Parafia w Kokotku, arch. Katarzyna Jączyńska/OMI Kokotek
Bartosz Madejski OMI: parafia musi wychodzić do ludzi [ROZMOWA]
W liturgiczne wspomnienie św. Jana Marii Vianneya, patrona proboszczów, rozmawiamy z o. Bartoszem Madejskim OMI o doświadczeniu bycia proboszczem w parafiach oblackch (Kokotek, Katowice, Poznań) i o tym, czym one różnią się od parafii diecezjalnych czy prowadzonych przez inne zgromadzenia zakonne

Anna Gorzelana: Święty Eugeniusz de Mazenod, założyciel oblatów, nie działał w ramach parafii, ale wychodził do ubogich, do tych z którymi Kościół miał najmniejszy kontakt, prowadząc rekolekcje, misje parafialne czy ewangelizacje uliczne. Jak w takim razie parafia może realizować misyjny wymiar charyzmatu oblackiego?
Bartosz Madejski OMI: – To jest ogromne wyzwanie, najtrudniejsze – uczynić parafię ewangelizującą. W parafii jest wiele działań „do wewnątrz”, dla tych, którzy już są w Kościele, a jak działać na zewnątrz?
Odkryliśmy, że kluczem są momenty przygotowań do sakramentów: chrzest, pierwsza Komunia, bierzmowanie, ślub – wtedy często trafiają osoby, które przyszły bardziej z tradycji niż z wiary. Trzeba wówczas dobrze ich przyjąć, dać im dobrą katechezę, zaprosić do relacji z Bogiem. Robiliśmy też rekolekcje dla dzieci komunijnych i ich rodziców.
Ojciec miał okazję posługiwać w różnych parafiach, każda z nich w inny sposób realizuje charyzmat oblacki. Czy może Ojciec opowiedzieć o tej najmniejszej?
– Tak, pracowałem jako proboszcz w Kokotku, trzystuosobowa wspólnota. Miejsce wiejskie, którego początkowo się trochę bałem – i ze względu na remonty, i na specyfikę środowiska. Ale okazało się, że to było piękne doświadczenie. Poprzedni proboszcz zostawił tam żywą wspólnotę młodzieżową, więc było na czym budować.

To chyba nie były duże grupy?
– W tak małej parafii zna się wszystkich po imieniu. Ksiądz staje się prawie członkiem rodziny. I to nie jest tylko sielanka – to przestrzeń bardzo wymagająca, ale też bardzo twórcza. Przykładowo: do pierwszej Komunii świętej przygotowywała się grupka czterech dzieci. Z rodzicami spotykaliśmy się wspólnie – najpierw modlitwa, potem kawa w kuchni, a dzieci miały katechizm. To było niesamowicie rodzinne, pełne ciepła.
Bardzo dobrze się pracowało, tak indywidualnie. I wiele napięć, które można odczytywać jako „antykościelne”, znikało zupełnie. Wszystko działo się w stylu bardzo familijnym. Gdy ktoś nie przychodził na spotkanie, to się szło do niego później, ale nie ze skargą, ale z troską, czy nic się nie stało – czy wszystko dobrze. Nie wszyscy byli na początku chętni na tak indywidualną formę budowania wspólnoty, ale potem dziękowali.
Jak jeszcze „parafia” oblacka wychodzi do ludzi?
– Także kolęda to okazja do rozmowy, do zbliżenia. Podobnie jak pogrzeb – moment, w którym ktoś przeżywa stratę, a więc jest otwarty na słowo pocieszenia. Były też próby chodzenia „od drzwi do drzwi” – coś w rodzaju odwiedzin ewangelizacyjnych. Robiliśmy też koronkę do miłosierdzia Bożego na ulicach, raz w miesiącu. Kajaki z Jezusem, narty z Jezusem – trochę „półświeckie” formy, ale z duchem modlitwy. Działało to dobrze. To było dla mnie największe wyzwanie – żeby parafia była naprawdę misyjna.

Czy w takiej wspólnocie nie brakuje struktur duszpasterskich, grup parafialnych?
– Grupy były – Żywy Różaniec, ministranci, wspólnota wolontariacka – ale nie było sensu ich specjalnie rozdzielać. Wspólnota działała jako całość. A najważniejsze, że wszystko było robione wspólnie – dekoracje, akcje charytatywne, modlitwy. To dawało ogromną siłę.
W czym przejawia się duch oblacki w takiej parafii? Jak ludzie to zauważają?
– Zdecydowanie to zauważają, choć nie zawsze potrafią to nazwać. Często mówią po prostu: „u was jest jakoś inaczej”. I to „inaczej” to nasza wspólnotowość – także między nami, oblatami. Dzielimy się obowiązkami, nie tworzymy „księży jednoosobowych”. Ludzie widzą, że jesteśmy razem, że się wspieramy, że żyjemy jak bracia. Myślę też, że wyczuwają nasze podejście: proste, serdeczne, bez dystansu.
Czy oblacka parafia jest bardziej misyjna?
– Taki jest nasz ideał. Staramy się wychodzić do tych, którzy są dalej od Kościoła – jak św. Eugeniusz de Mazenod. To trudne, bo parafia sama w sobie generuje mnóstwo obowiązków. Ale są okazje, o których już wspomniałem – przygotowanie do sakramentów, kolęda, pogrzeby – wtedy staramy się głosić Ewangelię z mocą, w prostych gestach. Rekolekcje dla rodziców dzieci komunijnych, które wielu rodziców przemieniły. Tak samo te kajaki, narty… Wszystko po to, by dotrzeć dalej.

A co z misjami wyjazdowymi, z szerzeniem Dobrej Nowiny, co jest częścią charyzmatu oblackiego? Jak świeccy się w nie angażują?
– Tak, działa u nas Oblacki Wolontariat Misyjny, szczególnie przy młodzieżowym duszpasterstwie NINIWA. Młodzi ludzie co roku przygotowują się duchowo, a potem wyjeżdżają – do Afryki, Ukrainy, Czech. Czasem są to osoby starsze – pielęgniarki, lekarze. Zdarzają się też inicjatywy indywidualne – ktoś chce sfinansować budowę studni czy wesprzeć edukację w Afryce. Staramy się łączyć ludzi z misjonarzami, pokazywać, że misje to nie tylko wyjazd – to sposób życia.
Czyli parafia może być misyjna – w pełnym tego słowa znaczeniu.
– Tak, ale to niełatwe. Dla mnie największym wyzwaniem jako proboszcza zawsze było jedno: czy naprawdę jestem misyjny? Czy naprawdę wychodzę, szukam, towarzyszę? To pytanie mnie nie opuszcza.
Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów. Prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i w Turkmenistanie. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu. Obecnie generałem zgromadzenia jest o. Luis Ignacio Rois Alonso OMI.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
| Zobacz także |
| Wasze komentarze |
Święty, który w ciągu doby w konfesjonale spędzał nawet 17 godzin [PATRON DNIA]
Bp Balcerek do proboszczów: nie bądźmy urzędnikami
Kościół wspomina dziś św. Jana Marię Vianneya – patrona proboszczów [PATRON DNIA]





Wiadomości
Wideo
Modlitwy
Sklep
Kalendarz liturgiczny