Być „kelnerem” Bożego słowa [ROZMOWA]
Często słyszymy, że młodzi to samo zło, że nic dobrego nie potrafią zrobić. Łamiąc ten fałszywy stereotyp, chcę przedstawić dziś naszym czytelnikom człowieka młodego, ma przecież zaledwie 18 lat. Moim rozmówcą jest Wojciech Czuba, który prowadzi na Instagramie profil Ślimak na pustyni. O czym można rozmawiać z kimś w takim wieku? Oczywiście o młodych w Kościele.
Robert Grabka OMI: Wojtku, może to pytanie nieco ryzykowne, ale chciałbym Cię zapytać o to, jaki jest twój Kościół?
Wojciech Czuba: – Nie da się opisać go jednym przymiotnikiem, to zdecydowanie za mało. Na pewno jest to Kościół otwarty. Jeśli chodzi o młodych ludzi, to jest to Kościół otwarty na dialog – ja tego doświadczam. Moje doświadczenie Kościoła polega na próbie budowania mostów między nami. Na braku odrzucenia. Braku tego, że nawet jeśli masz inny światopogląd, to nie jesteś odrzucony. Mój Kościół to taki, który poszukuje przede wszystkim siebie. Młodzi szukają swojego miejsca w Kościele i chcą je znaleźć – tak opisałbym teraz Kościół.
Jakie jest twoje osobiste doświadczenie Kościoła?
– Moje osobiste doświadczenie Kościoła to, na początku, spotkanie z brakiem zrozumienia, z brakiem odpowiedzi na moje pytania i problemy, które były bagatelizowane. To odpowiedzi, które brzmiały: „Bo tak Kościół mówi” i tyle. A kiedy znalazłem swoje miejsce w Kościele, tzn. wspólnotę, znalazłem odpowiednich duszpasterzy i faktycznie zacząłem wchodzić w to prężne życie Kościoła, to zobaczyłem, że Kościół to nie jest tylko instytucja składająca się z ludzi w czarnych sutannach i koloratkach. Zobaczyłem, że Kościół składa się przede wszystkim z ludzi świeckich. I moje doświadczenie Kościoła, jako wspólnoty, jest takie, że podeszli do mnie z otwartymi ramionami ludzie i mówili, że możesz tu przyjść, że jesteś tu chciany taki, jaki jesteś. Że my przede wszystkim interesujemy się twoim życiem. Było też zainteresowanie moją historią ze strony ojców – bo przede wszystkim mam styczność z zakonnikami. Spotkałem się z troską o rozwój, o moją formację.
Czym albo też kim jest dla Ciebie Kościół?
– Kościół jest dla mnie nie tylko miejscem wzrostu duchowego, ale i życiowego. Kształtuję w nim swój światopogląd, moje relacje i znajduję w nim i zajmuję pewne miejsce, do którego trochę, niestety, sam musiałem dojść. W swojej parafii próbowałem wystartować z jakimiś inicjatywami, spotkaniami dla młodych ludzi i sam spotkałem się z bardzo sceptycznym podejściem. Słyszałem: „Ale po co?”, „Nie do końca tego chcemy”. No i kiedy odkryłem w sobie dar, talent, że lubię mówić, że umiem mówić – to pomyślałem, że wyjdę z tą umiejętnością do innych. Myślę, że to jest miejsce w Kościele, które zacząłem odkrywać. A dzieje się to dzięki charyzmatowi mojej wspólnoty, tzn. duszpasterstwu dominikańskiemu. Ono żyje tym, że mamy dosyć dobrą formację intelektualną i wiele okazji do tego, aby dzielić się swoim doświadczeniem wiary dookoła. Podoba mi się to, że moje duszpasterstwo już teraz jest duszpasterstwem, można tak powiedzieć, misyjnym.
Jak rozumiesz tę misyjność?
– To duszpasterstwo misyjne, bo głosimy. Co prawda nie jeździmy gdzieś daleko, do odległych krajów, ale tę misję realizujemy przede wszystkim wśród nas, w naszych środowiskach. Zbierają się ludzie z różnych szkół i w każdy piątek i w każdą niedzielę mogą po prostu ze sobą pobyć. W czasie tych spotkań przede wszystkim ze sobą rozmawiamy. To są normalne, zwykłe rozmowy i one wiele mi dają. Pozwalają w kolejnym tygodniu być „kelnerem” Bożego słowa. I to też jest moje doświadczenie Kościoła. Doświadczenie Kościoła jako matki, ale to nie jest dla mnie wystarczające. Ja bym raczej powiedział, że Kościół jest dla mnie takim bratem, który mnie przygarnął. Bratem, który stwierdził, że to właśnie tutaj jest moje miejsce odpoczynku, nie tylko duchowego, ale także psychicznego i fizycznego.
Czy uważasz, że dzielenie się wiarą jest dowodem na jej autentyczność? Dlaczego?
– Człowiek swoją religię, wiarę w Boga, może faktycznie dopełnić wtedy, kiedy dzieli się tym z innymi. Bo jak inaczej odkryjesz szczęście? To byłoby podłe, gdybyś nie chciał się tym szczęściem dzielić z innymi, a zatrzymałbyś je tylko dla siebie. Jeśli odkryję szczęście w Kościele, we wspólnocie, to dla mnie jest logiczne, że będę chciał się tym podzielić. A jeśli nie będę chciał się dzielić, to nie wiem, czy moja wiara jest do końca szczera.
Niechęć do dzielenia się wiarą podważa jej autentyczność.
– Ciężko dzielić się czymś, czego się samemu nie ma. Ja to widzę na swoim przykładzie. Jestem człowiekiem, który jeszcze nie pracuje zarobkowo. Zatem nie mogę się podzielić pieniędzmi, których sam nie mam. Jeśli nie masz Chrystusa, nikt Ci Go nie przekazał, nie zbudowałeś z Nim relacji, nie spotkałeś Go w swoim życiu – to nie podzielisz się Nim z innymi. Ważne jest to, żeby być choć trochę osadzonym w Chrystusie – i to jest rola wspólnoty. Ona ma cię przyjąć, ale też zbudować. Bo w tym świecie, w którym jest kryzys wartości, tożsamości, potrzebujemy grupy osób, przy których czujemy, że są po naszej stronie, że myślą podobnie jak my. I dlatego bycie we wspólnocie jest niezwykle istotne.
Dla mnie najważniejszym spotkaniem wspólnoty jest Eucharystia, która jest „komunią wspólnot”. Co Ty o tym myślisz?
– Tak, Eucharystia to jest najważniejsze spotkanie wspólnoty. Moim ulubionym momentem w trakcie mszy świętej znak pokoju. Dzielisz się z ludźmi tym, co w tobie dobre. Swoimi dobrymi momentami. Dzielisz się też tym, co Tobie leży na sercu. Oddajesz to wspólnocie Kościoła, a wspólnota oddaje ci coś innego – daje ci wzmocnienie. To mówi św. Piotr: „Niech ci mocniejsi umacniają tych słabszych”. To nie jest też tak, że jak ktoś jest mocniejszy, to jest mu to dane na zawsze. Raz będę mocniejszy, a raz zdarzy się, że różne uwarunkowania, choćby zewnętrzne, spowodują, że będę słabszy, że będę biorcą tej siły od wspólnoty. Wspólnota na Eucharystii naprawdę się jednoczy. Był taki czas w moim życiu, że codziennie chodziłem na Eucharystię na godz. 19.00 do jednego z kościołów. Nie zamieniłem z nikim ani jednego słowa. W tych mszach uczestniczyli najczęściej ci sami ludzie, kilkanaście osób. Miałem wrażenie, że między nami jest taki pokój, zgoda i jedność. Że Eucharystia w jakiś tajemniczy sposób nas łączy.
Eucharystia to rzeczywiście czas, który potrafi nas zjednoczyć wokół Chrystusa.
– Dla mnie osobiście Kościół łączy się bardzo ściśle jeszcze w jednym momencie. Tym momentem jest liturgia godzin, brewiarz. To nie jest tylko modlitwa osobista, to też modlitwa Kościoła. Odmawiam codziennie trzy części brewiarza i do tego też zachęcam wszystkich moich znajomych. Bo ta modlitwa łączy cię z Kościołem. Wszyscy siadają mniej więcej o tej samej godzinie i w tych samych ramach czasowych odmawiamy tę samą modlitwę. Łączymy się na tej modlitwie jako wspólnota, zanosząc razem te modlitwy do Boga. I jest to też wielkie umocnienie, szczególnie w prośbach za Kościół na końcu jutrzni czy nieszporów. Umacnia też świadomość, że nie jesteś na tej modlitwie sam.
Jak określiłbyś teraz swoje miejsce w Kościele? W jakim miejscu jesteś?
– To bardzo trudne pytanie, to miejsce jest różne.
Dlaczego to pytanie jest trudne? Bo trudno mówić Ci o Twoim miejscu? Trudno mówić o sobie, o swoich przeżyciach wiary?
– Mogłoby się wydawać, patrząc na moją działalność w internecie, że jestem w Kościele po to, aby ewangelizować. Ja jednak określiłbym trochę inaczej swoje obecne miejsce w Kościele – jest nim czerpanie. Szukam mądrości, szukam zmiany. Szukam ludzi, którzy niosą mi Chrystusa. Ostatnio najbardziej to ja czerpię z Eucharystii, z konferencji, ze spojrzeń w czasie przekazywania znaku pokoju, podania dłoni drugiemu człowiekowi. Jeszcze raz podkreślę, że dla mnie to niezwykły moment, bo to ręce, które przez cały tydzień witały mnóstwo ludzi, dotykały mnóstwa przedmiotów, wykonywały pracę, łączyły się na modlitwie, przytulały innych ludzi, czasem doświadczały cierpienia. Na dłoniach jest wszystko. Na dłoniach zapisany jest cały twój tydzień i możesz to komuś oddać, przekazując mu znak pokoju. Teraz Kościół jest dla mnie takim miejscem, w którym tę dłoń mogę komuś podać. I jeśli we mnie jest coś dobrego, to przekażę to komuś innemu. Jednocześnie będę czerpał sens życia, siłę do codzienności, będę czerpał siłę do dawania świadectwa.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |