Fot. Youtube/nicholas spencer

Brytyjski naukowiec: i nauka, i religia przyczyniają się do postępu

Więź między religią i wiarą a nauką staje się najważniejszym zagadnieniem naszych czasów, ponieważ nauka jest coraz bardziej w stanie przeprojektować na nowo naturę ludzką – taki pogląd wyraził angielski naukowiec Nicholas Spencer w rozmowie z hiszpańskim portalem Omnes.

Jego zdaniem obie te dziedziny życia wnoszą znaczący wkład do postępu.  Spencer ukończył studia w zakresie najnowszej historii i anglistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim oraz jest doktorem filozofii po studiach w Cambridge, a obecnie członkiem „Theos Think Tank” – zespołu ekspertów w dziedzinie religii i społeczeństwa. Punktem wyjścia do tej rozmowy stała się jego najnowsza książka „Magisteria: The Entangled Histories of Science and Religion” (Magisteria: Splątane dzieje nauki i religii), która ukazała się w Wielkiej Brytanii 2 marca 2023, poświęcona historycznym związkom między nauką a religią. Są one, zdaniem autora, dużo bardziej złożone niż wskazywałyby na to popularne mity na ten temat.

Najważniejsze zagadnienie XXI wieku

Według niego relacja między nimi „stanie się najważniejszym zagadnieniem naszego stulecia, ponieważ nauka jest coraz bardziej zdolna do przeprojektowania ludzkiej natury. Uważa on, że niektóre rodzaje postępu, jak słynne narzędzie „ChatGPT” [program służący do tworzenia odpowiedzi na dane wprowadzone do programu przez użytkownika – KAI] „są znacznie większymi elementami rozwoju niż przestrzeń, jaką mamy do etycznej refleksji nad nimi. I to jest kwestia religijna, ponieważ wraca do idei człowieka”.

Fot. Solen Feyissa/unsplash

Zdaniem Spencera, „aby dowiedzieć się, w jaki sposób nauka i religia – każda z nich na swój sposób – pomagają nam odpowiedzieć na pytanie, kim jesteśmy?, musimy wyjść od tego, czym są oba te bardzo delikatne byty”. Nauka próbuje uzyskać obiektywne lub przynajmniej neutralne zrozumienie świata materialnego. Ludzie są istotami materialnymi, toteż nauka chce ich w ten sposób zrozumieć – zaznaczył uczony

Zaraz jednak dodał, iż byty ludzkie są również złożone, są osobami w tym sensie, że „nasza ujawniająca się złożoność wytworzyła w nas coś, co można nazwać duszą”. W sposób naturalny ludzie odwołują się do języka duszy, usiłując wyjaśnić wymiar osobowy wyłaniający się z natury ludzkiej.

„I religia, mówiąc negatywnie, pasożytuje na tym wymiarze, a mówiąc bardziej pozytywnie, jest ona jednym z obszarów, prawdopodobnie najbardziej znaczącym, w którym odnosimy się do siebie nawzajem i do rzeczywistości na poziomie osobistym” – wyjaśnił rozmówca portalu.

Wskazał, iż jednym z argumentów potwierdzających to stwierdzenie jest to, że istoty ludzkie muszą być rozumiane na wielu poziomach. Jeśli zrozumiemy siebie samych tylko za pomocą metod naukowych, jako organizmy materialne, to skończy się to odczłowieczeniem nas. Z drugiej strony jeśli zrozumiemy siebie tylko jako „istoty duchowe”, zignorujemy naszą niezwykle ważną obecność materialną. Dlatego zarówno nauka, jak i religia mogą pozytywnie przyczynić się do wszechstronnego zrozumienia tego, co ludzkie – zauważył Spencer.

Świat coraz bardziej religijny?

Na pytanie, czy możliwa jest prawdziwie pozytywna wizja postępu bez religijnych koncepcji człowieka, godności i systemu moralnego, który zakłada istnienie Opatrzności, naukowiec odparł, że postęp oczywiście zależy od jakiejś teleologii, jakiegoś celu. Można go osiągnąć dopiero, gdy ma się coś, do czego można dążyć. Jednocześnie wyraził przekonanie, iż możliwe są formy postępu bez jakichkolwiek ram religijnych, duchowych, a nawet moralnych. Na przykład, czy lepiej jest mieć mniej bólu fizycznego niż więcej? A jeśli zmierzasz w kierunku mniejszego bólu fizycznego, to jest to rodzaj postępu.

„Nie sądzę więc, by sama idea postępu zależała wyłącznie od istnienia norm moralnych lub duchowych. Można dokonywać postępu w kategoriach czysto świeckich” – dodał.

Zaznaczył jednak, że „ponieważ jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, pragniemy postępu także moralnego i duchowego”.

Fot. Elijah Bautista/CNA

Odnosząc się do pytania o „niesamowity postęp w ciągu wieków zarówno w nauce, jak i religii” i o ewentualne współzależności między tymi dwoma obszarami, które mogłyby to wyjaśnić, Spencer przyznał, że niewątpliwie nauka jako technologia i inżynieria zmieniła oblicze Ziemi i ludzkie życie w stosunkowo krótkim czasie.

„Świat jest w przeważającej mierze religijny i prawdopodobnie stanie się jeszcze bardziej religijny w XXI wieku” – stwierdził stanowczo brytyjski badacz.

Wskazał jednak, że „polityka, ciesząca się dziś bardzo złą reputacją”, jest prawdopodobnie ważniejsza niż nauka czy religia jako narzędzie postępu. Przykładem tego jest wyeliminowanie cholery w XIX wieku, ponieważ naukowe zrozumienie tej choroby i humanitarne pragnienie jej wyeliminowania, które często wynikało z pobudek religijnych, zostały skoordynowane przez rządy i państwa, a więc przez politykę i wtedy cholera całkowicie zwalczono. A zatem zarówno nauka, jak i religia wnoszą swój wkład, ale bardzo często wymagają publicznej koordynacji przez politykę, aby osiągnąć postęp.

Religia i nauka nakładają się na siebie

Według Spencera nauka i religia, tak jak rozumiemy je dzisiaj, są dość nowoczesnymi terminami. Kilkaset lat temu ludzie rozmawiali o jednej i drugiej inaczej niż my. Na przykład w Wielkiej Brytanii do połowy XIX wieku nauka i religia w znacznym stopniu nakładały się na siebie pod względem społecznym, koncepcyjnym i intelektualnym. Jednym z powodów napięć i konfliktów między nimi w owym czasie były dwa różne magisteria, które były społecznie wyobcowane. Od tamtego czasu pojawia się pytanie, jaki jest związek między nauką a religią. Niektórzy twierdzą, że są to obszary nauczania całkowicie odrębne, z których jeden zajmuje się faktami, a drugie wartościami. Dlatego nie mogą się pokrywać.

Choć obszary te można rozgraniczyć, to przynajmniej na jednej bardzo ważnej płaszczyźnie nakładają się one na siebie: tam, gdzie chodzi o nas, istoty ludzkie – nie jest łatwo oddzielić fakty od wartości.

Tak więc obecne napięcie wynika z faktu, że w niektórych sprawach zarówno nauka, jak i religia mają do odegrania bardzo istotną rolę. To zaś wymaga starannych negocjacji. Nie wystarczy powiedzieć, że dziedziny te są odrębne. Kiedy mówimy o sztucznej inteligencji lub inżynierii genetycznej, aborcji czy przedłużanie życia, poruszamy ważne zagadnienia naukowe0 w naszym stuleciu. Ale jest to również włączanie się w ideę tego, co to znaczy być człowiekiem, a to jest kwestia głęboko religijna.

Nowa dyscyplina w nauce

Pytany o powód napisania swej najnowszej książki o dwóch magisteriach, Spencer wyjaśnił, iż już prawie 15 lat zajmuję się stosunkiem nauki do religii i odwrotnie i ma świadomość, że pokutuje błędny pogląd o konflikcie między nimi i że historycznie zawsze tak było. Przekonanie to zrodziło pod koniec XIX wieku, w okresie napięć, a w szczególności z bardzo wpływowych historii na temat nauki i religii, które utrzymywały, iż relacje między nimi od dawna pozostają w ciągłym konflikcie.

W środowisku akademickim historia nauki i religii jako dyscyplina naukowa jest stosunkowo nowa. Świat akademicki całkowicie wywrócił ten obraz do góry nogami, pokazując, że związek ten jest znacznie bardziej złożony i znacznie bardziej pozytywny niż głosi to popularny mit. Ale nigdy nie dotarło to do ogółu społeczeństwa. Kilka lat temu zrobiłem serial w BBC opowiadający tę historię, a „Magisteria” jest książką, która ukazał się w wyniku tego programu.

Spencer zauważył, iż panujący pogląd, jakoby przed wiekami wielu naukowców było chrześcijanami, podczas gdy dziś najbardziej znani naukowcy uważają się za ateistów, „jest znacznie mniej dramatyczny i ekscytujący”. Istotne jest nie to, że naukowcy nie są już religijni, ale to, że społeczeństwo jest znacznie mniej religijne. Ogólnie biorąc odsetek uczonych religijnych jest mniej więcej równy odsetkowi ludzi religijnych w kraju, a dokładniej odsetkowi osób religijnych w klasie społeczno-ekonomicznej, z której pochodzą naukowcy. Naukowcy w społeczeństwie są tak samo religijni, jak społeczeństwo.

N. Spencer wyjaśnił przy okazji, czym jest „Theos Think Tank”, do którego należy. Jest to, według niego, grupa chrześcijańska, działająca już od 17 lat. Powstała ona przy wsparciu anglikańskiego arcybiskupa Canterbury i katolickiego arcybiskupa Westminsteru, nie jest jednak związana z żadnym konkretnym wyznaniem.

„Istniejemy po to, by lepiej opowiadać o chrześcijaństwie, a konkretnie o wierze w ogóle, we współczesnym życiu publicznym” – podkreślił naukowiec.

Dodał, że istotą tego, co robią, jest przyczynianie się do tworzenia lepszej historii na dwa sposoby: dokładniejszej, ponieważ badania są sercem tego, co robią, ale także lepszej w znaczeniu bardziej angażującej i spójnej.

W ramach tego think tanku rozmawiano m.in. o związku między pięknem, nauką i religią, co było częścią większego projektu rozpoczętego przez Katolicki Uniwersytet Ameryki. On sam przeprowadził małe badania w Wielkiej Brytanii, gdyż był szczególnie zainteresowany estetyką.

Wyjaśnił przy tym, iż ogólne istnieje głębokie współbrzmienie między prawdą a pięknem. Niektórzy znani badacze uważają nawet, że piękno prowadzi do prawdy, co spotyka się z dużym oddźwiękiem, zwłaszcza u pewnej części naukowców. Na przykład uważają tak częściej fizycy. Ale zależy to też od szczególnego rozumienia piękna, które z estetycznego punktu widzenia jest nieco wątpliwe. Traktuje ono piękno jako synonim elegancji, prostoty i symetrii, ale wielu teoretyków estetyki uważa, że nie jest to szczególnie trafna definicja piękna.

Badanie było więc próbą sprawdzenia, jak duży wpływ ma ta idea. Odpowiedź brzmi, że owszem, pewien wpływ istnieje, ale jest on bardzo zniuansowany. Piękno może być wykorzystywane jako heurystyka w działaniach naukowych, ale jeśli tak, to musi być traktowane z wielką ostrożnością.

Postawa chrześcijan wobec nauki

Zdaniem naukowca chrześcijanie wobec nauki winni zachowywać postawę świętowania i wspierania. I wyjaśniając to krótkie stwierdzenie dodał, że winni oni zwracać baczną uwagę na to, co się dzieje, gdyż w pewnym sensie nie ma czegoś takiego jak nauka, ale są naukowcy. W historii zdarzały się sytuacje, w których chrześcijanie zdecydowanie sprzeciwiali się nauce i całkowicie się mylili, ale były też takie chwile, gdy mieli całkowitą rację. Tak więc dłuższą odpowiedzią jest uważne spojrzenie, ponieważ nie wszystkie nauki są równe.

Na pytanie, czy religia służy wyznaczaniu granic nauki i czy są one konieczne, Spencer odpowiedział, że oczywiście można bezwzględnie oddzielić naukę od religii i istnieją ateistyczne społeczeństwa, które ograniczały naukę, niesłusznie zresztą, ale nie było problemu z takim ograniczaniem. Podobnie istnieją niezliczone komisje etyczne na całym świecie, które podważają i nakładają ograniczenia na praktyki naukowe w dzisiejszych czasach.

Fot. Freepik/DC Studio

Naukowiec przyznał, że jest zwolennikiem inwestowania w badania naukowe, a ograniczenia powinny dotyczyć raczej sposobu, w jaki się to robi, a nie samego inwestowania. Kluczowe są też ograniczenia co do sposobu wykorzystania zdobytych wiadomości. Tak więc, powinny istnieć pewne ograniczenia dla nauki, ale należy to robić ostrożnie.

Na zakończenie rozmowy naukowiec wyznał, iż z natury nie jest optymistą, także co do przyszłości i co do dialogu między religią a nauką, ale – dodał – „mówi to więcej o mnie niż o przyszłości”. Uściślił, że martwi się nie o to, że sztuczna inteligencja stanie się świadoma i wrażliwa, ale o to, w jaki sposób będą ją wykorzystywać nikczemni aktorzy, którzy zechcą manipulować rzeczywistością. „Martwię się nie tyle o to, co nowe technologie mogą zrobić z nami, ale o to, co inni ludzie mogą zrobić z nami za pomocą nowych technologii” – zakończył swą wypowiedź Nicholas Spencer.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze