fot. archiwum Alicji Zyznarskiej

Alicja Zyznarska: uśmiech Tomka przypomina o obecności Jezusa w naszym domu [ROZMOWA]

„Wierzymy, że Pan Bóg powołał Tomka do życia, bo ma dla niego najlepszy plan. I zadania do spełniania. Wierzymy, że gdy Tomek cierpi, to jest to cierpienie zbawcze, tylko chwilowe i nie mniejsze niż łaski, które są dla niego przygotowane. Często też mamy wrażenie, że uśmiech i tulenie Tomka przypomina nam o obecności Pana Jezusa w naszym domu” – mówi Alicja Zyznarska, matka trójki dzieci, w tym Tomka, u którego w czasie ciąży wykryto wady letalne.

W Dzień Dziecka – w rozmowie z Maciejem Kluczką – mówi o pięknych, ale i trudnych chwilach macierzyństwa. Pani Alicja podkreśla, że w codziennym życiu bardzo ważna jest dla niej wiara i Boża obecność, która umacnia. „Poczucie Bożej obecności daje spokój i radość, która udziela się również dzieciom” – dodaje. W wzmaganiu się z codziennymi wyzwaniami Alicja Zyznarska może liczyć m.in. na pomoc Fundacji Evangelium Vitae oraz wrocławskiego hospicjum perinatalnego.

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Czy macierzyństwo zawsze jest piękne? Czy miewa również cienie? Wyzwania? Jakie w Pani życiu / macierzyństwie były największe? 

Alicja Zyznarska: – Zawsze piękne, ale to pełnia życia we wszystkich jego przejawach! Chyba już w Księdze Rodzaju była mowa o tym, że opuściliśmy raj i lekko nie będzie. Nie wiem, czy na to się można nastawić czy przygotować, ale mnie pociesza zapowiedź, że krzyż nie będzie większy niż łaska. Postaram się dziś zatem nie lukrować rzeczywistości. Przyznaję zatem, że to duży trud, gdy cierpi moje dziecko, a ja nie umiem mu pomóc. Takich chwil nie jest jednak aż tak dużo, a przeważa wesoła codzienność.

>>> Jak dzieci nawracają rodziców [FELIETON] 

Tomek z rodzeństwem, fot. archiwum Alicji Zyznarskiej

A co jest najpiękniejszego w relacji mamy z dzieckiem?

– Pojawienie się Tomka na świecie nauczyło mnie, że serce matki stworzone jest do kochania miłością bezwarunkową. Ona jest często zakryta różnymi słabościami czy planami. Bywam przecież zmęczona. Przychodzą czasami myśli, by dało się wadę mojego synka zoperować czy zrehabilitować, aby było normalnie. Ale w głębi serca nie przeszkadzają mi niedoskonałości mojego dziecka i kocham bardzo wszystkie moje dzieci – od stóp do głów.

Co – według – jest najistotniejsze w budowaniu dobrych i silnych relacji z dzieckiem? 

– Dla mnie najważniejsze było przyjęcie mojej słabości, faktu że nie jestem idealna. Wydaje mi się, że dopiero od tego momentu zaczęła się też moja droga autentycznej modlitwy, kiedy bez oczekiwań i koncentracji na planach, mogłam zacząć cieszyć się codziennością, Bożymi planami przygotowanymi dla mnie na ten dzień. Wtedy też lepiej widzę, że na prawdę Pan zaspokaja moje potrzeby, daje mi odpocząć, mimo że może trochę inaczej, niż ja to sobie wyobraziłam. Tak to odbieram; ten dobry codzienny czas i poczucie Bożej obecności daje spokój i radość, która udziela się również dzieciom. 

fot. archiwum Alicji Zyznarskiej

Czy pamięta Pani ten dzień, kiedy dowiedziała się że Pani dziecko będzie zmagało się z problemami zdrowotnymi?

– Oczywiście, pamiętam tę chwilę. Była wtedy nadzieja, że jednak wszystko będzie dobrze. No i faktycznie, jest lepiej niż myślałam. W połowie ciąży dowiedzieliśmy się, że mózg Tomka nie rozwija się prawidłowo. W czaszce zbierało się zbyt dużo wody ze względu na niedrożny wodociąg Sylwiusza. Najpierw analizowaliśmy możliwości leczenia operacyjnego, trafiliśmy pod opiekę hospicjum perinatalnego, gdzie mieliśmy dostęp do najlepszych ekspertów w tej dziedzinie. Szybko jednak okazało się, że na obecnym etapie medycyna nie może Tomkowi pomóc. Szykowaliśmy się zatem na najgorsze.

Jakie myśli wtedy Pani towarzyszyły? Czy przemknęła myśl o aborcji

– Wielokrotnie widzieliśmy pustą główkę naszego dziecka na monitorze USG. Wciąż się modliliśmy o cud uzdrowienia, jednak chcieliśmy mu po prostu pozwolić spokojnie odejść. Niby podchodziliśmy do sprawy racjonalnie, jednak wciąż dawały nam nadzieję przytaczane historie o zaskakujących medycynę scenariuszach. No i proszę, okazało się, że my też do tej listy dołączyliśmy, bo mimo że Tomek urodził się z jednym centymetrem mózgu, to jest już z nami pięć lat i rozwija się w zdecydowanie lepiej niż wszyscy przewidywaliśmy.

fot. archiwum Alicji Zyznarskiej

Jak bardzo te problemy zdrowotne zmieniły Wasze codzienne życie?

– Tomek ma się ostatnio całkiem nieźle. Po czterech latach został wypisany z hospicjum dla dzieci, bo minął stan zagrożenia życia. Obecnie ma zastawkę, rozległe wodogłowie i padaczkę. W ogóle jest ciekawym człowiekiem, bo wciąż się rozwija, ale też miewa spadki formy. Był taki rok, gdy przez 365 dni zmagał się z przewlekłą gorączką niewiadomego pochodzenia. Niby nic, a jednak było to niepokojące i uciążliwe.

Z drugiej strony, Tomek jest naszym trzecim dzieckiem i wiele z naszych wyzwań związana jest po prostu z codziennością wielodzietnej rodziny. Dużo się dzieje i każdemu staramy się poświęcić uwagę, co czasami jest trudne przy tej ilości zadań i potrzeb. Doceniam to, że otrzymujemy wiele pomocy, życzliwości i wyrozumiałości.

Czy bycie mamą dziecka z niepełnosprawnościami jest równie piękne jak innych mam?

– Przyjęło się myśleć, że bycie mamą niepełnosprawnego dziecka jest trudniejsze. I oczywiście są powody do takiego myślenia, ale nie wiem, czy jest sens te sytuacje porównywać. Muszę przyznać, że zanim pojawił się Tomek, z dużym trudem przychodziło mi łączenie aspiracji zawodowych i macierzyńskich. Wciąż brakowało mi czasu na odpoczynek, czasu z dziećmi, czasu na wykonanie moich zadań na zadowalającym mnie poziomie. Tomek był jakby ukoronowaniem tej lekcji. Dzięki niemu zrozumiałam, że moje szczęście nie jest w moich rękach, a spełnić się mogę dopiero wtedy, gdy wypuszczę lejce z rąk i przyjmę powołanie, które dał mi Bóg.

Jaką pomoc takiej mamie jak Pani oferuje Kościół?

– Dla mnie kluczowa jest wizja świata, która nie zamydla prawdy o cierpieniu i przyjmuje ludzkie słabości. To dla mnie bardzo ważne, że jest wokół mnie więcej osób, które widzą w moim chorym, opóźnionym w rozwoju dziecku przede wszystkim człowieka. Wierzymy, że Pan Bóg powołał Tomka do życia, bo ma dla niego najlepszy plan i zadania do spełniania. Wierzymy, że jak Tomek cierpi, to jest to cierpienie zbawcze, tylko chwilowe i nie mniejsze niż łaski, które są dla niego przygotowane. Często też mamy wrażenie, że uśmiech i tulenie Tomka przypomina nam o obecności Pana Jezusa w naszym domu. 

fot. archiwum Alicji Zyznarskiej

A jak wiara pomaga w byciu dobrą mamą? Ma Pani szczególną relację z Maryją? 

Nie wiem, czy jestem dobrą mamą, ale staram się nią być. I dziękuję za to pytanie, bo faktycznie wiara – Boże wsparcie i Jego obecność – jest dla mnie wielkim wzmocnieniem. Myślę, że żaden człowiek, słowo czy prezent nie jest w stanie pocieszyć matki cierpiącego dziecka. Doceniam też bardzo Matkę Bożą, którą często proszę o pomoc, a która też patrzyła na krzyż i konanie Swojego Syna. I w tych sytuacjach prędzej czy później przychodzi ukojenie i pocieszenie. A czasem także i rozwiązanie. Niekiedy dzieje się to aż do takiego stopnia, że mam wrażenie, że jestem najszczęśliwszą osobą w okolicy. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze