Boliwia: Praca w domu dziecka. 5 rzeczy, których nie unikniesz
Moja praca na misji to dużo wyzwań. Mimo iż kończę swoją wizytę tutaj, nauczyłam się wielu cennych rzeczy.
Wszystkie obce dzieci traktujesz jak swoje
Wychodzisz na spacer. Chodnikiem podskakuje kilkuletni bobas, a ty momentalnie się do niego uśmiechasz i instynktownie zaczynasz się z nim bawić. Już masz ochotę wystartować do pościgu, kiedy orientujesz się, że obok dziecka idzie jego mama i przygląda ci się z widocznym zaciekawieniem.
Razem z Deyvisem przychodzi do domu jego kolegi z klasy, żeby wykonać grupową pracę domową. Gdy tylko widzisz chłopców bawiących się, zamiast pracować, ostro upominasz całą czwórkę. Przy stole siedzą ich mamy. Witasz się uprzejmie i marzysz o tym, żeby móc zrobić jeszcze jedno pierwsze wrażenie. Znowu zapomniałaś, że inne dzieci mają swoich rodziców.
Dochodzi do ciebie bolesna prawda: dzieci to nie aniołki.
Krzyki, wyzwiska, kopanie, kłamstwa i kradzieże. Czy to może mieć coś wspólnego z tymi dobrymi i niewinnymi istotami, z dziećmi? Oczywiście, że może.
Pewnego dnia Yosi przyniosła z przedszkola pęk kluczy, upierając się, że pożyczyła je od koleżanki (kłamstwo typu pierwszego). Następnego dnia Berna przyniosła ze szkoły cudzy zestaw kredek, mówiąc, że dostała je od nauczyciela (kłamstwo typu drugiego). W ten sposób zmieniasz się w detektora kłamstw, a czujność zmniejszasz tylko w czasie, gdy dzieci śpią, czyli w czasie, kiedy kochasz je najbardziej.
Dzieci ubrudzą cię szybciej, niż ci się wydaje
Idziesz do jadalni, by wspólnie z dziećmi zjeść obiad. Wciąż jeszcze próbujesz oszukać przeznaczenie i wybierasz stół stosunkowo mało ruchliwych dzieci. Zaczynasz jeść, nerwowo rozglądając się, czy kubki z orzeźwiającym napojem na pewno znajdują się w odpowiedniej odległości od ciebie. Niestety, wystarczy chwila nieuwagi i idylla niedzielnego obiadu zostaje przerwana. Oblana prawie od stóp do głów, musisz wrócić do pokoju, żeby się przebrać. Drżącą ręką wyciągasz z szafy ostatnie już czyste spodnie.
Akcja dzieje się w przedszkolu. Idziesz z Angelem do łazienki, bo ten wymaga wyjątkowej opieki i pomocy nawet w najprostszych czynnościach. Pełna dobrych chęci i poświęcenia, zostajesz na moment w środku. Stało się to, czego nie spodziewałaś się nawet w najgorszych snach. Ángel cię obsikał, a towarzyszący wam pięcioletni Luis, który też jest pod twoją opieką, komentuje głośno tę sytuację przez całą drogę do domu i jeszcze kilka tygodni później nie pozwalając ci zapomnieć o tym upokorzeniu.
Opanowujesz multitasking do perfekcji
Czy można odpowiadać na kilka pytań jednocześnie? Nie, ale ty i tak to robisz. Dochodzi do absurdalnych sytuacji, takich jak podnoszenia dwóch dzieci w tym samym momencie (wybierasz wtedy te najlżejsze dzieci). Wszystko po to, żeby każdy dostał tyle samo uwagi. Oczywiście jest to niemożliwe, więc ostatecznie zwycięża prawo dżungli. Kto krzyczy najgłośniej, ten będzie usłyszany. Kto podskoczy najwyżej, ten zostanie zobaczony. Chcesz, żeby wszyscy byli zadowoleni i szukasz rozwiązania. Wpadasz na genialny pomysł w drodze do przedszkola. Pozwalasz dwójce dzieci trzymających cię za ręce opowiadać dwie różne opowieści w jednym czasie. W przypadku Angela będzie to doskonale ci już znana jego ulubiona historia o słoniu, więc bez wyrzutów sumienia możesz skupić się na opowieści numer dwa, rzucając tylko w stronę Angela kilka zdawkowych komentarzy na temat słonia.
Uważasz, że adopcja to świetny pomysł
Przypominasz sobie osoby sławne i wszystkich znajomych, którzy zaadoptowali dzieci. Nigdy nie podziwiałaś tak bardzo żadnego człowieka i żadnej decyzji. Przyglądasz się tym porzuconym dzieciom, które zdążyłaś pokochać i uważasz, że adopcja to absolutnie najlepsze, co można zrobić na tym świecie. Szczęście dziecka jest tego warte.
Tekst: Magdalena Pykosz/swm.pl
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |