Fot. Facebook/OMI – Assumption Province

Oblat, kapelan w kanadyjskich siłach specjalnych [ROZMOWA]

– Posługa kapelana wojskowego nie jest typową posługą parafialną. Naszym zadaniem jest być z żołnierzami, towarzyszyć im tam, gdzie się znajdują, w ich trudach i codziennej służbie. Stąd wyjazdy na poligon, jestem z nimi w wozie opancerzonym, w terenie – gdzie akurat są i służą – to jest moje zadanie – mówi Marcin Rosiński OMI, kapelan służb specjalnych w Kanadzie, w wywiadzie opublikowanym na stronie omiap.org.

„Nasza misja stawia nas w ciągłym wezwaniu do odpowiadania na najpilniejsze potrzeby Kościoła poprzez różne formy świadectwa i posługi” – czytamy w oblackich „Konstytucjach i Regułach”. Na jedną z takich pilnych potrzeb odpowiedział wiele lat temu Marcin Rosiński OMI – kapelan służb specjalnych.

Słowo Oblat jest terminem, który wielu osobom trudno zrozumieć, gdy po raz pierwszy spotykają Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Misjonarze? Oczywiście wiemy, co to oznacza… pracować na misjach zagranicznych. I ta tożsamość misyjna oblatów towarzyszy im wszędzie tam, gdzie służą.

omiap.org: Jak poznałeś Oblatów i co Ci się w nich spodobało, że zdecydowałeś się zostać jednym z nich?

Marcin Rosiński OMI: Wychowałem się na Kujawach, a stamtąd, jak wielu wie, niedaleko do Markowic. Mimo to nie znałem ani Markowic, ani oblatów. Pod koniec szkoły podstawowej dowiedziałem się o istnieniu Niższego Seminarium Duchownego (MS) w Markowicach. Po kilku wizytach i rozmowach z ks. Jana Gerłowskiego OMI, który był tam jednym z formatorów, pierwszy rok studiów w Niższym Seminarium Duchownym Oblatów rozpocząłem w 1992 roku. Lata formacji i studiów pozwoliły mi rozeznać, że to właśnie w tej rodzinie zakonnej Bóg mnie chciał. Z perspektywy lat widzę, jak wiele wysiłku Oblaci włożyli nie tylko w naszą edukację i wychowanie, ale także w rozpalenie w nas ducha misyjnego. Stąd wizyty misjonarzy, ich historie i slajdy z pracy i posługi od Afryki po Arktykę, wizyta Inuitów, możliwość spotkania z tymi, którzy wiele lat wcześniej odkryli swoje powołanie.

Fot. Facebook/OMI – Assumption Province

Czy od początku myślałeś o przyjeździe do Kanady?

Nie. Ta decyzja rodziła się latami. W seminarium byłem członkiem zespołu muzycznego Gitary Niepokanalej. To właśnie z tym zespołem przyjechaliśmy w 2001 roku do Kanady na 6 tygodni, odwiedzając większość naszych parafii. Wtedy podjąłem ostateczną decyzję, która spotkała się z aprobatą moich przełożonych w Kanadzie i Polsce. I tak jestem tu już od około 20 lat.

>>> To on odprawił pierwszą mszę św. w… powietrzu. „Latający oblat”, który założył organizację MIVA

Jak długo trwa Twoja „przygoda” z wojskiem i jak to się stało, że zostałeś kapelanem wojskowym?

Marzenie o służbie wojskowej towarzyszyło mi od najmłodszych lat (choć nie pochodzę z rodziny wojskowej) wraz z myślą o powołaniu kapłańskim. Można więc powiedzieć, że udało mi się połączyć dwa wielkie pragnienia: powołanie kapłańskie i oblackie ze służbą wojskową. Przez fakt, że św. Eugeniusz odwiedzał jeńców wojennych, czyli służył żołnierzom, postrzegałem taką posługę jako część charyzmatu oblackiego. Po wielu prośbach otrzymałem pozwolenie na służbę w Pułku Rezerwy (coś na kształt Wojsk Obrony Terytorialnej w Polsce), gdzie służyłem przez blisko cztery lata, łącząc to z pracą parafialną. Osiem lat temu przeniosłem się do Sił Regularnych. I chociaż noszę mundur Armii Kanadyjskiej (sił lądowych), to przez 6 lat służyłem w bazie RCAF (Królewskie Kanadyjskie Siły Powietrzne). Teraz służę w bazie lądowej w jednostce pancernej.

Fot. Facebook/OMI – Assumption Province

Jaki stopień pełnisz jako kapelan i czy musisz także brać udział w jakichkolwiek ćwiczeniach wojskowych i misjach zagranicznych? A może Twoja posługa ogranicza się wyłącznie do posługi duszpasterskiej?

W wojsku posiadam stopień kapitana. Jeśli chodzi o ćwiczenia, to musiałem przejść takie samo szkolenie jak każdy rekrut, z wyjątkiem ćwiczeń z obsługi broni i strzelectwa. Co roku muszę także zdawać wszystkie testy sprawnościowe i kursy, które są przeznaczone dla każdego żołnierza. Praca kapelana to nie tylko kaplica i biuro. Jeśli jednostka wyjeżdża na „w pole” to kapelan idzie z nią. W zeszłym roku ponad 3 miesiące spędziłem poza domem na ćwiczeniach na różnych poligonach. Dla przykładu – po 7 tygodniach na poligonie oddalonym o 3500 km od bazy wróciłem na 4 dni do domu, żeby się spakować i być gotowym w ciągu 6 godzin wymaszerować do gaszenia pożarów. Ostatecznie moja grupa nie została wysłana, ale to pokazuje trochę, jak wygląda życie żołnierza, a co za tym idzie, także kapelana. A misje zagraniczne? Tak, my też na nich jeździmy. Osobiście nie miałem jeszcze takiej okazji, ale… zobaczymy, co będzie dalej. Ktoś zapytał, czy noszę broń. Nie, zgodnie z Konwencją Genewską – i tak jest w przypadku Kanady – lekarze i kapelani to tzw. „niewalczący”. Nie nosimy broni, ale oprócz broni musimy spełnić takie same warunki, jak każdy inny żołnierz w armii.

Fot. Facebook/OMI – Assumption Province

Co lubisz w swojej służbie? Co najbardziej motywuje Cię do wytrwałości w tym, co robisz? A czy jest coś, co sprawia Ci trudności i zniechęca?

Naszym zadaniem jest towarzyszenie żołnierzowi: duchowo, religijnie, a czasami także udzielania wsparcia psychologicznego. Jesteśmy częścią jednostki. Jesteśmy z żołnierzami każdego dnia, więc widzimy, co się dzieje, i możemy zareagować. Jednym z zadań jest doradzanie Dowódcy (KO) w zakresie sytuacji religijno-etycznej i morale żołnierzy. Kiedy widzę, że coś się dzieje, idę do dowódcy, zgłaszam się do niego i przekazuję zalecenia, jak rozwiązać problem.

Ostatnio na przykład niektórzy żołnierze mieli problem z tym, ze nie czuli tego, że robią coś ważnego. Wystąpiłem z inicjatywą, aby zabrać czterech żołnierzy na raz i udać się z nimi do jadłodajni, gdzie mogliby pomagać bezdomnym. Wszystko w ramach pracy. Aby zobaczyli, że poza jednostką istnieje życie, a my coś wnosimy, znaczymy coś dla społeczeństwa, nawet jeśli nie nosimy munduru – po prostu jako osoba, istota ludzka.

Fot. Facebook/OMI – Assumption Province

Jednym z głównych elementów naszej posługi jest bycie z żołnierzami, towarzyszenie im. W poprzedniej bazie odpowiadałem za kaplicę katolicką. To była moja praca. Kaplica organizowała całe życie religijne, jak zwykła parafia, więc sakramenty, różne propozycje duszpasterskie: studium Biblii, katechezy o teologii ciała, sakramenty, rekolekcje itp. Tutaj odprawiam mszę św. w kaplicy, ale ja Jestem dostępny dla każdego, bez względu na wiarę, czy jej brak. Natomiast w przypadku próśb o sakramenty czy posługę duchową od innych religii lub wyznań (jak np. prośba o chrzest w innym wyznaniu chrześcijańskim) wówczas zwracam się do kolegi – protestanta. Ale znowu – gdy jeszcze z innej jednostki pojawi się prośba o ślub katolicki, kolega zwróci się do mnie, bo w bazie jest nas tylko dwóch księży. Posługa kapelana wojskowego nie jest typową posługą parafialną. Naszym zadaniem jest być z żołnierzami, towarzyszyć im tam, gdzie się znajdują, w ich trudach i codziennej służbie. Stąd wyjazdy na poligon, jestem z nimi w wozie opancerzonym, w terenie – gdzie akurat są i służą – to jest moje zadanie.

Czy każdy może zostać kapelanem wojskowym?

Nie! Oprócz wymogów formalnych (stały pobyt w Kanadzie, studia teologiczne, święcenia kapłańskie itp.) posługa kapelana wymaga czegoś szczególnego, czegoś, co trudno opisać. Nie każdy wielki ksiądz będzie dobrym kapelanem. Jest to naprawdę trudna posługa ze względów fizycznych, ale też wymagająca duchowo i psychicznie.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze