prof. Błażej Kmieciak, fot. PAP/Paweł Supernak

Błażej Kmieciak (przewodniczący Komisji ds. Pedofilii): od Kościoła mamy informację, że poszukiwana jest formuła …

Państwowa komisja ds. pedofilii zakończyła w lipcu prace nad swoim pierwszym raportem. Zespół – od listopada ubiegłego roku – prowadził łącznie 349 spraw, część z własnej inicjatywy, a część na wniosek. W ponad 35% prowadzonych postępowań sprawcą była osoba bliska, ktoś z rodziny dziecka. 30% spraw, jakimi zajmowała się Komisja, dotyczyło osób duchownych (część z tych sprawach dotyczyła niezawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa). Komisja przekazała prokuraturze 137 zgłoszeń (w tym 36 dotyczyło niezawiadomienia o przestępstwie pedofilii). 

Przewodniczący Komisji – prof. Błażej Kmieciak – w rozmowie z Maciejem Kluczką opowiada o współpracy z Kościołem w tej sprawie. Przyznaje, że po początkowych dobrych i merytorycznych kontaktach nastał pat. Komisja domaga się dokumentów z kościelnych akt, episkopat odpowiada, że Komisja nie ma do tego precyzyjnie sformułowanych uprawnień. Kilka tygodni temu do episkopatu przyszło pismo z Watykanu w tej sprawie. – Rozmawiałem z prymasem Polakiem. Usłyszałem, że jest poszukiwana formuła przekazania nam tych dokumentów. Bardzo na to liczę, bo bez tego nie dojdziemy do prawdy – mówi w rozmowie z misyjne.pl przewodniczący Kmieciak. – Gramy z Kościołem do jednej bramki. Tą bramką jest ochrona dzieci przed wykorzystywaniem i przemocą – dodaje.

>>> Kard. Parolin: nie możemy bać się prawdy o nadużyciach

Członkowie Państwowej Komisji ds. Pedofilii: prof. Błażej Kmieciak, dr Hanna Elżanowska, Justyna Kotowska, Barbara Chrobak, Agnieszka Rękas i Andrzej Nowarski, fot. PAP/Paweł Supernak

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Czy w czasie pracy Komisji – przez ostatnie 10 miesięcy – otrzymał Pan albo ktoś inny z Komisji telefon od osoby duchownej: księdza, zakonnika czy biskupa? Czy były jakieś naciski, próby doradzania itp.?  

Prof. Błażej Kmieciak (przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii): – Nie było tego typu sytuacji i nacisków. Ani ze strony Kościoła, ani ze strony instytucji rządowych czy organizacji pozarządowych. 

Żaden duchowny nie pytał, dlaczego zajmujecie się sprawami Kościoła? 

– Mieliśmy dużo dobrych kontaktów ze stroną kościelną. Od kontaktów z Kościołem zresztą zaczęliśmy. To był ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, ks. Andrzej Kobyliński, Centrum Ochrony Dziecka, Inicjatywa Zranieni w Kościele i Fundacja Świętego Józefa. To były bardzo dobre i merytoryczne rozmowy na temat konkretnych aspektów ochrony małoletnich i konkretnych programów COD i Fundacji św. Józefa – w tym obszarze dzieje się wiele dobrego. Teraz, niestety, ta komunikacja się skomplikowała. Stało się to w momencie, gdy do kolejnych grup duchownych wystąpiliśmy z prośbą o przesłanie akt dokumentów. Wtedy to publicznie wyrażane deklaracje rozminęły się z ich realizacją. Nastała cisza w tej sprawie… 

Czyli była współpraca na poziomie eksperckim, a mniej na poziomie wymiany akt, danych.  

– Otrzymaliśmy bardzo szybko odpowiedź od abp. Stanisława Gądeckiego, że zostało powołane zespół KEP ds. kontaktów z komisją. Teraz mamy dobrą komunikację z delegatami zakonnymi, którzy odpowiadają na nasze zapytanie (w każdej diecezji i prowincji zakonnej jest wyznaczony delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży – osoba odpowiedzialna za przyjmowanie zgłoszeń o wykorzystaniu seksualnym małoletnich przez osobę duchowną i za wskazanie pomocy psychologicznej, prawnej i duszpasterskiej – przyp. red.). Wysłałem w sumie 80 pism do delegatów zakonnych i po dwóch tygodniach przyszło już kilkanaście odpowiedzi. Odpowiedzi wskazują na to, że zakony nie prowadzą postępowań administracyjnych dotyczących tej grupy przestępstw, ale wskazują na pewno na zainteresowanie delegatów tym tematem, na ich wiedzę na ten temat…. 

Czego konkretnie dotyczyły te pisma do delegatów zakonnych 

– Nie mamy aktualnej listy przełożonych zakonów męskich, nie ma tego typu spisu. Szukaliśmy tego „na piechotę”, ale uznaliśmy, że to może się nie udać. Struktura polskich zakonów jest bardzo złożona, dlatego wysłaliśmy pisma do delegatów przy poszczególnych zakonach z prośbą o przekazanie stosownych pism do władz zakonnych dotyczących prowadzonych w przeszłości postępowań w stosunku do zakonników podejrzanych o wykorzystanie seksualne dziecka. 

>>> Państwowa Komisja ds. Pedofilii odpowiada na komentarze po Raporcie

prof. Błażej Kmieciak, fot. Maciej Kluczka

Według sekretarza Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży – ks. Piotra Studnickiego – Komisja nie została wyposażona w odpowiednie uprawnienia, by żądać od Kościoła tajnych akt. Ks. Prusak ocenił niedawno w „Tygodniku Powszechnym”, że bez współpracy Kościoła i Komisji nie dojdziemy do pełnej prawdy w tym bolesnym temacie. Powiedział też, że mimo obiekcji jakie wobec Komisji zgłasza episkopat, jeden biskup przekazał akta dotyczące przestępstw wykorzystania seksualnego nieletnich. „Skoro jeden z proszonych przez Komisję o akta biskup już je przekazał, to nie widzę powodów, by nie robili tego inni” – pisał ks. Prusak. Który to biskup?  

– Otrzymaliśmy akta zakończonej sprawy prowadzonej przez sąd archidiecezji częstochowskiej. Przekazano nam także informacje dotyczące najczęstszych działań administracyjnych w tym temacie. Na nasze prośby o przesłanie akt otrzymaliśmy kilka odpowiedzi od biskupów, którzy najczęściej kierowali mnie do abp. Wojciecha Polaka (delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży – przyp. red.). Wśród odpowiedzi z sądów biskupich jak wspomniałem jedna zawierała akta (to ta wspomniana w „Tygodniku Powszechnym” – przyp. red.), a dwie inne informowały nas, że takich spraw u nich nie było. Koniec końców, trudno mi się nie zgodzić z ks. Prusakiem. Jeden arcybiskup takie informacje przekazał, a my zachowaliśmy ich poufność. Nie występujemy do Episkopatu z żądaniem, ale z prośbą. Ta dokumentacja jest nam bardzo potrzebna, bo dzięki niej możemy przeanalizować strukturę postępowań kanonicznych, w trakcie których – jak zaznaczają osoby skrzywdzone- pojawiły się błędy bo wprost wpływające na ich psychikę. Dopiero na podstawie badania akt możemy je zlokalizować, nazwać i rekomendować zmiany. W przypadku postępowań kanonicznych czy administracyjno-karnych prowadzonych przez ordynariuszy mamy ciągle mgłę tajemnicy. Nasze prerogatywy – prerogatywy niezależnej komisji państwowej – uprawniają nas (a wręcz zobowiązują) do monitorowania sytuacji w takich organizacjach jak Kościół . Mamy więc obowiązek podjąć takie działania. Episkopat nie przedstawił nam żadnej ekspertyzy prawnej w tej kwestii, jedynie przedstawił nam własną opinię, że my takiego prawa nie mamy. Chcę też dostrzec, że perspektywa prawna nie jest jedyna. Umyka nam w podobnych dyskusjach temat osób skrzywdzonych w dzieciństwie, ich emocji, oczekiwań i zranień. Musimy wyjaśnić dla nich okoliczności , jakie do tego doprowadziły czasem w trakcie nieprofesjonalnego podejmowania w przeszłości działań wobec osób zgłaszających przestępstwo np. w kurii. 

>>> Ewa Kusz: rozgrywka między Komisją ds. Pedofilii a KEP jest destrukcyjna, powoduje zamieszanie

fot. PAP/Paweł Supernak

Jest pomysł, by przepisy o Komisji doprecyzować. Tak, by już nikt nie miał wątpliwości, czy można przekazywać Państwu akta czy nie. Jest taka potrzeba? Pomogłoby to Państwa pracy?  

– Zgłosiliśmy propozycje pewnych zmian. W ustawie o Komisji przepisy sformułowane są na zasadzie norm ogólnych. Proponujemy doprecyzowanie ustawy w kilku obszarach, m.in. dotyczących interwencji, wglądu w dokumenty organizacji pozarządowych i instytucji. Są tego typu projekty, jednak – co chcę mocno podkreślić – już na podstawie obecnie obowiązujących przepisów mamy obowiązek i prawo monitorowania postępowań i wglądu do ich dokumentów. Zadam pytanie: jak mamy to robić, skoro Kościół katolicki (największa organizacja religijna w Polsce) mówi nam, że nie mamy do tego prawa?  

Wysyłając takie pismo powołujecie się na ustawę. Na jaki jej konkretny przepis? 

– Tak, powołujemy się na konkretne przepisy , w szczególności na  art. 2 ust 2 pkt 2ustawy,oraz art. 3 ust. 2 pkt 5 które wskazują na obowiązki Komisji i jej uprawnienia w zakresie monitorowania i badania sposobu reakcji instytucji i organizacji na przestępstwo wykorzystywania seksualnego małoletnich. Kościół katolicki, ewangelicki, luterański i jakikolwiek inny związek wyznaniowy czy np. organizacja działająca na rzecz dzieci, winny na tej podstawie współpracować z Komisją. Jeśli działamy w interesie dzieci to uważam, że szczególnie tak powinno się na to patrzeć. Z perspektywy naszej ustawy Kościoły są organizacjami jak każda inna, jak np. organizacje harcerskie czy związki nauczycielskie. To są organizacje, które mają kontakt z dziećmi, więc my mamy obowiązek badania sposobu ich reagowania na przestępstwo wykorzystania seksualnego dziecka. Preambuła do naszej ustawy daje nam takie prawo, nakazuje nam zbadanie spraw z przeszłości. Od początku prac Komisji mamy dostęp do najbardziej poufnych danych sądowych, do najbardziej bolesnych spraw prokuratorskich. Jeśli więc – jako urzędnik państwowy – złamię tajemnicę państwową, to grozi mi odpowiedzialność karna. Grozi ona każdemu urzędnikowi Komisji. Jednak my, razem z Kościołem, nie weszliśmy jeszcze w etap dyskusji o anonimizacji danych, nie było dyskusji cywilistów i kanonistów. A jesteśmy na tę dyskusję otwarci, także na wspólne badanie tych akt.  

Z wypowiedzi ks. Studnickiego* wynikała właśnie obawa o ochronę tego typu danych. Obawa o to, by – krótko mówiąc – nigdzie nie wyciekły. Z troski o ochronę prywatności osób pokrzywdzonych.  

– Nie uruchomilibyśmy 24 listopada ubiegłego roku żadnych działań, gdybyśmy nie byli pewni, że przesyłane do nas dokumenty będą bezpieczne. Każdy z naszych urzędników ma obowiązek zachowania poufności. Jeśli jakiekolwiek dane by stąd wyszły, to każdemu z nas grozi odpowiedzialność karna. Tworzyliśmy systemy zabezpieczeń. Była przez to pretensja do nas o to, że był drugi rozbieg przez początkiem prac Komisji.  

>>> O. Adam Żak: współpraca Komisji ds. pedofilii z Kościołem wymaga dialogu

Fot. freedomz/freepik.com

Pytano: „ile można instalować telefon, komputer i drukarkę?”.  

– Trzeba było zainstalować takie oprogramowania, żeby była pewność, by w momencie przeglądania strasznych dokumentów nikt się do nich nie włamał. Rozumiem więc troskę przedstawicieli Kościoła. Nie idziemy na konflikt, ale jednocześnie nie spodziewaliśmy się takiej różnicy zdań. Wiemy, że Watykan przysłał odpowiedź do Episkopatu na pytanie o przekazywanie akt naszej Komisji. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi na ten temat.. A przecież ta odpowiedź Stolicy Apostolskiej dotyczy bezpośrednio nas. Było zapewnienie, że otrzymamy interpretację przepisów watykańskich i od dwóch miesięcy jest cisza. Problem polega na tym, że papież zniósł sekret papieski w 2019 r., w dokumencie jest zapis, że to rozwiązanie ma dotyczyć współpracy z organami ścigającymi tego typu przestępstwa. A my – na podstawie art. 22 ustawy o Komisji – takim organem jesteśmy. Staram się to na spokojnie wszystkim tłumaczyć…  

Gdyby Pan mógł mieć wpływ na zmianę otoczenia prawnego i na współpracę z innymi instytucjami, to rozumiem, że po pierwsze chciałby Pan odblokowania dostępu do akt kościelnych i szybkiej nowelizacji ustawy doprecyzowującej uprawnienia Komisji? 

– My działamy na podstawie przepisów o Komisji, nadal przypominając zapewnienia Kościoła o dobrej woli współpracy. W międzyczasie pojawił się bardzo mocny postulat lewicy, która chce nakładania kar administracyjno-finansowych na hierarchów w przypadku nieprzekazywania akt. My takiej retoryki nie prezentujemy. Gramy przecież do tej samej bramki – bramką jest przeciwdziałanie przemocy seksualnej wobec dzieci. Do sądów wysłaliśmy kilkaset pism z prośbą o wgląd do akt i otrzymaliśmy takie dokumenty, na bazie których przeprowadziliśmy badania, których wyniki są w Raporcie. 

Można? 

– Można. Nie ma żadnego problemu. Czy w tych aktach są gorsze rzeczy niż w aktach kościelnych? Nie chcę tego ważyć. Chcę jednak podkreślić, że w każdej tego typu sprawie dbamy o zachowanie poufności. Warto pamiętać normę istniejącą w prawie kanonicznym, o której nas powiadomiono, że po 10 latach dokumenty w archiwum tajnym kurii są niszczone, gdy ksiądz był skazany. A jeśli mówimy o transparentności – to ja bardzo, wraz z całą Komisją, chciałbym jej doświadczyć.  

>>> Kościół przedstawił dane na temat wykorzystywania małoletnich: 368 zgłoszeń przez 2,5 roku [DOKUMENT]

Prymas Polski abp Wojciech Polak, fot. episkopat.pl

A czy pomogłoby spotkanie z prymasem?  

– Było w maju. Rozmawialiśmy długo na ten temat. Dostaliśmy informację, że poszukiwana jest formuła przekazania nam dokumentów.  

Może więc pojawi się rozwiązanie wspomnianego wcześniej pata. Oby tak się stało.  

– Żyję tą nadzieją. Nie można mieć pretensji do Komisji, że chce wyjaśniać te sprawy. Oburza się na mnie część duchownych, że wypowiedziałem się lekceważąco o tym, że Kościół chce nam przekazać dane statystyczne. Przecież Kościół już je wcześniej opublikował. My wystąpiliśmy do prymasa Polaka z prośbą o przekazanie konkretnych dokumentów, bo chcemy dokonać ich wtórnej oceny, podobnie, jak wyników kwerendy (o dokładne dane również wystąpiliśmy). I bardzo ważne jest to, że Kościół dokonał dwóch kwerend. Żadne środowisko wcześniej tego nie zrobiło. Chcemy też motywować inne środowiska do tego typu działań. Ale nie można mieć do nas pretensji, że chcemy mieć wgląd do dokumentów źródłowych. Wyobraźmy sobie sytuację, że Kościół mówi: „Słuchajcie, ustalamy metodykę przekazywania dokumentów, anonimizacji danych i razem je badajmy”. Bylibyśmy z takiej sytuacji bardzo radzi. Są już też przymiarki do wystąpień do innych organizacji, które pracują z dziećmi (np. do środowiska nauczycieli, lekarzy). Oni także mają swoje korporacyjne sądy i można sprawdzić, jak sobie z tymi sprawami radzą.  

Moje wątpliwości budzi przepis o wpisie nieskazanych sprawców czynu pedofilnego do rejestru. Czy to nie jest podwójna wiktymizacja? Nie ta typowo karna (jak więzienie czy ograniczenie wolności), ale skazanie w oczach opinii publicznej (bo rejestr jest ogólnodostępny). Jeśli karalność czynu już się przedawniła, to dlaczego można tę osobę wpisać do rejestru? Tej osoby już ukarać nie można, a rejestr jest swego rodzaju karą, publicznym napiętnowaniem. Pytam z perspektywy praw człowieka. Może trzeba znieść przedawnienie za te czyny, a nie za pomocą rejestru pedofilów „łatać” poprzednie zaniedbania wymiaru sprawiedliwości?  

– Wpis do rejestru jest znany już od kilku lat – mamy rejestr sprawców przestępstw na tle seksualnym, rejestr prowadzony przez Krajowy Rejestr Karny. Ten przepis pozwala na dojście do sprawiedliwości, której nie było wcześniej. To rozwiązanie w sytuacji, gdy materiał dowodowy świadczy o tym, że osoba dokonała tego czynu (wykorzystania seksualnego dziecka), ale czyn się przedawnił i wymiar sprawiedliwości nie mógł jej dosięgnąć. My nie karzemy tej osoby. W tym przypadku nie mówimy o karze, ale o powrocie do sprawiedliwości. Ta osoba nie trafi do więzienia, ale przez wpis do rejestru chociaż minimalnie rekompensujemy osobie pokrzywdzonej poniesioną krzywdę. Mówimy o osobach, które nigdy nie były skazane i które nigdy formalnie za ten czym nie zostaną już skazane. Niedawno czytałem list kobiety, która opisywała sytuację sprzed wielu lat. W tych historiach widać, jak te procesy emocjonalne, z którymi zmagają się osoby pokrzywdzone, są trudne, ale pamięć nadal jest żywa. Wpis sprawcy do rejestru może być w takich przypadkach pewną „rekompensatą” i zabezpieczeniem społeczeństwa. 

fot. unsplash

W raporcie Komisji zwrócone uwagę na bardzo niskie kary, jakie są zasądzane przez sądy w przypadkach molestowania seksualnego nieletnich.  

Według nas jest w tej kwestii bardzo źle. Jednocześnie przyznać trzeba, że w temacie „dziecko w wymiarze sprawiedliwości” są też duże, pozytywne zmiany – w policji, w prokuraturze. Są szkolenia, coraz więcej ludzi wie, jak w takich sytuacjach postępować. Jeśli chodzi o wyroki sądowe, to często uwłaczający jest poziom zadośćuczynienia, wręcz poniżej godności człowieka. Jak bowiem ocenić to, gdy osoba molestowana przez internet dostaje 200 złotych zadośćuczynienia? Druga kwestia – dzieci (ofiary przestępstw) w procesie sądowym często były same. Nawet w sytuacji, gdy jednym z oskarżonych jest rodzic… Bardzo często nie miały wyznaczonego kuratora. A kurator procesowy często jest kiepsko opłacany i nie ma gwarancji, czy jest przygotowany do spotkania z dzieckiem, które zostało zgwałcone. W czasie trwania procesu dzieci często nie miały dostępu do psychologa. I kolejna sprawa – sprawcy czynów pedofilskich wielokrotnie nie byli badani pod kątem seksuologicznym. Wtedy nie można stwierdzić, czy czyn pedofilski był czynem o charakterze preferencyjnym czy czynem zastępczym. A to jest bardzo ważne z perspektywy kary, jej wysokości, charakteru oraz działań terapeutycznych.  

W raporcie jest cała lista rekomendacji, narzędzi potrzebnych do wprowadzenia w życie. Najlepiej jak najszybciej, prawda?  

–  Tak. Te sprawy są bardzo naglące. A gdy do tego dodamy niskie wymiary kar, to widać, jak duży i wielowymiarowy jest to problem.  

Sędziowie wybierali w tego typu przestępstwach kary z dolnych widełek? 

– Mam nadzieję, że to się po tej dyskusji zmieni.  

To jeszcze pytanie o inny, bardzo smutny wniosek z raportu. Najwięcej przypadków wykorzystywania seksualnego dotyczyło najbliższych członków rodziny dziecka. Jak można takim dramatom zapobiegać? Albo jak je jak najszybciej zauważać i interweniować? To jest bardzo trudne – bo dzieje się za zamkniętymi drzwiami domów. Jest na to jakiś sposób? 

– Oczywiście trzeba zachować ostrożność. Może być sytuacja, kiedy zdaje się, że widać symptomy wykorzystywania seksualnego, a jednak do tego nie doszło. Jednak gorzej, jeśli takie symptomy zbagatelizujemy. Jeśli mamy racjonalne przesłanki, to naszym obowiązkiem jest powiadomienie organów ścigania. To może być prokuratura, policja albo nasza Komisja. Bardzo ważną rolę odgrywają nauczyciele i pedagodzy. Tego niestety nie było w czasie pandemii, dzieci były zamknięte w domach, straciliśmy je z oczu, „wypadły z systemu”. Bardzo ważne jest to, by mówić o wsparciu dla dzieci doświadczających przemocy i wykorzystywania seksualnego o rozwoju telefinównaufania i inwestycjach w psychiatrię dziecięca. Nie tylko w momencie, gdy dochodzi do tragedii. Większość tych dramatów dzieje się w zaciszu domowym. Dziecko zna sprawcę, ufało mu. To bardzo trudne sytuacje. Mimo wszystko ponad 50% spraw zgłosiły same dzieci. Najważniejsze jest, żeby wiedziały, jak to zrobić, żeby wiedziały do kogo mogą się zgłosić i żeby wiedziały, że pewien dotyk jest zły i zabroniony. Nawet jeśli to robi osoba bliska.  

Przewodniczący Urzędu Państwowej Komisji do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15, fot. Maciej Kluczka

* Kilka dni po naszej rozmowie ks. Piotr Studnicki (kierownik Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży) przekazał Katolickiej Agencji Informacyjnej komunikat dot. współpracy Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży z Państwową Komisją ds. Pedofilii, który poniżej w całości publikujemy:

W związku ze stanowiskiem przesłanym przez Państwową Komisję ds. Pedofilii do Katolickiej Agencji Informacyjnej w sprawie uwag i komentarzy do pierwszego Raportu Komisji, w imieniu Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży stwierdzam, że oprócz potrzebnych, choć spóźnionych wyjaśnień odnoszących się do liczby zgłoszonych spraw, zawiera ono nadal kilka istotnych uproszczeń, niedomówień, a nawet przeinaczeń, które nie zbliżają nas do podjęcia owocnego i koniecznego dialogu dla dobra pokrzywdzonych.

Na wdzięczność i uznanie zasługują dwa pierwsze punkty, które ukazują problem wykorzystania seksualnego osób małoletnich w szerszej perspektywie i dokładnie tłumaczą skąd wzięła się liczba 30 proc. odnosząca się do badanych przez komisję spraw duchownych. Niestety poprzez niefortunne zaprezentowanie Raportu błędna informacja o 30 proc. duchownych pośród sprawców pedofilii obiegła cały świat. Mamy nadzieję, że dementi Komisji w tej sprawie ukaże się nie tylko w KAI, ale także na stronie Komisji, również w językach obcych. Mamy równocześnie świadomość, że negatywne skutki sposobu prezentacji Raportu ze strony Komisji są trudne do odwrócenia.

Ks. Piotr Studnicki
Ks. Piotr Studnicki, fot. Youtube

Jeśli chodzi o podstawę prawną działań Komisji, jej stanowisko dla KAI w punkcie 3. zawiera poważne uproszczenie. Komisja zrównuje ze sobą sądy powszechne, sądy biskupie i polskich ordynariuszy, cytując trzy artykuły Ustawy o Państwowej Komisji ds. Pedofilii. Niestety nie informuje, że dwa z wymienionych artykułów Ustawy, które odnoszą się do przekazywania akt i dokumentów, dotyczą wyłącznie prokuratury i sądów (art. 20: „Na wniosek przewodniczącego Komisji prokurator właściwej prokuratury albo prezes właściwego sądu…”; art. 26: „…prokurator albo właściwy sąd przekazuje sprawę Komisji wraz z aktami sprawy”). Natomiast trzeci z przytaczanych artykułów nie stanowi normy umożliwiającej domaganie się zgodnego z prawem przekazania dokumentów objętych tajemnicą prawną przez sądy biskupie, którym powierzono prowadzenie spraw w imieniu i na rzecz Stolicy Apostolskiej. Przepis ten określa jedynie zadania Komisji, do których należy m.in. badanie sposobu reagowania poszczególnych instytucji („badanie sposobu reagowania organów państwa, organizacji i podmiotów oraz osób prywatnych w zakresie wyjaśniania przypadków nadużyć seksualnych…” art. 2, ust. 2 pkt. 2). Kościół katolicki, zwłaszcza w zakresie spraw prowadzonych dla i na rzecz Stolicy Apostolskiej nie jest przez prawo traktowany jako organ państwa, który ustawą o Państwowej Komisji ds. Pedofilii został zobowiązany do współpracy na zasadach określonych przez Komisję.

Ponadto Komisja nie odniosła się do zdania z komentarza kierownika Biura Delegata KEP z dnia 29 lipca br., w którym wskazywałem, że „zobowiązane do tego sądy i prokuratura przedstawiły Komisji akta wyłącznie z kilku ostatnich lat, podczas gdy od Kościoła zażądano dokumentów od 2000 roku, co rodzi pytania o równość wobec prawa i obiektywizm kryteriów stosowanych przez Państwową Komisję”. Mam nadzieję, że przynajmniej w tym punkcie Komisja rozumie i podziela nasze zastrzeżenia. Chciałbym w tym miejscu również powtórzyć inną wątpliwość z oświadczenia z dnia 29 lipca, do której Komisja się nie odniosła: „Nieprofesjonalny styl przyjęty przez Państwową Komisję w oficjalnym Raporcie wzmacnia także zastrzeżenia wyrażane przez osoby skrzywdzone oraz ich terapeutów. Wskazują oni, że wracanie do dawnych procesów bez zgody pokrzywdzonych może przyczynić się do powrotu bolesnych wspomnień i odnowienia traumy”.

Konkretne przeinaczenia i przemilczenia zawiera ostatni punkt stanowiska Komisji. Kościół nie tylko deklaruje chęć współpracy z Państwową Komisją ds. Pedofilii, ale od chwili jej powołania o tę współpracę zabiegał. Ze strony Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży abp. Wojciecha Polaka już w sierpniu 2020 r. wyszła inicjatywa spotkania z Przewodniczącym Komisji, a zaproszenie zostało odczytane jako bardzo pozytywny fundament do współdziałania, jak podkreślił prof. Błażej Kmieciak w pisemnej odpowiedzi, proponując jednocześnie przełożenie spotkania na początek września w siedzibie Komisji i w pełnym składzie tego gremium. Niestety od tamtego czasu ze strony Komisji nie było żadnej inicjatywy spotkania. Kiedy przez Delegata KEP został zaproponowany kolejny termin na koniec marca lub początek kwietnia 2021 r., ze względu na sytuację związaną z pandemią został on na prośbę Komisji ustalony na 10 maja br. Komisja zwlekała więc ze spotkaniem przez kilka miesięcy, wielokrotnie następnie atakując w mediach stronę kościelną za opóźnianie rozmów.

fot. EPA/ANGELO CARCONI

Komisja zapomniała też w swoim stanowisku, że pismem z dnia 2 lipca br. Delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży informował Przewodniczącego Państwowej Komisji ds. Pedofilii o podejmowanych niezbędnych konsultacjach z kompetentnymi dykasteriami Stolicy Apostolskiej w celu wyjaśnienia sygnalizowanych wątpliwości dot. możliwości przekazania akt postępowań kanonicznych. Natomiast brak ze strony Państwowej Komisji jakiegokolwiek merytorycznego dialogu po zaprezentowaniu wątpliwości prawnych przez przedstawicieli Biura Delegata KEP nie wskazuje na jakąkolwiek inicjatywę zmierzającą do poszukiwania porozumienia i współpracy.

Mimo wszystko nadal liczymy na dobrą współpracę z Państwową Komisją, wyrażając nadzieję, że podejmowane działania w zakresie przeciwdziałania pedofilii i ochrony osób małoletnich będą oparte na rzetelnej fachowej wiedzy i merytorycznych przesłankach, a nie na zdobywaniu punktów u zdezorientowanej opinii publicznej.

ks. Piotr Studnicki

kierownik Biura Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze