Kenia. Babcia małej Smart

Minęły dwa tygodnie mojego pobytu w Kenii. Wiem już, że praca w ośrodku zdrowia w Kithatu nie będzie nudna. Każdy dzień jest inny niż poprzedni. Nowi pacjenci, ich historie i przypadki. Ten dzień także przyniósł nowości. Siostra Claire, opiekująca się dziećmi w Day Care, pyta mnie, czy mógłbym odwiedzić z nią babcię jednej z jej podopiecznych. Podobno kobieta ma ranę, która nie chce się zagoić od długiego czasu. Nie muszę w ogóle zastanawiać się nad tą propozycją. Zabieramy ze sobą środki odkażające, opatrunki i małą Smart – trzylatkę, której to właśnie babcia jest chora. Wsiadamy do samochodu i udajemy się w podróż. Moja pierwsza „wizyta domowa” w Kenii. Po ubitych wertepach w buszu jedzie się wolno. Mam czas, żeby zapytać siostrę o szczegóły sprawy. Dowiaduję się, że Smart jest pod opieką sióstr w Day Care od roku. W ciągu dnia przebywa wraz z trzydzieściorgiem innych dzieci w mikroinstytucji, takim „żłobko-przedszkolu”. Dostaje trzy posiłki dziennie, jest ubierana i kąpana. Na noc, niestety, musi wrócić do domu. Niestety, ponieważ są miejsca, w których dzieci nie powinny dorastać.

Smart mieszka na wsi z trojgiem rodzeństwa i babcią. Ojciec jest przestępcą. Maltretował ich matkę i opuścił rodzinę. Na szczęście. Matka odeszła z domu z powodu biedy. Siostra Claire wie o co najmniej jednym z jej dzieci, które umarło z głodu. Obecnie ta kobieta mieszka w innej wiosce i podobno, od czasu do czasu, przekazuje pieniądze dla dzieci. W ten sposób maluchy zostały pod opieką babci. Słowo „opieka” być może jest nietrafione. Babcia jest chora i rzadko wychodzi z domu. Nie pracuje. Rodzina utrzymuje się z jałmużny – tego, co dostaną od sąsiadów, od sióstr oraz z tego, co znajdą w lesie lub sami wyhodują na skrawku ziemi.

Parkujemy samochód. Część drogi musimy pokonać pieszo. Docieramy na miejsce, gdzie pośrodku buszu stoi maleńka, drewniana chatka. Przed chatką palenisko – kuchnia. Po podwórzu, czyli ubitej ziemi, przechadzają się trzy kury. Na sznurkach suszy się kilka sztuk dziecięcej odzieży. Nikogo nie ma w domu. Siostra Claire tłumaczy, że gdy trafiła tu po raz pierwszy przed rokiem, na prośbę sołtysa wsi, to miejsce wyglądało jeszcze gorzej. Dzieci były nagie, a najmłodsza dziewczynka, właśnie Smart, ewidentnie wyglądała na niedożywioną. Od tamtego czasu zaopiekowały się nią siostry.


Mała Smart miała szczęście.W dzień może przebywać w bezpiecznym miejscu, bawić się i najeść do syta. Na noc wraca do miejsca, które nazywa domem, jednak dzieci nie powinny tam mieszkać.

W końcu pojawiają się domownicy. Najpierw dzieci, a jakiś czas po nich babcia. Staruszka kuleje. Na lewej kostce ma brudny bandaż. Witamy się. Nie zapowiadaliśmy wizyty, ale kobieta nie wydaje się być zaskoczona lub przejęta naszym widokiem. Być może jest jej już wszystko jedno? Zabieram się do pracy. Odpędzam muchy, zdejmuję cuchnący bandaż, przemywam ranę i zakładam nowy opatrunek. Starannie, bo nie wiadomo, kiedy nadarzy się okazja, żeby go zmienić. Kobieta z pewnością potrzebuje opieki szpitalnej, która niestety jest dla niej nieosiągalna. Świadczenia zdrowotne w Kenii są odpłatne, a skoro brakuje pieniędzy na podstawowe potrzeby, nie wystarczy ich tym bardziej na leczenie. Poza tym, gdyby babcia zniknęła z domu na parę dni, dzieci zostałyby już zupełnie same. Wygląda na to, że będę musiał odwiedzić tę panią jeszcze kilka razy… Historia tej rodziny, jakkolwiek ekstremalnie brzmi, nie jest aż tak wyjątkowa. Siostry Świętej Rodziny w Kithatu prowadzą Day Care dla trzydzieściorga dzieci. Przygarnęłyby ich więcej, chociażby rodzeństwo Smart, ale nie mają na to środków ani warunków lokalowych. Wkrótce ma się to zmienić. W obrębie misji w Kithatu właśnie buduje się Centrum Dziecięce, które ma się stać Domem z Marzeń dla Smart i blisko setki innych dzieci z całej okolicy. Zatem jest szansa.

Miłosz Jakubek
Kithatu, 14 sierpnia 2017 r.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze