Pasterka w katedrze w Den Bosh, Holandia, fot.. EPA/ROB ENGELAAR

Bóg się rodzi. W Holandii

Czy wiara może być bardzo żywa i głęboka w miejscach, gdzie wiernych jest najmniej? Może tak być! Pokazuje to przykład Holandii i rozmowa z prymasem tego kraju – kardynałem Willem J. Eijkiem. Współczesna Holandia to jeden z najbardziej oddalonych od Chrystusa krajów Europy. A przez wieki tamtejszy Kościół rozwijał się bardzo prężnie, dzielił się wiarą z innymi krajami przez misjonarzy, których licznie Holandia wysyłała w świat. 

Dziś to kraj, w którym praktykujących katolików jest niewielu. Według badań już tylko 10% holenderskich chrześcijan raz w tygodniu uczestniczy w nabożeństwach. Liczba ta obejmuje też praktykujących katolików, których jest już zaledwie 6%. Według niektórych badań nawet jeszcze mniej. Nie można jednak powiedzieć, że Holandia to kraj, w którym wiara jest martwa i jest tylko przeszłością. Wręcz przeciwnie. Z kard. Eijkiem – arcybiskupem Utrechtu i tym samym prymasem Niderlandów – rozmawia Andrea Galli (włoski dziennikarz katolicki) w książce „Bóg żyje w Holandii”. Kard. Eijk do 2016 r. był też przewodniczącym Konferencji Episkopatu Holandii. Uznawany jest za konserwatywnego duchownego, dlatego w liberalnych Nideralandach, gdzie liberalne poglądy dominują także wśród duchownych, często miewał pod górkę. Jednocześnie jednak deklaruje i wielokrotnie przejawia wolę dialogu; zarówno ze środowiskami kościelnymi, jak i z ludźmi spoza Kościoła. 

fot. Wydawnictwo Esprit

Jak zachować wiarę 

Podstawowym pytaniem i wyzwaniem, jakiemu stara się sprostać kardynał jest to, jak zachować wiarę w Chrystusa w środowisku silnie dziś zsekularyzowanym czy wręcz antychrześcijańskim. To ciekawe doświadczenie (z perspektywy prymasa Eijka) i ciekawa perspektywa (dla wszystkich innych, także dla nas, Polaków). Tym bardziej, że jeszcze w latach 60. Holandia była jedną z głównych kuźni misjonarzy na świecie.  

„Bóg żyje w Holandii” to diagnoza sytuacji Kościoła w Holandii oraz próba odpowiedzi na pytanie, jakie z nią wiążą się problemy, ale również jakie wyzwania i szanse. Rozmowa prymasa z dziennikarzem to na pewno nie lament i biadolenie o tym, jak jest źle i że pozostaje jedynie czekać na upadek. To rozeznawanie problemów i znajdowanie na horyzoncie szans na zmianę. Kryzys wiary przechodzi obecnie wiele europejskich krajów, które jeszcze niedawno mogły pochwalić się dużą liczbą praktykujących chrześcijan. Tak było w Irlandii i Francji. Spadek przywiązania do Kościoła i religii obserwuje się też m.in. w Hiszpanii. W tych państwach proces szybkiej laicyzacji zaczął się w ostatnich dekadach. W Holandii wyglądało to inaczej. Zaczęło się dużo wcześniej, cezurą czasową był tu rok 1960. 

kard. Willem Jacobus Eijk, fot. CC BY-SA 2.5, commons.wikimedia

Zawał atlety  

Holandię od innych krajów odróżnia to, że debata nad wprowadzeniem eutanazji poprzedziła tę o depenalizacji aborcji. A więc odwrotnie niż praktycznie we wszystkich pozostałych krajach. W debacie publicznej bardzo szybko więc pojawiły się postulaty, które stoją w sprzeczności z nauczaniem Kościoła i w których Kościół musi zabierać jednoznaczne stanowisko. Jednak – co podkreśla prymas Eijk – duchowni holenderscy (także hierarchowie) bardzo szybko postanowili zliberalizować swoje poglądy i rozmiękczać doktrynę wiary, dostosować ją do głównego nurtu panującego w holenderskim społeczeństwie. Jedną z przyczyn szybkiej laicyzacji tego kraju był też dynamiczny rozwój gospodarczy, który wzbudził w Holendrach postawę indywidualistyczną. Jak podkreśla kard. Eijk – wręcz hiperindywidualistyczną. Prymas Niderlandów – wcześniej biskup i ksiądz wikariusz – już w latach 60. i 70. obserwował pierwsze oznaki osłabienia przekonań religijnych wśród katolików (także duchownych) oraz wśród młodych protestantów. Swoistym paradoksem jest to, że wiele szkół katolickich już dawno odeszło od katolickiego i chrześcijańskiego kodeksu wartości. Kardynał podkreśla też zwiększającą się dyskryminację tych, którzy jasno i wprost mówią o swoich przekonaniach religijnych. Niechęć do takich ludzi i publiczny (niekiedy też medialny) ostracyzm dotyka lekarzy, nauczycieli czy duchownych. „Prawdziwi katolicy w świeckim państwie znajdują się w bardzo trudnym położeniu, muszą być ostrożni, by móc znaleźć i utrzymać miejsce pracy. W pewnym sensie mierzymy się z prześladowaniem” – mówi prymas Holandii. „W naszym społeczeństwie można mieć swoje opinie, o ile nie odbiegają one od dominującej kultury” – dodaje duchowny.  

>>> Polacy wciąż są jednym z najbardziej religijnych społeczeństw w Europie

Katedra w mieście Den Bosch, Holandia, fot. EPA/ROB ENGELAAR

Dziennikarz Andrea Galli przeobrażenia religijności Holendrów opisuje tak: „Chwalebna historia aż po Sobór Watykański II, po czym gwałtowny, dramatyczny kryzys. Jak u atlety, u którego wystąpił zawał”. Na przestrzeni lat 1965-1975 liczba wiernych uczęszczających na niedzielne msze zmniejszyła się o połowę! W przeciągu kilku lat całe młode pokolenie opuściło Kościół. A przez to zatrzymała się transmisja wiary na kolejne pokolenia. Obecna sytuacja niderlandzkiego Kościoła jest więc konsekwencją wyborów dokonanych 50 lat temu. Wiele kościołów ze względu na brak wiernych i związane z tym faktem problemy finansowe musiało być zamkniętych i sprzedanych. Wśród nich także perełki sztuki sakralnej i architektury.  

Wspólnota to za mało 

Jak do tego doszło? Kard. Eijk obserwował to z bliska. Swoją diagnozę opiera na „zmęczeniu duszpasterstwa”. Zwraca też uwagę na to, że więź katolików z Kościołem nie opiera się już na wierze, lecz jest jedynie społeczna. Przynależność do Kościoła sprowadzała się do aspektu wspólnotowego, oznaczała przynależność do określonego środowiska. Mało było tam jednak silnej, ugruntowanej i żywej wiary. Prymas Holandii przypomina słowa Karola Wojtyły, który w czasie studiów odwiedził ten kraj. Z uznaniem odniósł się wtedy do solidnej organizacji holenderskiego Kościoła, doceniał jego działalność (społeczną, charytatywną, edukacyjną), jednocześnie jednak zauważył duchowe ubóstwo ludzi. Widział więcej aktywności, a mniej życia modlitewnego. Wniosek jest prosty: brak modlitwy i uboga duchowość prędzej czy później prowadzą do rozkładu nawet najlepiej zorganizowanej struktury. Podobnie, choć w czasie wizyty w Niemczech w 2011 r., mówił Benedykt XVI: „Prawdziwym kryzysem Kościoła w świecie zachodnim jest kryzys wiary. Jeśli nie dokonamy prawdziwej odnowy wiary, wszystkie reformy strukturalne będą nieskuteczne”. To cenna wskazówka, przydatna w dyskusjach o często potrzebnych zmianach w Kościele. Także w dyskusjach podejmowanych w ramach trwającego obecnie Synodu o Synodalności.  

>>> Michał Jóźwiak: bardzo uparcie podążamy irlandzką drogą

fot. EPA/ROB ENGELAAR

Rady prymasa 

Jak więc można sprostać temu wyzwaniu? Prymas Niderlandów ma kilka rad.  Po pierwsze – ludziom trzeba proponować katechezę duchową, która będzie uczyć osobistej relacji z Jezusem. Zdaniem kard. Eijka katecheza nie powinna być oparta wyłącznie na przekazywaniu abstrakcyjnych prawd wiary i przykazań. Ważne, by katecheza była jednoznaczna. Jak zauważa prymas, już w latach 50. byli katecheci (także duchowni) unikający trudnych tematów. Doprowadziło to do sytuacji, w której to wspomnienie o istnieniu piekła i diabła w czasie kazania wywołuje na twarzy wiernych grymas i poczucie dyskomfortu. Trawestując trenerów personalnych – trzeba wyjść z religijnej strefy komfortu i wrócić do jasnego przekazu. Oczywiście z poszanowaniem wrażliwości każdego odbiorcy.  

>>> Holandia: Kościół pomoże potrzebującym w opłatach za energię

Po drugie – kapłan musi mieć za sobą solidną i kompletną formację. Jak podkreśla kard. Eijk – zarówno na płaszczyźnie ludzkiej, intelektualnej (obejmującej studia filozoficzne i teologiczne) oraz na poziomie duchowym. Po trzecie – ważne, by ksiądz trwał w tym stylu życia również po święceniach i po życiu w seminarium. I by miał regularny kontakt z kierownikiem duchowym (najlepiej, by był to też jego stały spowiednik). „Ksiądz musi mieć możliwość porozmawiania w zaufaniu o ciężarze, jaki czuje w głębi duszy, o swoich grzechach, pokusach” – mówi prymas Holandii. Ta forma duszpasterskiego wsparcia księży mogłaby mieć zresztą zastosowanie również w Polsce. Choć jesteśmy w innym miejscu niż Holandia to niektóre problemy i wyzwania mamy takie same. A ciągle jeszcze duża liczba księży powinna nas skłaniać do zbudowania takiej wewnątrzkościelnej sieci wsparcia.  

Prawdziwe nawrócenie Holendrów 

Na tej duchowej pustyni – jaką mogłaby się wydawać Holandia – jest jednak sporo oaz tętniących żywą wiarą. Powołań jest o wiele mniej niż kilkadziesiąt lat temu, ale są na stabilnym poziomie i – jak przekonuje kardynał – są wartościowe i solidne. Najczęściej w stan kapłaństwa wstępują mężczyźni w średnim wieku. „Gdy myślę o przyszłości, o najbliższych pięćdziesięciu latach, to świadomość, że będziemy mieli pewną liczbę księży, daje mi nadzieję i radość; będzie ich niewielu, ale będą” – mówi kardynał. Każdego roku nawraca się w Holandii około pięciuset osób. „To w większości wybór naprawdę osobisty, świadomy i poważny. Osoby te odkrywają Kościół” – podkreśla prymas. I dodaje, że to właśnie dzięki nim do Kościoła wracają następni. „Stykają się z ogniem wiary, który ze swej natury jest ekspansywny, przechodzi na to, co spotyka na swojej drodze. Prawdziwi wierzący mają wyjątkowy wpływ na środowisko, w którym żyją, jeszcze zanim zaczną mówić o swojej wierze” – mówi kard. Eijk. Ogień to motyw, który pojawia się w wielu publikacjach na temat obecnej kondycji Kościoła. O ogniu, który trawi Kościół po to, by był bardziej Chrystusowy, a mniej grzeszny mówią (także w konwencji rozmowy rzeki) ks. Robert Skrzypczak i Paweł Chmielewski (w książce „Ogień w Kościele. Nadzieja w czasach kryzysu”).  

fot. EPA/ROB ENGELAAR

Czas odnowy 

Kard. Eijk sytuację holenderskiego Kościoła określa jako czas odnowy. Jest to więc ocena w gruncie rzeczy pozytywna. Nie oznacza to jednak, że sytuacja jest łatwa. Odnowa zakłada bowiem czas próby i naprawy. Zakłada dojście do lepszego stanu, na tej drodze jest jednak wiele wyzwań, trudów, a wręcz cierpienia. „Podczas gdy proces odnowy się realizuje, trzeba mieć odwagę i trzeba być gotowym na cierpienie. Kiedy ktoś naprawdę wierzy, cierpi, widząc kryzys wiary panujący w Kościele, widząc zdradę i skandale. Prawdziwy wierzący cierpi, lecz pozostaje wierny, I ten, kto pozostanie w Kościele, będzie prawdziwym wierzącym. Ja w to wierzę” – mówi prymas.  

>>> Polsko-holenderska akcja modlitewna

Utrecht, fot. unsplash

„Bóg żyje w Holandii” to ciekawa podróż przez Królestwo Niderlandów. Przewodnikami są duchowny i dziennikarz. W swojej rozmowie posiłkują się narzędziami z dziedziny teologii, socjologii, historii i filozofii. Jedna czwarta terytorium Holandii leży poniżej poziomu morza – na terenie depresji. Depresja zarówno jakościowa jak i ilościowa dotknęła także życie Kościoła. Jednak nie jest to stan marazmu i zniechęcenia. Wręcz przeciwnie. Katolicy w Holandii to mała, ale żywa wspólnota. „Kiedy byłem wikarym, 35 lat temu, kościoły były jeszcze stosunkowo pełne, lecz wielu ludzi nie wierzyło już w tak zwane rzeczy ostateczne. Teraz liczba wiernych znacznie się zmniejszyła, lecz ci, którzy pozostali, wierzą bardziej w te prawdy” – mówi prymas Holandii. Możliwe, że to właśnie oni będą fundamentem nowego Kościoła w Holandii. A potem stamtąd – za ileś lat – może znowu będą wyjeżdżać misjonarze. Jedno jest pewne już dzisiaj – ogień wiary w laickiej Holandii już płonie.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze