Zdjęcie poglądowe, fot. EPA/CLEMENS BILAN

Biskup Amsterdamu: Kościół musi pozostać znakiem sprzeciwu [ROZMOWA]

„Musimy zaakceptować fakt, że jesteśmy znakiem sprzeciwu” – stwierdza w wywiadzie dla amerykańskiego portalu „The Pillar” biskup diecezji Haarlem-Amsterdam Jan Hendriks.  Nie ukrywa, że Holandia jest jednym z najbardziej zsekularyzowanych krajów na świecie. Po Soborze Watykańskim II tamtejszy katolicyzm stał się synonimem „eksperymentalnej” teologii, nadużyć liturgicznych i heterodoksji. Mimo to hierarcha jest przekonany, że Kościół w Holandii wciąż ma wiele do zaoferowania.

Edgar Beltrán, The Pillar:  W jaki sposób Holandia stała się jednym z najbardziej zsekularyzowanych krajów w Europie?

Biskup Jan Hendriks: Katolicyzm był zakazany w Holandii od czasów reformacji aż do czasów Napoleona, więc dopiero w XIX wieku pojawiła się ogromna sieć instytucji katolickich – kościołów, zgromadzeń, szkół, szpitali itp.

W wieku tym istniało bardzo silne zaangażowanie hierarchii, ponieważ rozwój ten musiał być kontrolowany, aby obrał dobry kierunek.  Ale aspekt duchowy był trochę zaniedbany. To właśnie zauważył Karol Wojtyła, gdy po II wojnie światowej odwiedził Holandię. Był pod wrażeniem ogromnej organizacji katolicyzmu. Ale jednocześnie zauważył, że jest on powierzchowny, pozbawiony duchowości. Był to więc proces, który trwał już pod koniec lat pięćdziesiątych. A następnie w latach sześćdziesiątych został wzmocniony przez Sobór Watykański II.

Sobór podkreślił odpowiedzialność świeckich i ich zaangażowanie w apostolstwo, co było dobrą rzeczą. Ale tutaj w Holandii wydarzyło się coś podobnego do tego, co dzieje się z Fiducia supplicans w niektórych episkopatach. Sobór był postrzegany jako przełom, jako nowy początek. Tak więc pod wieloma względami Sobór nigdy nie został przyjęty. Nikt nie studiował dokumentów, wielu postrzegało go po prostu jako pretekst do wyznaczenia nowego punktu wyjścia. Zaraz po Soborze odbył się Holenderski Sobór  Duszpasterski, który stworzył atmosferę bardzo liberalną. Dyskutowano o celibacie duchownych, seksualności, roli kobiet w Kościele.

Tak więc, jak niemiecka „droga synodalna”, ale 50 lat wcześniej?

–  Rzeczywiście. Liturgia stała się bardzo liberalna. W ciągu kilku miesięcy przeszliśmy od Mszy trydenckiej do bardzo liberalnych eksperymentów, w których modlitwy eucharystyczne nie sposób uważać za modlitwy, czasami nie było nawet konsekracji. To było straszne. A ponadto w latach 50-tych i 60-tych Holandia stała się bardzo zamożnym, bardzo bogatym krajem, co stworzyło nową mentalność. Ludzie świeccy chcieli być wolni od hierarchii. Biskupi byli pod bardzo poważnym tego wpływem, ponieważ w latach 60-tych zdecydowali, że wszystkie szkoły katolickie powinny być w rękach świeckich.  Poprosili więc wszystkie parafie, zgromadzenia zakonne i diecezje o przekazanie odpowiedzialności za szkoły katolickie niezależnym instytucjom świeckim. I zlikwidowali katechezę w szkołach. Jestem biskupem odpowiedzialnym za edukację katolicką w Holandii i obecnie bardzo trudno jest znaleźć katolickich nauczycieli. Możemy więc zapewnić jedynie wymagania minimalne, aby zatwierdzić nowe szkoły katolickie i zaoferować im wskazówki i inspirację, żeby żyły swoją katolicką tożsamością.

>>> Holandia: Konferencja Episkopatu za błogosławieństwami dla osób w związkach homoseksualnych

Jedną z oznak sekularyzacji jest proces zamykania parafii w całej Holandii. Był Ekscelencja ostatnim biskupem, który ogłosił plan konsolidacji parafii w Holandii, a pomysł ten spotkał się z pewnym oporem. Jak Ksiądz Biskup radził sobie z ludźmi niezadowolonymi z utraty swoich kościołów?

– Nie mamy wyboru. Musimy zamykać świątynie. Rząd nas nie subwencjonuje, musimy płacić sami. Kościół katolicki stracił swoje świątynie podczas reformacji, więc wiele z nich musiało zostać wybudowanych w XIX i XX wieku. Kościół nie jest bogaty. Nie możemy nadal utrzymywać tych wszystkich świątyń, ponieważ, zwłaszcza na obszarach wiejskich, bardzo niewielu ludzi przychodzi na liturgię. Musimy podejmować decyzje, które nikomu się nie podobają. Sam ich nie lubię, ale nie możemy robić wszystkiego. Wiele osób mówi nam „poczekajmy, aż wydamy ostatni grosz”. Ale problem polega na tym, że w tym procesie wspólnoty muszą się zjednoczyć w większych obszarach i parafiach, a jeśli wydasz wszystkie pieniądze, nie zostanie nic innego dla wspólnoty, która dopiero zaczyna.

To bolesne. Bardzo dobrze rozumiem ludzi, którzy cierpią. Jednym z obszarów naszej diecezji jest Fryzja Zachodnia. Zachodni Fryzowie są bardzo silnymi ludźmi i chcą bronić swoich kościołów. Ale często nie chcą ich bronić, aby móc sprawować w nich Eucharystię, ale po to, aby były one dla miasta swego rodzaju centrum spotkań. Nie do tego służą nasze kościoły. Nie można wydawać pieniędzy parafii tylko po to, by uczynić z niej centrum spotkań.

Musimy więc szukać rozwiązań i dostrzegać lokalne sytuacje. Nie spieszymy się, pozwalamy ludziom przyzwyczaić się do tego pomysłu i robimy to powoli, ponieważ jest to stresujące również dla księży. Miałem już dwa lub trzy przypadki księży „wypalonych” i wszystkie były związane z takimi przypadkami. Nawet nie dlatego, że musieli dojeżdżać do wielu miejsc i kościołów w ramach tej samej parafii, ale dlatego, że niektóre świątynie były zamykane, a wielu ludzi narzekało i nie chciało ich zamykać. Stres był dla nich zbyt duży.

Wielu zdaje się sądzić, że Ewangelia jest niezrozumiała w okresie postmodernistycznym. Czy rozwiązaniem jest dostosowanie się Kościoła do mentalności współczesnej?

– Nie, to nie jest rozwiązanie. Stracilibyśmy samą Ewangelię i Jezusa Chrystusa. Nie chodzi o to, byśmy dostosowali się do czasów, ale byśmy dostosowali się do Jezusa Chrystusa. Nie ma innego rozwiązania niż pozostanie wiernym przesłaniu Ewangelii i głoszenie jej z mocnym przekonaniem i jasnością. Oczywiście musimy być otwarci na ludzi ze wszystkich środowisk, ale rozwadnianie orędzia nie jest rozwiązaniem. Widać, że młodzi ludzie, którzy nawracają się lub wracają do Kościoła katolickiego, przychodzą z powodu tych silnych przekonań, a nie z powodu rozwodnionego przesłania.

Fot. Maarten Jansen – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=17636607

W takim razie Kościół musi pozostać znakiem sprzeciwu…

– Tak, powinien.

Nie jest to łatwe, zwłaszcza w kraju takim jak Holandia. Jak Ksiądz Biskup proponuje, aby ludzie żyli tym osobiście?

– Przede wszystkim musimy zaakceptować fakt, że jesteśmy znakiem sprzeciwu. Nie powinniśmy się tego wystrzegać. Następnie, bardzo ważne jest szczególnie dla ludzi młodych, by żyć we wspólnocie, nawiązywać wspólnotę ze sobą nawzajem, mieć doświadczenia wiary. Jednym z głównych punktów naszej diecezji jest apostolat młodzieży. Musieliśmy bardzo poważnie ograniczyć nasze wydatki, ale nie ograniczyliśmy apostolatu młodzieży. Mamy więc wiele zajęć dla młodych ludzi, aby ich zgromadzić i wychowywać w wierze.

Jak pomagacie ludziom młodym stawać się lepszymi ewangelizatorami?

– Mamy szkołę misyjną, która jest kształtowana w aktywny i szeroki sposób, dzięki czemu możemy zaoferować pielgrzymki i zajęcia weekendowe, podczas których młodzi ludzie uczą się wiary i swojej misji. Muszą być mocni w wierze, lepiej znać swoją wiarę. W ramach tego programu mają również kontakt ze specjalistami w dziedzinie komunikacji, na przykład, aby wiedzieli, jak skuteczniej przekazywać swoje przesłanie. Staramy się więc pomóc im stawać się apostołami Jezusa Chrystusa w tym społeczeństwie.

Holandia była niegdyś potęgą misyjną. Teraz prawie nie ma powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Co można zrobić?

– W Holandii mamy w sumie 44 seminarzystów, a ponad połowa z nich to obcokrajowcy. W naszej diecezji mamy 18 seminarzystów – 10 pochodzi z diecezji i 8 z seminarium Drogi Neokatechumenalnej. Ale to, co zawsze zauważam, to fakt, że większość naszych seminarzystów wywodzi się ze wspólnoty lub instytucji kościelnej – takiej jak Droga Neokatechumenalna lub Opus Dei, lub może z parafii, która miała bardzo żywą wspólnotę z młodymi ludźmi. Mam więc wrażenie, że się powtarzam, ale nie mogę wystarczająco podkreślić znaczenia wspólnoty.

Wspomniał Ksiądz Biskup, że wielu seminarzystów w Holandii to obcokrajowcy. W ciągu ostatnich kilku lat Holandia przyjęła wielu migrantów. Czy Ekscelencja uważa, że migracja może być szansą na ożywienie Kościoła w Holandii?

– Z całą pewnością. Powiedziałbym, że obecnie 60 proc. kandydatów do bierzmowania pochodzi z zagranicy. Mamy w diecezji co najmniej siedem wspólnot anglojęzycznych. Są też wspólnoty hiszpańska, chorwacka, francuska, włoska, niemiecka, polska, tagalska. Mamy również wspólnotę surinamską, a także wiele wschodnich wspólnot katolickich. To jest piękno naszej diecezji, mamy wiele narodów zgromadzonych wspólnie. Amsterdam zdaje się być jednym z najbardziej międzynarodowych miast na świecie, co dało nowe życie naszym parafiom.

Obecnie mamy wieczystą adorację w różnych kościołach Amsterdamu, ponieważ był on tradycyjnie, od czasów przed reformacją, miastem bardzo eucharystycznym, a to była inicjatywa kilku grup migrantów. W Amsterdamie istnieje również grupa modlitewna o powołania, która została założona przez wspólnotę Surinamczyków, a nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego zostało rozpowszechnione przez Filipińczyków.

Fot. Unsplash

Powiedział Ksiądz Biskup, że Amsterdam jest historycznie „miastem eucharystycznym”. Jak to jest możliwe?

– Wkrótce w marcu odbędzie się milczący marsz upamiętniający cud eucharystyczny.  Dawno temu, w XIV wieku, chory mężczyzna przyjął Komunię Świętą, ale zwymiotował ją, więc hostia została wrzucona do ognia w kawałku materiału. Szmatka spłonęła, ale hostia pozostała nienaruszona i została zabrana do kościoła w pudełku. Następnego dnia kapłan ponownie spróbował spalić tę hostię, a ona ponownie oparła się ogniowi. Ksiądz zrozumiał więc, że musi zorganizować procesję.  Od tego czasu Amsterdam stał się bardzo znanym miejscem pielgrzymek z całej Europy. Nawet cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego przybył, aby oddać cześć cudowi i przyznał Amsterdamowi prawo do noszenia korony cesarskiej na swoim herbie. Następnie, wraz z reformacją, kaplica została zamknięta i przekazana protestantom. W pewnym momencie hostia zaginęła, a kaplica została zburzona na początku XX wieku. Jednak kult cudu trwał nadal potajemnie. W końcu, w XIX wieku, mimo że procesje były prawnie zabronione, katolicy rozpoczęli cichą procesję w nocy. Dostrzegli lukę prawną: Formalnie nie odbywali procesji, po prostu szli razem w milczeniu. I uczynili to w nocy, aby nikomu nie przeszkadzać. Dopiero około 30 lat temu mogliśmy legalnie nazywać to procesją!

>>> Holandia: od lutego eutanazja również dla dzieci

Jaka jest rola Eucharystii w nowej ewangelizacji Holandii?

– Wszystko jest łaską. Tak więc wiara nie może nie być darem Pana. To nie jest nasze dzieło. Nie możemy doprowadzić do nawrócenia Holandii o własnych siłach. To jest łaska. Potrzebujemy nadprzyrodzonej wizji, aby być i żyć w obecności Pana i uwielbiać Go. Dlatego bardzo się cieszę, że pięć lat temu rozpoczęła się inicjatywa wieczystej adoracji i od tego czasu jest kontynuowana. Eucharystia jest niezbędna dla ewangelizacji. Przypomina nam, że sami nie możemy doprowadzić do tej zmiany.

To jasne, że sytuacja Kościoła w Holandii nie jest dobra, ale Ksiądz Biskup wydaje się być osobą pełną nadziei. Dlaczego?

– Jestem pełen nadziei, ponieważ to nie jest mój Kościół. To Kościół Pana. Wszystko zostało już zapowiedziane w Ewangelii. Jezus powiedział: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18,8). Wszystko jest w Jego rękach. To jest ważniejsze od tego, co czynimy. To powinien być fundament naszej nadziei.

Rozmawiał Edgar Beltrán, The Pillar.

***

Bp Johannes Willibrord Maria Jan Hendriks urodził się 17 listopada 1954 r. w Leidschendam, na terenie diecezji Rotterdam. Studiował filozofię i teologię w Wyższym Instytucie Teologicznym w Amsterdamie w Holandii oraz w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Rzymskokatolickiej Roermond w Rolduc w Holandii. Został wyświęcony na kapłana 27 września 1979 r. dla diecezji Rotterdam. W latach 1979-1981 pracował duszpastersko w Hadze. Następnie kontynuował studia na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, uzyskując tytuł doktora prawa kanonicznego. W tym okresie mieszkał w Papieskim Kolegium Holenderskim. W latach 1987-1997 był proboszczem w Haastrecht w Holandii. W 1997 r. został mianowany wicerektorem, a w 1998 r. rektorem seminarium diecezji Haarlem-Amsterdam, gdzie wykłada również prawo kanoniczne.

25 października 2011 roku Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym diecezji Haarlem-Amsterdam i biskupem tytularnym Arsacal (Algieria), a święcenia biskupie przyjął 10 grudnia 2011 r. 30 września 2017 r. papież Franciszek mianował go członkiem Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej. 22 grudnia 2018 r. został mianowany biskupem koadiutorem diecezji Haarlem-Amsterdam, z prawem następstwa. W dniu 1 czerwca 2020 r. po przejściu na emeryturę biskupa Józefa Marianusa Punta został jego następcą.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze