Kogo mam posłać?
Na misji na Kubie każdy dzień musi być dobrze zaplanowany. Możliwości są ograniczone a potrzeby ogromne. Jednak, jak mówią Kubańczycy, jeśli Bóg pozwoli, będą tego owoce.
W minioną sobotę mieliśmy comiesięczne spotkanie formacyjne dla wszystkich animatorów i katechistów z parafii. Jest to podstawowe działanie przygotowujące osoby odpowiedzialne za wspólnoty w danych miejscowościach. W tym roku duszpasterskim (od września) omawiamy poszczególne sakramenty. Tym razem było o namaszczeniu chorych. Właściwie cała diecezja omawia inne tematy, jednak po zorientowaniu się jak wielkie braki w wiedzy podstawowej mają ci, którzy docelowo katechizują inne osoby, zdecydowałem się zacząć od początku. Za każdym razem jestem zdumiony, że oni są zdumieni, gdy przedstawiam im chrześcijańską naukę katechizmową. Moje konferencje opieram na trzech podstawowych książkach: Piśmie św. – jako fundamencie; Katechizmie Kościoła Katolickiego – jako komentarzu i wykładni życia każdego katolika oraz Kodeksie Prawa Kanonicznego – tekście prawnym (na Kubie prawo jest traktowane w wielu przypadkach – niestety bardzo często i w Kościele – zaledwie jako pewnego rodzaju sugestia). Zwykle również sięgam po teksty liturgiczne danego sakramentu wyjaśniając poszczególne słowa i symbole.
Tym razem powodem ogólnego zdziwienia było m.in. to, że Sakrament Namaszczenia Chorych można przyjmować wielokrotnie i że po jego przyjęciu nie trzeba koniecznie umierać (to zdziwienie akurat podziela również wiele osób w Polsce). Wielkie oczy robili, gdy w liturgii sakramentu doszliśmy do miejsca, gdzie zalecany jest sakrament spowiedzi, a później też, że powinno przyjąć się i Komunię św. Zwykle, gdy jestem proszony do chorego, to dana osoba jest już w takim stanie, że ani jednego, ani drugiego nie jest już wstanie uczynić, a samo namaszczenie przyjmuje nieświadomie. A i to bywa bardzo rzadko. Ogromny wpływ sekt chrześcijańskich i religii synkretycznych (mieszanek wierzeń afrykańskich z chrześcijaństwem) owocuje tym, że zwłaszcza chrzest i namaszczenie chorych traktuje się magicznie.
Największą bolączką w parafii jest brak dobrze przygotowanych katechistów i animatorów. Wielu już jako tako uformowanych, ucieka z kraju lub… odchodzi z Kościoła. To ostatnie wiąże się z tym, że młodzież wchodzi w dorosłe życie i najczęściej spotyka i zakochuje się w ateiście lub wyznawcy jakiejś sekty bądź członku loży masońskiej. Sami nie będąc ugruntowani w wierze i przekonani o jej znaczeniu, poddaje się presji partnera i odchodzi… Obecnie w ośmiu wspólnotach tworzących parafię św. Józefa w Guisie, brakuje nam przynajmniej kilkunastu osób. Nie możemy skutecznie i dobrze prowadzić katechezy dla dzieci, młodzieży czy dorosłych; brakuje animatorów do prowadzenia grup duszpasterskich; a w niektórych miejscowościach wciąż czekają osoby dorosłe, by rozpocząć przygotowanie do chrztu, komunii św. czy bierzmowania. Nie ma również dobrych podręczników i konspektów. Sam nie mam fizycznej możliwości, by docierać do każdego miejsca na cotygodniowe spotkania i nie ma też możliwości posłania tam kogoś innego. Sprawy nie ułatwia również to, że spośród wszystkich parafian tylko ja posiadam samochód. Nasze miasto nie jest przelotowe, więc i ruch samochodowy jest mniejszy, a po zmroku zamiera całkowicie. Dlatego też bardzo skomplikowany jest dojazd katechistów na popołudniowe lekcje religii, bo nie mają jak wrócić do domu. Dlatego niekiedy jedziemy całą ekipą i poszczególne osoby zostawiam po drodze – ja sam jadę do najdalszej, by po wszystkim zebrać ich wracając. Nic bardziej konkretnego, póki co, nie wymyśliłem.
Aby najlepiej jak to tylko możliwe wykorzystać czas dnia formacyjnego, spotkanie rozpoczynamy o ósmej rano Mszą św., później mamy śniadanie, dwie konferencje i prace w grupach, obiad, a po nim omawiamy sprawy bieżące i planujemy przyszłe. Kończymy ok godziny 14-15. Każdej z osób zwraca się pieniądze za dojazd.
Oprócz formacji animatorów rozpocząłem również comiesięczne katechezy dla katechetów (metodologia prowadzenia spotkań, praktyczne przygotowanie materiałów, wprowadzenie w modlitwę osobistą i lekturę Pisma św.). Mamy też cotygodniowe spotkania biblijne. Cóż… trzeba siać, a czy coś z tego wyrośnie? Tak! Wierzę, że tak. Si Dios quiere! (Jak Bóg pozwoli) – jak mówią Kubańczycy. Proszę o modlitwę w tej intencji. Również w tej!
Galeria (5 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |