Bp Damian Bryl: w wielu kapłanach jest determinacja, aby dzielić się odpowiedzialnością za Kościół [ROZMOWA]
Synodalności powoli uczymy się w naszych wspólnotach, ale jest to długi proces i potrzeba wielu sił i wytrwałości. W naszej diecezji postanowiliśmy mocno przyjrzeć się temu, jak wyglądają i funkcjonują wszelkie rady, szczególnie rady duszpasterskie w parafiach. To ważne miejsca, w których możemy uczyć się wzajemnego szacunku, słuchania i rozeznawania, ale nade wszystko wspólnej troski o Kościół. Rozpoczęliśmy ten proces, ale przed nami długa droga – mówi bp Damian Bryl, biskup kaliski, w rozmowie z Marcinem Wrzosem OMI oraz Michałem Jóźwiakiem.
Michał Jóźwiak: Jakim przymiotnikiem określiłby Ksiądz Biskup relacje osób świeckich i duchownych w Kościele w Polsce?
Bp Damian Bryl: – Bardzo zależałoby mi na tym, żeby te relacje były bliskie, bezpieczne, roztropne, otwarte. Ciągle uczymy się, żeby takie były.
MJ: To punkt docelowy. A gdybyśmy mieli postawić diagnozę?
– Mamy przestrzenie, gdzie relacje w Kościele są dobre, ciekawe, twórcze, rozwijające dla obu stron, ale są też miejsca, gdzie relacje są niedojrzałe, w których brakuje wzajemnego zrozumienia, wsparcia, a czasami nawet życzliwości. Czasami pojawia się chłodny dystans, który nie przynosi nic dobrego, a czasami nawet krzywdzimy się. Mimo tych doświadczeń wielu próbuje je zmieniać. Zauważyłem, że takie wysiłki podejmują zarówno księża, jak i osoby zakonne i świeccy. Przed nami jednak długa droga.
MJ: Młodzi księża czasem zwracają uwagę, że ci starsi zostawiają mało miejsca do działania osobom świeckim. Model zarządzania parafią w ostatnich latach z pewnością uległ zmianie. Jak obecna formacja w seminarium i formacja stała kształtuje w duchownych postawę otwartości na działania osób świeckich w Kościele? Czy obecnie kładzie się na to nacisk?
– Bardzo nam zależy, aby w formacji wspierać kleryków i księży w budowaniu dobrych relacji. Doświadczenia są jednak bardzo różne. Bardzo wiele zależy od cech osobowościowych, od życiowych doświadczeń, ale także od osobistej, wewnętrznej pracy. W formacji seminaryjnej stwarzamy warunki, zwłaszcza poprzez bliskie i mądre towarzyszenie indywidualne i wspólnotowe, poprzez różne warsztaty, ćwiczenia i praktyki pastoralne, aby wzmacniać postawę otwartości, wyjścia, spotkania, rozmowy. Pomagamy też klerykom w kształtowaniu umiejętności i kompetencji społecznych.
Marcin Wrzos OMI: Doświadczeni księża często wzorują się na przykład na księdzu Franciszku Blachnickim, który jest dla nich akurat bardzo pozytywnym wzorem do naśladowania metody duszpasterskiej.
– Zgadza się. Ksiądz Franciszek to piękna i ważna dla nas postać. Jego zaangażowanie duszpasterskie, innowacyjność, duchowa mądrość i odwaga, ale także codzienne, dojrzałe, ludzkie bycie, także z osobami świeckimi jest dla nas mobilizującym przykładem i zaproszeniem. Ten Sługa Boży nosił w sobie ewangeliczny obraz Kościoła i taki Kościół kształtował. Czynił to jako naukowiec-pastoralista, i jako duszpasterz. Jego świadectwo stale promieniuje. Jeśli ktoś go poznał, choćby ze świadectw innych ludzi, to rozumie, jak bardzo potrzebujemy takiego świadectwa. Nie tyle świadectwa metod, co świadectwa ewangelicznego myślenia i życia.
MJ: Trwa ciągle Synod o Synodalności. Jakie ma Ksiądz Biskup refleksje na temat tego synodu? Temat współpracy osób świeckich i duchownych jest jednym z ważnych wątków.
– Droga synodalna jest szansą dla wspólnot kościelnych, dla każdego z nas. Jest to ważne wyzwanie, abyśmy odkrywali ważność każdej osoby w Kościele, i abyśmy uczyli się bycia razem w drodze. Synodalności powoli uczymy się w naszych wspólnotach, ale jest to długi proces i potrzeba wielu sił i wytrwałości. W naszej diecezji postanowiliśmy mocno przyjrzeć się temu, jak wyglądają i funkcjonują wszelkie rady, szczególnie rady duszpasterskie w parafiach. To ważne miejsca, w których możemy uczyć się wzajemnego szacunku, słuchania i rozeznawania, ale nade wszystko wspólnej troski o Kościół. Rozpoczęliśmy ten proces, ale przed nami długa droga.
MJ: Złośliwi mówią, że rady parafialne działają od wizytacji do wizytacji biskupa, ale Synod o Synodalności chyba faktycznie pokazał, że mamy w Kościele pewne struktury, których nie wykorzystujemy w sposób optymalny.
– Wygląda to bardzo różnie. Wizytuję parafie, które mają bardzo dobrze i sprawnie funkcjonujące rady. Widać i słychać tam, że wszystko działa bardzo twórczo. Są też jednak takie, które są sztywne i potrzebują nowego ducha, uczenia się bycia razem, wspólnej troski. Są wreszcie takie miejsca w których parafianie nie widzą potrzeby takich rad, i twierdzą że ich proboszcz sam wie najlepiej. Dlatego ważny jest synod i zaproszenie do wspólnej drogi. Myślę, że ważnym zadaniem jest przekonać do współpracy, zaangażowania i współodpowiedzialności.
MW: Wróćmy jeszcze do tematu formacji. Jak formować kandydatów do kapłaństwa do współpracy z osobami świeckimi? I z drugiej strony: jak prowadzić formację stałą do tego, żeby uwrażliwiała na nowe wyzwania?
– Chcemy, żeby kandydaci do kapłaństwa w pierwszej kolejności mocno zadbali o swoją wiarę i swoje człowieczeństwo. Na początku formacji, szczególnie w okresie propedeutycznym, dbamy o to, aby mogli poznać siebie – odkryć swoje mocne i słabe strony, talenty i ograniczenia, dobre i trudne dziedzictwo, które w sobie noszą. To pozwala im rozpocząć świadomy proces pracy nad sobą i ufnego podążania za Chrystusem. Proponujemy im zwłaszcza indywidualne towarzyszenie, ćwiczenia i warsztaty, psychologiczną i pedagogiczną pomoc. Uaktywniamy życie wspólne, poprzez wspólne wyjazdy, udział w wolontariatach, nabywanie umiejętności bycia razem i współpracy, a potem także bycie liderami wspólnot. Warto też zaznaczyć, że na kwestię formacji patrzymy w kontekście całego życia. To proces, który trzeba zainicjować i podtrzymywać. Dlatego formacja nie dokonuje się wyłącznie w seminarium. Te kilka lat nie wystarczy. Każdy kapłan po święceniach ma przed sobą drogę dojrzewania, którą Bóg przewidział i którą chce prowadzić.
MW: Na misjach pewne rzeczy dzieją się szybciej niż u nas. W krajach misji ad gentes posługa katechistów, nadzwyczajnych szafarzy, stałych diakonów i w ogóle udział świeckich ma jeszcze większe znaczenie, bo brakuje duchownych. Czy Kościół w Polsce jest gotowy oddawać niektóre przestrzenie w ręce świeckich? Ksiądz nie musi się zajmować wszystkim.
– Uczymy się tego. Od strony teoretycznej wszystko wydaje się klarowane, ale w naszym myśleniu i praktyce czasem nie nadążamy za tym, czego wymaga od nas rzeczywistość. Ważne jest to, że proces pewnych zmian rozpoczął się, choć jego dynamika bywa różna. Czasami droga zmiany myślenia, zostawienia starych zwyczajów i przyzwyczajeń wymaga dużo czasu. Dzięki Bogu w wielu kapłanach jest determinacja, aby dzielić się odpowiedzialnością za wspólnoty kościelne.
MJ: Jak skutecznie wpływać na dynamikę tych zmian?
– W naszej diecezji organizujemy dla księży różne spotkania, szkolenia, staramy się zachęcać, wyjaśniać i przekonywać. Niektórym kapłanom jest trudno się w tym odnaleźć, bo przecież „zawsze tak było”. Ostatnio próbujemy ich wspierać np. przez szkolenia z kompetencji miękkich. Rozumiejąc czasami wewnętrzny opór, lęki dajemy sobie „czas na dojrzewanie”, ale nie rezygnujemy z tego kierunku.
MJ: Czasem w Kościele myśli się w kategoriach „my-oni”. Jak skutecznie przeciwdziałać klerykalizmowi? On chyba czasem, paradoksalnie, jest silniejszy w mentalności świeckich.
Przede wszystkim warto jest wracać do rozumienia Kościoła jako wspólnoty, jako communio. Jan Paweł II w liście na nowe tysiąclecie wskazywał drogę Kościoła jako domu i szkoły communio. To jest przesłanie ważne na dzisiaj dla nas. Uczymy się nieustannie otwierać na Bożą miłość, aby mogła nas poruszać i wewnętrznie kształtować, abyśmy umieli kochać miłością wzajemną na wzór Chrystusa. Abyśmy jak On kochali miłością służebną, która nie szuka siebie, ale siebie daje. Wtedy nie szukamy siebie, nie wynosimy się nad innych, ale zgodnie z naszym powołaniem służymy Chrystusowi w Kościele. Każdy ma swoje powołanie i misję, nie musimy wchodzić w miejsce i zadania innych. Ważne jest, abyśmy my kapłani żyli swoim powołaniem i wspierali osoby świeckie, aby żyły w zgodzie z ich powołaniem, czyli zajmując się uświęcaniem świata.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |