Fot. Sten Ritterfeld/unsplash

Bądź offline. Choć przez chwilę [FELIETON] 

FOMO, czyli strach przed tym, że coś nas ominie – fear of missing out – czasem pewnie dopada każdą i każdego z nas. Łapiemy się na tym, że przez kilkanaście minut nie używaliśmy telefonu. Nerwowo więc po niego sięgamy, by sprawdzić, czy świat wciąż jest na miejscu. A przecież naprawdę nie musimy wszystkiego wiedzieć teraz, zaraz, natychmiast. W ten sposób ucieknie nam życie. 

Mam przy łóżku kalendarz zdzierak, w który codziennie mogę przeczytać jakieś hasło. Myśli te powstają dzięki Loesje, międzynarodowej organizacji, która organizuje m.in. specjalne warsztaty. Ich uczestnicy wspólnie pracują nad stworzeniem różnych haseł, które dają do myślenia. Mój kalendarz zawiera właśnie takie hasła. Codziennie rano zdzieram kartkę, by zobaczyć zdanie, które nierzadko wywołuje we mnie liczne refleksje. 

>>> W internecie łatwiej spotkać „12-letniego Wojtka” niż bł. Carlo Acutisa [KOMENTARZ] 

Pobudka 

 „Rozładował mi się telefon. Będzie co opowiadać wnukom”. To jedno z haseł, które ostatnio mnie „obudziło”. Dosłownie – bo przecież przeczytałem je na „dzień dobry”. A z drugiej strony obudziło też moje myślenie – zwłaszcza dotyczące tego, jak wiele tracimy, siedząc wciąż wpatrzeni w ekrany smartfonów, tabletów, laptopów, telewizorów itd. Zresztą, pisząc te słowa też korzystam z sieci i z komputera… Chcąc być non stop online, tracimy wiele z tego, co może dać nam świat offline. Sam się ostatnio złapałem na wspomnianym na wstępie FOMO. Przekładałem dane z jednego telefonu do drugiego. Przez jakieś dwie godziny trwał transfer danych i nie mogłem w tym czasie używać telefonu. I tak jak wielokrotnie zdarza mi się nawet na kilka godzin zapomnieć o telefonie i być offline, tak ten przymusowy brak dostępu do sieci zdecydowanie zauważyłem. Dawał mi się we znaki, czułem niecierpliwość – kiedy wreszcie będę mógł sprawdzić, czy ktoś czegoś nie napisał, nie dodał na story itd. Nagle poczułem, ze tak wiele tracę, że na pewno wydarza się coś wielkiego w skali świata… Ta sytuacja pokazała mi, że siedząc wciąż w ekranach daleko jako społeczeństwo nie zajdziemy. Prawdziwe życie toczy się przecież offline! A świat przez te dwie godziny nie zniknął. 

Fot. Jan Vasek/jeshoots.com/unsplash

Niech telefon się rozładuje 

Mocno przemówiło do mnie przywołane już hasło. „Rozładował mi się telefon. Będzie co opowiadać wnukom”… Przecież nie będziemy opowiadać następnym pokoleniom o tym, jak wyglądało nasze życie w sieci. To, co się tam dzieje, może i jest ciekawe – ale najczęściej tu i teraz. Już za kilka nie będziemy nawet pamiętać, jakie rolki dziś przeglądaliśmy i o czym postanowili nas poinformować influencerzy. A jeśli dojdzie do symbolicznego rozładowania telefonu i będziemy musieli skonfrontować się z rzeczywistością offline… To mogą przydarzyć nam się przygody, o których z wypiekami na twarzy opowiemy kolejnym pokoleniom. „Rozładowanie telefonu” może być symboliczne. Nie chodzi przecież o to, by czekać, aż wyczerpie się bateria i faktycznie nie będziemy mieli możliwości naładowania jej. Nie, offline nie mamy być tylko w takich „przymusowych” chwilach. To z naszej inicjatywy powinno dochodzić do chwilowego odcięcia się i do zauważenia świata poza siecią. Powinniśmy chcieć być trochę poza światem wirtualnym, powinniśmy chcieć trochę pożyć. Bo przecież funkcjonowanie non stop w świecie wirtualnym to nic innego jak zwykłe egzystowanie – z życiem ma to niewiele wspólnego. 

Oderwij się 

Przez cały rok mamy mnóstwo okazji do aktywności pozawirtualnych. I jeśli tylko chcemy – to możemy je realizować. Doceńmy jednak szczególnie walory tej części roku, w której właśnie jesteśmy. Lato i wczesna jesień dają nam przecież ogrom możliwości spędzenia czasu np. na łonie natury. Dni są wciąż ciepłe, a bywa że gorące. Wieczory nadal są przyjemnie ciepłe (wiem, bo sam wczoraj wyszedłem po 22 na osiedle i przez godzinę sobie spacerowałem). Wyjdźmy wiec z domu i zróbmy coś na dworze. Może w któryś dzień pójdziesz nad okoliczne jezioro lub rzekę i posiedzisz tam przez kilka godzin? Możesz tam odpocząć przy książce, rozmowach z przyjaciółmi, kąpieli w jeziorze i nawet przy małej drzemce. A może pójdziesz na długi spacer? Lub skorzystasz z jakiegoś sportu – to dobry czas choćby na rowerowe wycieczki. A może odetniesz się od sieci, zwiedzając jakieś muzeum w swojej miejscowości, którego nigdy jeszcze nie odwiedziłeś? A może wsiądziesz do pociągu lub autobusu i zrobisz sobie jakiś krótki, może nawet tylko kilkugodzinny, wypad? Korzystajmy z tego czasu, z wciąż jeszcze dość długich dni! To przecież nic innego jak… dar od Boga! Oderwanie od bycia online dobrze nam zrobi – na wielu płaszczyznach. Będzie na pewno o czym opowiadać wnukom, ale też ucieszy się z tego nasze „ja” – ciało, duch i psychika. W ten tylko zyskamy! 

Fot. Sten Ritterfeld/unsplash

„Stereotypy to wzorce jak nie myśleć”. Na zakończenie zostawiam Wam do refleksji kolejne hasło, które przyniósł mi mój zdzierak. To przemyślcie już sami. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze