fot. PAP/Tomasz Gzell

Bp Jerzy Samiec: jesteśmy inni, ale to nie unieważnia przykazania miłości

W jaki sposób zamienić ekumenizm w powszechną potrzebę ludzi Kościołów i co robić, by kolejne osoby stawały się „zapaleńcami” ekumenicznymi – takie pytania stawia chrześcijanom w Polsce biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Jerzy Samiec.

Zwierzchnik polskich luteranów w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną ocenia, że w sytuacji głębokich podziałów społecznych najbardziej radykalne poglądy często głoszą osoby, które podpierają się autorytetem chrześcijaństwa lub Kościoła, który rzekomo takiego wsparcia im udziela. W poniedziałek rozpoczyna się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan.

Dawid Gospodarek (KAI): Jakie wyzwania duszpasterskie i charytatywne postawiła przed chrześcijanami pandemia? Co pozytywnego z tych pandemijnych doświadczeń możemy wyciągnąć na przyszłość?

Bp Jerzy Samiec: To bardzo obszerne pytanie. Pewnie przyjdzie czas na szczegółowe analizy czy badania, które pozwolą ocenić skutki pandemii także w przestrzeni Kościoła, duchowości i religijności Polek i Polaków. Na gorąco możemy stwierdzić, że ograniczenia wynikające z sytuacji zagrożenia zdrowia zmuszają Kościoły do poszukiwania sposobów zapewnienia opieki duchowej i duszpasterskiej dla członków swoich wspólnot. Jest to bardzo szerokie i wielopłaszczyznowe zadanie. Dotyczy z jednej strony udziału w nabożeństwach wraz z przyjmowaniem Komunii Świętej. Z drugiej to docieranie z relacjami internetowymi, telewizyjnymi czy radiowymi do tych, którzy pozostają w domach. Jeszcze inną kwestią jest praca z grupami takimi jak młodzież, koło pań, spotkania mężczyzn, prace chórów, zajęcia dla dzieci, i wreszcie lekcje religii prowadzone online.

bp Jerzy Samiec, fot. PAP

Jeszcze inną sferą jest zarządzanie jednostkami kościelnymi. W naszym wypadku większość decyzji jest podejmowane kolegialnie. Musieliśmy dostosować prawo kościelne, aby uchwały podejmowane podczas spotkań odbywających się za pośrednictwem platform internetowych, nie miały wad prawnych. To, co oceniłbym pozytywnie to otwarcie się duszpasterzy i parafian na nową przestrzeń. Pojawiło się wiele ciekawych pomysłów i inicjatyw. Oferta internetowa jest bardzo szeroka, co w warunkach Kościoła diaspory umożliwia wszystkim korzystanie nie tylko z tego, co dzieje się w macierzystej parafii. Zauważyliśmy też duże zainteresowanie ze strony dawnych parafian, którzy zamieszkują na stałe poza Polską.

>>> Sekretarz Rady KEP ds. Ekumenizmu: czasem to, co oddala od jednych Kościołów, przybliża do drugich [ROZMOWA]

Innym dobrym zjawiskiem jest opanowanie i oswojenie się z konferencjami online. Jest to duża oszczędność materialna, ale również czasowa. Półtoragodzinne spotkanie zajmuje tylko nieco więcej czasu. Gdy odbywają się w realu, trzeba doliczyć czas dojazdu czy w wypadku konferencji międzynarodowych też lotu. Oczywiście ograniczenie ilości konferencji w realu ma wpływ na ochronę środowiska.

Jak ocenia Ksiądz Biskup obecną sytuację ekumeniczną w Polsce? Czego brakuje, co można zrobić, żeby ruch ekumeniczny w naszym kraju działał prężniej i lepiej?

Ruch ekumeniczny chyba nigdy nie był masowy. Raczej mówimy o grupie zapaleńców, dla których spotkanie się z kimś spoza swojego Kościoła jest ważne i dla tego są gotowi wychodzić do innych. Pytanie, czy ekumenizm jest luksusem, na który może pozwolić sobie niewielka grupa czy nie powinien i nie jest on raczej nieodzwonym elementem naszej tożsamości, także na gruncie wyznaniowym – my, jako polscy luteranie, przeżywamy obecnie Rok Tożsamości Luterańskiej, wydaliśmy dwa ważne dokumenty w języku polskim opracowane w globalnej rodzinie Kościołów luterańskich, a w nich ekumenizm zawiera centralną pozycję. Jest oczywiście jeszcze płaszczyzna osobistych relacji i uzdrawiania pamięci. Początkowa nieufność jest zastępowana poznawaniem, a na kolejnym etapie rodzi się zaufanie i przyjaźnie.

luteranie, fot. arch. PAP/Andrzej Grygiel

Powstają więc dwa pytania, na które trudno znaleźć dobrą odpowiedź. Pierwsze: w jaki sposób zamienić ekumenizm w powszechną potrzebę ludzi Kościołów, a drugie co robić by kolejne osoby stawały się „zapaleńcami” ekumenicznymi. Nie znam recepty na pierwszy z problemów. W drugim wypadku wydaje mi się, że istniała droga poprzez edukację nowych pokoleń duchownych. W procesie kształcenia trzeba kłaść duży nacisk na potrzebę utrzymywania relacji z innymi.

Pierwszym krokiem jest przekazywanie wiedzy o innych wyznaniach oraz praktyczne spotkanie studentów ze sobą. Niestety wszędzie ogranicza się godziny na sprawy związane z ekumenią. Słyszę, że ograniczenia finansowania studiów teologicznych wymuszają przepracowywanie programów. Oczywiste jest, że konieczność redukcji godzin wymusza podjęcie decyzji o tym, co jest najważniejsze. Często okazuje się, że zajęcia z ekumenizmu nimi nie są. Efekty będziemy odczuwali w przeciągu najbliższych 10-15 lat. Polska sytuacja przy zdecydowanej dominacji jednego wyznania jest bardzo skomplikowana. Wydawałoby się, że Kościół większości nie potrzebuje relacji z mniejszymi i jest samowystarczalny, ale jest to perspektywa zawężona, nieewangeliczna i jakaś forma teologiczno-duszpasterskiego samookaleczenia. Zawsze jest też tak, że na Kościele większościowym ciąży największa odpowiedzialność za ekumenizm i nie tylko. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że wciąż inaczej rozumiemy sens, jak i cel poszukiwań ekumenicznych.

>>> Ks. Marcin Kotas: pandemia jest ekumeniczna [ROZMOWA]

Czy i co Kościoły mogłyby zrobić wspólnie w rozpoczynającym się roku, np. na polu charytatywnym. A może dostrzega Ksiądz Biskup potrzebę opracowania wspólnego listu na jakiś temat, na wzór tego o ochronie stworzenia czy świętowaniu niedzieli?

Chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że borykamy się z niezwykłą polaryzacją poglądów i – co z tego wynika – z głębokimi podziałami w naszym społeczeństwie. Podziały te sprawiają, że trudno radzić sobie z realnymi zagrożeniami, jakie się pojawiają choćby z pandemią. Niestety, często najbardziej radykalne poglądy głoszą osoby, które podpierają się autorytetem chrześcijaństwa lub Kościoła, który rzekomo takiego wsparcia im udziela. W ten sposób jest wypaczana Ewangelia.

fot. EPA/SEDAT SUNA

Ludziom coraz trudniej odróżnić postawy ewangeliczne od tych, które tylko takie udają. Myślę, że Kościoły powinny jasno deklarować, że wszystko, co głoszą czy robią, jest podporządkowane przykazaniu miłości. Miłości do Boga i ludzi. Wszystko, co łączy się z nienawiścią, wykluczaniem, poniżaniem i brakiem szacunku zaprzecza postawie miłości. 13. rozdział pierwszego listu do Koryntian powinien być naczelnym przesłaniem. Musimy też mieć świadomość, że między Kościołami istnieją różne spojrzenia na wiele wyzwań społecznych i tzw. zagadnień etyczno-moralnych – stan ten musimy przyjąć do wiadomości i zaakceptować różnorodność, nawet jeśli budzi w nas to sprzeciw czy niezrozumienie. Jesteśmy inni, czasami bardzo – podobnie było z uczennicami i uczniami Jezusa na kartach Pisma Świętego czy w czasach apostolskich – ale przecież to nie unieważnia przykazania miłości i naszych chrześcijańskich więzi. Kto ma głosić Bożą miłość, kto ma miłować, jeżeli nie czynią tego uczniowie Chrystusa?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze