fot. ks. witold lesner

Ksiądz poszedł z parafianami… na plażę!

Na misjach fajne jest to, że można wypróbować nietypowe formy duszpasterskie. Tym razem z parafianami wybrałem się na plażę. Woda, słońce, a przede wszystkim dużo śmiechu. To był dla nas dobry czas.   

Jeszcze przed wyjazdem na Kubę myślałem, że skoro jadę na wyspę, która na mapie nie wyglądała zbyt imponująco pod względem wielkościto plażę będę miał na wyciągnięcie ręki. A tu niespodzianka. Okazało się, że mieszkam w regionie oddalonym od morza o około trzy godziny jazdy samochodem!  

fot. witold lesner

Ale nic to! Jednego dnia wstaliśmy o trzeciej w nocy i pojechaliśmy. W większości udział w wyprawie wzięli uczestnicy misji parafialnej (pisałem o niej w ostatnim moim wpisie), bo było to poniekąd podziękowanie za trud włożony w te misję. Lazurowa woda i ciepły powiew wiatru szybko wywiały z nas troski i zmęczenie. Guardalavaca to jedna z dwóch (obok Varadero) najbardziej znanych miejscowości turystycznych na Kubie, więc „w tych pięknych okolicznościach przyrody” fajnie było się znaleźć. Rozmawiając z młodzieżą okazało się, że – ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – sporo osób już dawno nie miało okazji być na plaży, niektórzy nawet kilka lat. A na plaży „turystycznej” nierzadko nigdy wcześniej nie byli. Kubańczycy są przeganiani przez policję z plaż w pobliżu hoteli… 

>>> Misja Maganzo. Znak Jonasza 

Już dawno nie siedziałem tyle godzin w wodzie. Oj, jaka cieplutka była! I patrząc na roześmiane buzie, na młodzież pluskającą się w lazurze czy dorosłych bawiących się w piasku z dziećmi, cieszyłem się, że choć na chwilę mogliśmy wyrwać się z szarzyzny codzienności. Zapomnieć o pandemii, o pustych sklepach i długich kolejkach przed nimi. O tym, że wciąż czegoś brak, że czegoś nam nie wolno…  

fot. witold lesner

Nasza wyprawa trwała aż piętnaście godzin, trzeba więc było również zorganizować obiad dla kilkudziesięciu osób, bo nie sposób liczyć na miejscową gastronomię… Ryż, kawałek wieprzowiny i awokado. Do tego oczywiście woda. Wszystko zorganizowali parafianie. Szaleństwo! 

Dziękuję Wam, drodzy Dobrodzieje, którzy wciąż wspieracie mnie swoją modlitwą, ale też i ofiarami pieniężnymi, bo to dzięki Wam możliwe było zorganizowanie tego wyjazdu. Warto było 

fot. witold lesner

Również i Wam polecam taką formę parafialnego wypoczynku, by poza kościelnymi murami i „grzecznościowymi” formami „proszę księdza proboszcza” spotykać się z Waszymi duszpasterzami. To bardzo skraca dystans i dodatkowo ułatwia „dostęp” do hierarchicznego Kościoła… by później być z parafianami nie jak pasterz i jego owieczki, ale jak… jak normalni ludzie, jak przyjaciele, którzy potrafią wspólnie modl się i pluskać w morzu. Z serca Wam życzę takiego doświadczenia!  

Bóg zapłać za wszystko! 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze