam, co robić. Włączałyśmy się w wolontariat w Caritas, po prostu byłyśmy z ludźmi. Jesteśmy tutaj po to, żeby im pokazać, że ich kochamy – opowiadała. Zastrzegła, że dzięki temu, że są na miejscu, mogą przekazywać najbardziej potrzebującym w Odessie pomoc, którą otrzymują od różnych zagranicznych organizacji.

fot. PAP/Tomasz Gzell

Siostra Alicja Jonasza Bukowska, elżbietanka z Czarnomorska, mówiła, że przed wybuchem wojny miała poczucie, że wszystko, co robi, „to jeszcze nie jest to miejsce, w którym Pan Bóg chce, żebym była”. – Tym miejscem stała się Ukraina. Od początku pokochałam ten kraj – wyjaśniła. Choć w Ukrainie mieszka od dwóch lat, wybuch wojny zastał ją na rekolekcjach w Polsce. Jej pierwszą myślą było: „Muszę wracać do domu”. – Moja posługa przed wojną wyglądała tak samo jak teraz. My robimy to samo, cały czas. Zmieniła się tylko skala tej pomocy – mówiła. W Czarnomorsku mieszka z jedną siostrą w maleńkiej wspólnocie. Jeszcze przed wojną zimą wydawały herbatę i kanapki kilku osobom w kryzysie bezdomności. – Kiedy zaczęła się wojna, liczba osób przychodzących po pomoc zwiększyła się. W tej chwili codziennie przychodzi do nas 50 mieszkańców. Przychodzi do nas już stała ekipa – osoby w kryzysie bezdomności i przesiedleńcy wewnętrzni, którzy stracili wszystko – opisywała. Siostry postanowiły gotować dla nich zupę. – Mamy maleńką kuchnię, nie jesteśmy w stanie we dwie ugotować więcej, bo nawet samo obieranie warzyw dla tylu osób pochłania ogromną ilość czasu – przyznała. Choć od razu dała: „Niekiedy mamy wrażenie, że ta zupa cudownie się rozmnaża”.

fot. PAP/Tomasz Gzell

Małe cuda

Siostry podkreślają, że często są świadkami także innych małych cudów. – Ostatnio wszystko nam się skończyło, nie miałyśmy z czego tej zupy ugotować. Wtedy przyjechał do nas ksiądz spod Lwowa i przywiózł nam pół tony makaronu – wspomina siostra Jonasza. Podkreśliła, że zdaje sobie sprawę z grożącego jej niebezpieczeństwa, ale śmierci się nie boi. – To nie jest bagatelizowanie śmierci i zagrożenia. Chodzi o poziom relacji z Bogiem. Jeżeli ta relacja jest głęboka, to ja się czuję gotowa na śmierć i nie obchodzi mnie, czy jutro spadnie na mnie bomba, czy nie. Wiem, że jestem na swoim miejscu, że spełniam swoje zadanie i jestem z Nim pogodzona. I to mi wystarczy – powiedziała. – Wszyscy w tym kierunku idziemy i szybciej bądź później ten próg przekroczymy. A kiedy to się stanie? Pan Bóg zdecyduje. To wielka łaska – nie bać się śmierci, ale nie przez jej bagatelizowanie, ale przez pewność, że jesteśmy w rękach Boga – dodała siostra Teresa.

Schron w Charkowie, fot. PAP/Andrzej Lange

Rozmowy w schronach

To nie pierwsza książka Agaty Puścikowskiej o kobietach na wojnie. Na swoim „koncie” ma już bowiem publikację „Wojenne siostry”. To historia II wojny światowej i zakonnic, które nie chowały się przed wojną i okupacją w zakonach, ale niosły pomoc wszystkim, którzy tego potrzebowali. Pomagały ukrywać się partyzantom, dostarczały żywność. – Czy tego samego nie widzimy teraz w Ukrainie? – pyta retorycznie pisarka. „Siostry nadziei” to zapis historii kobiet z 22 zgromadzeń zakonnych. – Książką tą chciałam w sposób symboliczny podziękować kobietom, które walczą w Ukrainie o godność każdego człowieka. Rozmowy z siostrami zmieniły również mnie – mówi autorka i przyznaje, że przy pracy nad tą książką przelała wiele łez. Opisała nie tylko historie sióstr zakonnych z Polski, ale też kilka historii Ukrainek i Ormianki.

>>> „Ubodzy w posłudze ubogim” – polskie siostry zakonne o pomocy charytatywnej

Ukraińscy wewnętrzni migranci, fot. EPA/ROMAN PILIPEY

To się nie dzieje naprawdę”

Rozmowy z siostrami przeprowadzała m.in. za pośrednictwem komunikatorów internetowych, często w nocy, kiedy one były w schronach. – Miałam takie wrażenie, że to się nie dzieje naprawdę – mówił Puścikowska. Jak podkreśla, kobieta na okładce książki to siostra Małgosia, kapucynka z Krasiłowa, która nie przyjechała do Ukrainy na wojnę, tylko na misję. – Wybuchła wojna i pojawiło się pytanie: zostawać czy uciekać? Od matki generalnej usłyszała: „Uciekaj, jest niebezpiecznie”. Wszyscy byli przerażeni. Ona została – zaznaczyła. – Siostry żyją tam w ogromnym niebezpieczeństwie, ale robią wszystko, żeby to niebezpieczeństwo oddalić od swoich podopiecznych: od dzieci, od tysięcy wewnętrznych uchodźców, którzy się u nich chronią, i od osób zależnych, starszych i chorych – mówi Agata Puścikowska. Autorka przyznała, że jej zdaniem siostry często ryzykują własnym życiem, nie odchodząc od łóżek osób chorych, które nie są w stanie zejść do schronów, gdy jest ostrzał.

Przetrwać zimę

Siostra Teresa i siostra Jonasza mówią wprost: „Nadchodząca zima będzie trudna i decydująca”. W ostatnich dniach wiadomości z Ukrainy dotyczą głównie rosyjskich ataków na infrastrukturę krytyczną – zapewniającą Ukraińcom dostawę ciepła i prądu. – Dziękuję Agacie Puścikowskiej za tę książkę. To bardzo ważne, by zachować tę historię na przyszłość. Teraz musimy jednak myśleć przede wszystkim o teraźniejszości, o ciągle trwającej wojnie. Tam dzieją się wielkie rzeczy i jednocześnie codzienne dramaty – mówi ks. Leszek Kryża, dyrektor Biura Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Jak podkreśla, Zespół stara się pomagać i współuczestniczyć w tym dramacie. – Mam nadzieję, że „Siostry nadziei” będą niedługo już wyłącznie książką historyczną – mówił ks. Kryża. – Teraz jednak musimy przygotować się na zimę. Rozmawiałem z księżmi, którzy są w Chersonie, Charkowie i Kijowie. Wszyscy mówią, że to będzie bardzo trudny czas. W Kijowie podziemia kościołów służą jako schrony i ogrzewalnia – wyjaśnił.

>>> Światełko dla Ukrainy – zbiórka dla mieszkańców Izium

Dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie ks. Leszek Kryża TChr i Agata Puścikowska, fot. PAP/Tomasz Gzell

Zespół Pomocy Kościołowi w Potrzebie organizuje zbiórkę, dzięki której będzie można kupić piece, tak zwane kozy, które w tych warunkach najlepiej zapewnią ogrzewanie. Wiele organizacji prowadzi też akcję wstawiania szyb w okna, które zostały zniszczone w czasie bombardowań i ostrzałów. Niekiedy – gdy środków i możliwości jest mniej – w miejsce okien wstawiane są płyty paździerzowe. – To rozwiązanie prowizoryczne, ale na zimę wystarczy, pomoże przetrzymać chłody – mówił ks. Kryża.

>>> XIV Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym poświęcony Ukrainie

– Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że ta zima będzie wymagająca również w Polsce. Inflacja i wysokie ceny energii sprawiają, że i Polakom nie jest już łatwo. Mamy jednak nadzieję, że nie zapomnimy o naszych sąsiadach. W historii niejednokrotnie pokazywaliśmy, że potrafimy stanąć na wysokości zadania. Nawet gdy mieliśmy niewiele, potrafiliśmy się dzielić podkreśliła Agata Puścikowska. I dodała: „Panie Boże, proszę, żeby nie musiało być drugiej części tej książki”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze