Karolina Binek: Boże Narodzenie we wrześniu [FELIETON]
„I just want you for my own, more than you could ever know, make my wish come true, all I want for Christmas is you”. Mam nadzieję, że mi się udało i że to pierwszy raz, kiedy w tym roku usłyszałeś (przeczytałeś) tę piosenkę.
Już niedługo bowiem będziesz ją słyszał prawie codziennie. Zaatakuje Cię w galerii handlowej, w telewizji i w radiu. Będziesz nucił ją w głowie, a potem pod jej wpływem po raz kolejny kupisz coś, co po powrocie do domu nie będzie dla Ciebie już takie wyjątkowe. Bo tak właśnie działa marketing.
Trzy razy Adwent
Koniec września. Wraz z przyjaciółmi robię zakupy w jednym z większych supermarketów. Zatrzymuję się na chwilę przy półce ze słodyczami i widzę ją. Spogląda na mnie niewinnie, jak gdyby znalazła się tutaj przypadkiem. Ale to nie prawda. Bo została w tym miejscu położona specjalnie. Położona przez kogoś, kto uznał, że już trzy miesiące przed świętami powinniśmy kupić czekoladę z wizerunkiem świętego Mikołaja. Ale czy to aby na pewno dobre rozwiązanie?
Przyznam, że raczej byłam przyzwyczajona do tego, że świąteczne słodycze i ozdoby spotykam na półkach sklepowych w pierwszych tygodniach listopada. A nie września. Dlatego tym bardziej zaskoczył mnie czekoladowy kalendarz adwentowy, który zobaczyłam w innym sklepie. Zastanawia mnie, czy jeśli rodzice kupią go już teraz swojemu dziecku, to czy aby na pewno dotrwa on do grudnia, kiedy to naprawdę zacznie się Adwent. Wątpię. Wątpię również, że osoby odpowiedzialne za to, co znajduje się na regałach w sklepie, chcą, by dzieci tak bardzo były przygotowane na narodzenie Jezusa, że mają Adwent przeżywać trzy razy – zjadając czekoladki w październiku, listopadzie i grudniu.
Ale o co tak naprawdę chodzi?
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze – tak mówiła moja babcia. I jej powiedzenie sprawdza się również doskonale w tym przypadku. Bo w tym wszystkim też chodzi o pieniądze. Prawda jest taka, że gdyby nikt nie kupował dużo wcześniej świątecznych słodyczy, to z pewnością też od wielu lat nie pojawiałyby się one w sklepach już w październiku. Wiele ludzi, tak jak ja, co roku śmieje się z tego. Ale niech rzuci kamień ktoś, kto pierwszą świąteczną rzecz kupił dopiero w grudniu. Przyznam, że rok temu sama uległam pokusie i tuż po Wszystkich Świętych wróciłam z zakupów z ręcznie malowanym kubkiem w pierniczki, ozdobnymi klamerkami w kształcie reniferów i cukrowymi czerwono-białymi laskami z zamiarem powieszenia ich za miesiąc na choince. Oczywiście, skorzystałam wtedy z jakiejś niesamowitej promocji!
Z uśmiechem satysfakcji schowałam moje zdobycze do szuflady snując w myślach, jakież to piękne będą moje święta z tymi gadżetami. I z równie szerokim uśmiechem znalazłam każdą z tych rzeczy w… lutym, bo zwyczajnie o nich zapomniałam.
Filozofia promocji
Ta historia nauczyła mnie kilku rzeczy. Przede wszystkim tego, że jeśli klamerki w kształcie reniferów są przecenione w październiku, to warto zastanowić się, kiedy miały szanse być w swojej „pierwotnej cenie”. Otóż, nigdy. To tylko zabieg marketingowy. My, Polacy, uwielbiamy promocje. Uwielbiamy wszelkie karteczki z napisem „Hit cenowy!”. Uwielbiamy liczyć, ile zaoszczędziliśmy podczas zakupów. I, co za tym idzie, uwielbiamy też… się rozczarowywać. Bo nie rzadko promocja okazuje się tylko swego rodzaju oszustwem.
>>> Kupuję, więc jestem [FELIETON]
„All I want for Christmas is…”
Myślę, że pisząc o świątecznych zakupach, warto też poruszyć temat świątecznych piosenek, które można usłyszeć w galeriach handlowych i marketach. W końcu nie są one tam włączane bez powodu. Według wielu badań, utwory te wpływają na podjęte przez nas decyzje zakupowe. Przyznajcie sami, że o wiele lepiej kupić coś przy dźwiękach „Last Christmas” niż w ciszy. Od razu ten pingwinek w mikołajkowej czapce na opakowaniu czekolady szerzej się do nas uśmiecha i łatwiej znaleźć powód do kupienia kolejnej sukienki. Bo przecież można założyć ją na wigilię.
To trochę takie oszukiwanie naszego mózgu. Warto zadać sobie jednak pytanie, czy aby na pewno w słusznym celu. Słuszny jest on z pewnością dla właścicieli sklepów, ale nie dla nas – konsumentów. Bo przecież nasza choinka będzie wyglądała ładnie również ubrana w ozdoby kupione kilka lat wcześniej. I naprawdę nie trzeba wystroju świątecznego drzewka planować z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Warto za to zaplanować sobie, jak będziemy przeżywać Adwent. Tak, by te nadchodzące po nim święta mogły być wyjątkowym czasem, by w naszych czystych sercach znów mógł narodzić się Syn Boży. All I want for Christmas is God…
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |