fot. PAP/EPARUNGROJ YONGRIT

Beatlesi i ich relacje z wiarą i z Bogiem

W pół wieku po zakończeniu wspólnych występów, popularność Beatlesów nie maleje, a liczba ich fanów zdaje się wrastać w miarę upływu dziesięcioleci. Ich fenomen nadal zachęca do refleksji dotyczących także sfery religii. K.V. Turley, mieszkający w Londynie korespondent katolickiego portalu „National Catholic Register” (NCR ) w artykule nie podważa faktu, że ich życie i twórczość szły w parze ze zmierzającym dużymi krokami w kierunku sekularyzacji światem, a szczególnie Anglią, dostrzegł jednak pewne „przebłyski religijne” w ich działaniach.

Poza krótkim epizodem fascynacji ruchem Hare Kryszną autor wskazał na pewne związki z katolicyzmem, szczególnie u George’a Harissona i Paula McCartneya. Obaj zostali ochrzczeni w wierze katolickiej (dwaj pozostali pochodzili z rodzin anglikańskich) i niekiedy dawało to o sobie znać w ich twórczości, może najbardziej w piosence McCartneya „Let it Be” (Niech tak będzie), w której śpiewa on o „szepczącej mu słowa mądrości Matce Maryi”.

Anglia lat 60-tych

Publicysta zauważył, iż atmosfera religijna lat sześćdziesiątych w Anglii znacznie różniła się np. od ówczesnej Ameryki. „Można śmiało powiedzieć, że chrześcijański wpływ na wychowanie tych czterech mężczyzn był znikomy. Słowo «nominalny» ledwo to obejmuje. Cała czwórka była częścią powojennej Wielkiej Brytanii, która nie słynęła z gorliwości religijnej. W istocie w tamtych latach kraj stawał się coraz bardziej świecki, a religię zepchnięto do sfery prywatnej. W przeciwieństwie np. do Irlandii czy Stanów Zjednoczonych Anglik, uważający się za religijnego, był wyjątkiem uchodzącym często za ekscentryka” – przypomniał Turley.

Dlatego też gdy Beatlesi zaczęli swoje podróże artystyczne do USA, nie mogli się nadziwić religijności Amerykanów. Słynne i prowokujące powiedzenie Lennona z 1966, że „nasza grupa pop jest popularniejsza niż Jezus”, które nie wzbudziłoby żadnych kontrowersji w Anglii, gdzie byłoby uznane za „przejaw panteizmu”, po drugiej  stronie oceanu zostało jednak odebrane zupełnie inaczej.

Pomnik Beatlesów w Liverpoolu, fot. PAP/EPA/ADAM VAUGHAN

Autor zauważył, że z powodu gniewnej reakcji w USA na te uwagi muzyk musiał się tłumaczyć z tego, co powiedział, próbując to zbagatelizować. Problem polegał jednak nie tyle na tym, że chciał on obrazić chrześcijan, ile na tym, że w społeczeństwie – a zwłaszcza w świecie artystycznym, w którym się obracał – religia w ogóle, a chrześcijaństwo w szczególności, stała się teraz po prostu nieistotna. „W rzeczywistości bardzo wcześnie i dobitnie Beatlesi zadeklarowali się jako agnostycy. Religia nie była czymś, o czym chcieliby długo dyskutować” – napisał korespondent.

Fascynacja Indiami

Zwrócił uwagę, że później miało się to jednak zmienić wraz z przejściową fascynacją zespołu Indiami (nazywanymi „łonem rodzącym religie”) – tamtejszą kulturą i religiami. W 1966 zmianę tę zapoczątkował Harrison i jego ówczesna żona Patti Boyd, którzy jako pierwsi odwiedzili Indie. Już wcześniej pociągała go muzyka Indii, a po pobycie w tym kraju, częściowo pod wpływem żony, w równym stopniu zainteresował się światem hinduizmu i jego ówczesną formą, modną już wtedy na Zachodzie – ruchem Hare Kryszna. „Ta atrakcja nieuchronnie objęła też pozostałych trzech Beatlesów i ich szerszą świtę i akolitów” – stwierdził brytyjski dziennikarz.

Wiele uwagi poświęcił Johnowi Lennonowi, jego zdaniem, „najbardziej szczeremu z zespołu”. Jego piosenki, jak „Imagine”, nie przestają budzić kontrowersji do dziś, o czym można było się przekonać choćby podczas otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2022 r. Wielu dziennikarzom i kibicom piosenka ta nie przypadła wówczas do gustu i odebrano ją jako „deklarację jawnej opozycji w stosunku do wszelkich przekonań religijnych”.

Beatlesi w 1964 roku, kolejno: John Lennon, Paul McCartney, George Harrison i Ringo Starr, fot. United Press International (UPI Telephoto, commons.wikimedia

Turley uważa jednak, iż „tego rodzaju lirykę też należy traktować z przymrużeniem oka, podobnie jak jego [Lennona] wcześniejsze flirty z religiami Wschodu”. Zdaniem dziennikarza te nowe postawy polityczne stanowiły część świata, w którym Lennon i Yoko Ono [jego żona] się wówczas poruszali. „Był to świat otwarty na nowe wierzenia – tak długo, jak wywodziły się one ze «stajni New Age» i na krytykę instytucjonalnych form religii, odrzuconej jako część tkanki kulturowej społeczeństwa. Awangardowa kontrkultura atakowała ja wówczas ze wszystkich możliwych stron” – zaznaczył autor.

Ze wszystkich Beatlesów Ringo Starr wydawał się najmniej zainteresowany religią. Turley zwrócił uwagę, że to perkusista zespołu jako pierwszy opuścił Indie po 10 dniach, mówiąc pozostałym, gdy siedzieli we wschodnich strojach pokrytych kwiatami, że wybiera się na „jajecznicę z frytkami” – typowo brytyjskie danie dla „niebieskich kołnierzyków”. Cała ta scena przypominała im, iż to ostatnie zainteresowanie jest tak dalekie od ich korzeni, jak tylko jest to możliwe.

Poszukiwanie Boga

W ostatnich latach pojawiły się jednak doniesienia, nieco niejasne, że Starr „znalazł Boga”, choć jak na razie nie wiadomo, o jakiego Boga tu chodzi. Chociaż doszedł do tego samego publicznie głoszonego agnostycyzmu, co trzej jego koledzy z zespołu, to młodzieńczy protestantyzm Starra był najbardziej ewangeliczny ze wszystkich Beatlesów, a więc miał on większy kontakt z Biblią niż pozostali. „Czekamy na dalszy rozwój wypadków i mamy nadzieję, że Starr odkryje także katolicką stronę internetową EWTN” – napisał korespondent NCR.

Paul McCartney, fot. PAP/PA/Danny Lawson

Interesują go jednak najbardziej dziwne „powroty” Harissona i McCartneya przez hinduizm do wiary, którą wyssali z mlekiem swoich katolickich  matek – Irlandek. „Harrison kontynuował zgłębianie hinduizmu, co często ujawniały jego piosenki. Dla katolików jego kontynuacja tej religijnej ścieżki w późniejszych latach może wydawać się jednak zaskakująca, ponieważ mistycyzm i koncepcje religijne, o których mówi, można znaleźć właśnie w katolicyzmie, może nawet bardziej niż w jakiejkolwiek innej religii” – stwierdził Turley.

Jednocześnie przyznał, iż czytając teksty o wychowaniu tego muzyka, można wyczuć, że jego katolicka tożsamość była jedynie kulturowa, przekazana mu przez matkę z Irlandii. Wydaje się, że podobnie jest również w przypadku McCartneya, którego matka – też katoliczka irlandzka – sprawiła, że on i jego brat byli wychowywani przez nominalnie angielskiego protestanta. Można śmiało powiedzieć, że obu gitarzystom brakowało solidnej formacji katolickiej – czytamy w artykule.

Religia odkryta na nowo

McCartney pozostaje jednak tajemnicą. Od człowieka, który wydaje się mieć swój publiczny wizerunek pod ciągłą kontrolą, trudno się spodziewać, że w najbliższym czasie ogłosi on, że na nowo odkrył religię, w której został ochrzczony. „To powiedziawszy, od czasu do czasu mówi on rzeczy, które sugerują, że jest świadom tego, co nadprzyrodzone” – wskazał angielski publicysta katolicki.

„Koncert na dachu” w Londynie w styczniu 1969 – ostatni wspólny występ Beatlesów – ukazał się później w postaci filmu i albumu zatytułowanego „Let It Be”. Piosenka tytułowa, choć przypisywany wspólnie Lennonowi i McCartneyowi, jest w dużej mierze dziełem tego ostatniego. Słowa utworu mówią o „czasach kłopotów” i o „Matce Maryi” przychodzącej do McCartneya i szepczącej mu  „słowa mądrości, że niech tak będzie”.

„McCartney wspominał, że stworzył tę piosenkę we śnie o jego matce Marii i o tym, jak pomogła mu ona stłumić niektóre jego ówczesne lęki, gdy stawał się coraz bardziej sławny. Niektórzy byli rozczarowani, że «Matka Maria» z tej piosenki nie jest nazwana wprost «Matką Bożą». Ale obecność wiernych zmarłych, którzy przychodzą z pomocą bliskim, wyraża głęboką wrażliwość katolicką. Któż może powiedzieć, że takie rzeczy nie mogą się ponownie objawić, wskazując na prawdziwe źródło pokoju, a mianowicie na samego Księcia Pokoju” – zakończył swój artykuł katolicki dziennikarz.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze