Fot. pixabay

Była zaangażowana ateistka opowiada o swojej „podróży do Matki Bożej”

Jeszcze półtorej dekady temu Angielka Sally Read była wielokrotnie nagradzaną poetką, zdeklarowaną feministką, a także zaciekle antykatolicką ateistką. Potem, niespodziewanie, w 2010 roku, przeszła na katolicyzm, a po dalszych sześciu latach wydała cieszące się uznaniem wspomnienia o swojej podróży wiary: „Night’s Bright Darkness: A Modern Conversion Story” (Noc Rozjaśnia  Ciemność, Współczesna Historia Nawrócenia). Od tamtego czasu ogłosiła kolejne książki teologiczne i poetyckie.

Chociaż wychowywała się w rodzinie ateistycznej, to od dziecka widziała obrazy Najświętszej Maryi Panny i pozostały one z nią na zawsze, czasami w najbardziej niezwykłych okolicznościach. Była więc świadkiem własnego konfliktu między jej ówczesnymi poglądami feministycznymi a tym, co przerodziło się stopniowo w fascynację Maryją i katolicyzmem. Wynikiem tego jest jej najnowsze dzieło to „The Mary Pages: An Atheist’s Journey to the Mother of God. (Stronice Maryi: Podróż Ateistki do Matki Bożej, wydane nakładem amerykańskiej oficyny Word on Fire. Książka ta zawiera „epifanie” – historie, które ostatecznie doprowadziły do dramatycznego przejścia pisarki z ateizmu na katolicyzm.

Jest to po części pamiętnik, po części tajemnicza historia tego, jak Matka Boża cierpliwie czekała, aby przyprowadzić autorkę do domu, czyli do swojego Syna a następnie powoli odkrywała przed nią swoje własne serce.

W wywiadzie dla katolickich mediów 20 stycznia Read wyjaśniła, dlaczego podzieliła się swym spotkaniem z Maryją. „Zacznijmy od tego, że nie jest to kolejna książka o Maryi w tym sensie, że nie zawiera ona systematycznych «wykładów mariologicznych», choć takie dzieła też są bardzo potrzebne. Moja książka jest natomiast osobistym świadectwem o tym, w jaki sposób Maryja (z woli Bożej) wkroczyła w moje życie od najwcześniejszego dzieciństwa, a następnie prowadziła mnie przez dziesięciolecia do relacji ze swoim Synem” – wyznała autorka.

Jej zdaniem, obecnie „tak samo jak w szczytowym okresie Reformacji protestanckiej, pisanie tego rodzaju historii jest kluczowe i niezbędne”. Pisarka zaznaczyła, iż w książce swej stara się „ukazać paralelę między tym, jak reformatorscy obrazoburcy rozbijali posągi i próbowali usunąć Maryję z kościołów, a tym, jak w dzisiejszych czasach społeczeństwo jest zdeterminowane, aby zniszczyć definicję «kobiety»”. Według niej te dwa ruchy są ze sobą powiązane.

Mówiąc o historii swojego nawrócenia autorka, urodzona w 1971, zaznaczyła, że był to „bardzo stopniowy proces”. Już w dzieciństwie fascynowała ją twarz Maryi w sztuce. Potem niestety stała się ona „pogańska jako istotna część mojego feministycznego światopoglądu opartego na ideologii i herezji New Age” – tłumaczyła dalej Read. Jednocześnie podkreśliła, iż pod koniec lat dwudziestych swego życia „niemal obsesyjnie” pisała o Niej wiersze. Potem, gdy sama została matką, poczuła nie tylko głębszą fascynację Maryją, ale także to, że „to Ona się do mnie zbliża”. Symboliczne było tu jej spotkanie z Pietą w Bazylice św. Piotra w Rzymie, które zmieniło jej życie.

fot. Vatican Media/©Fabbrica di San Pietro in Vaticano

Paradoksalnie, gdy w 2010 roku doświadczyła Chrystusa, co doprowadziło do przyjęcia jej do Kościoła katolickiego w grudniu tegoż roku, niewiele myślała o Maryi. „Miałam obsesję na punkcie Chrystusa! W mojej opowieści o nawróceniu «Noc rozjaśnia ciemność» poświęcam jeden rozdział Maryi, co jednak pokazuje, że byłam blisko Niej i rozumiałam Jej rolę” – przyznała autorka.

Ale potem wszystko się zmieniło. Opowiada o tym ostatnia część „Stronic Maryi”. Jest to subtelna, tajemnicza i niełatwa do podsumowania opowieść. „Aby ją zilustrować, opowiadam historię objawienia w Walsingham (w hrabstwie Norfolk we wschodniej Anglii w 1061, które po wiekach usiłowała wykorzenić Reformacja, a uznanych później przez Leona XIII i Piusa  XI), która ma z tym wiele wspólnego. Opowiadam też o spotkaniu z obrazem «Madonna del Granduca» Rafaela, dziełem sztuki katolickiej, które naprawdę pokochałam” – wyjaśniła pisarka.

Oprócz arcydzieł katolickich na jej nawrócenie wpłynęły także dzieła literackie. Read przyznała, że uwielbia Caryll Houselander (1901-54) – popularną angielską pisarkę i artystkę katolicką, a także to, co Ojcowie Kościoła pisali o Maryi. Jednakże przyznała, że obrazy docierają do ludzi bardziej niż inne formy sztuki. „Wiersz nie może «wyskoczyć» na ciebie ze ściany” – zauważyła żartobliwie rozmówczyni mediów katolickich. Dodała, że ma to szczęście, że „uwielbiam galerie sztuki i zawsze spędzałam w nich dużo czasu. To właśnie w galerii w Londynie zaczęłam poznawać milczenie Maryi, Jej matczyne spojrzenie”.

Dlatego też pomysł opowiedzenia historii jej więzi z Maryją przez sztukę wydał jej się bardzo oczywisty. „To, co zrobiłam, to zebranie historii z mojego życia, które łączyły się z najważniejszymi dziełami sztuki, które spotkałam. To «wstawiennictwo» Maryi w moim życiu było niezwykle tajemnicze, a opisane historie pochodzą z tych zakątków życia, które nie zawsze potrafimy wyjaśnić lub o których wolelibyśmy zapomnieć” – podkreśliła autorka. Przyznała, iż zdawała sobie sprawę, że „Jej obecność staje się coraz silniejsza w miarę rozwoju narracji, aż do chwili, gdy jest Ona coraz pełniejsza w nas samych”.

Fot. Mateusz Zys OMI / Misyjne Drogi

Książka Read może kojarzyć się też… z opowiadaniem  detektywistycznym. Według Read każda historia duchowego rozwoju czy nawrócenia jest poszukiwaniem. „Kiedy byłam ateistką, w bardzo dosłownym sensie szukałam «rzeczywistej historii Maryi». Chciałam odkryć, o co w tym wszystkim chodzi. Czułam, że obrazy ukrywają Jej prawdziwą tożsamość. Moje ówczesne teksty pełne są prób oddania głosu Maryi. Czasami, jako że byłam ateistką, rezultaty te były bluźniercze, ale nigdy nie były one celowo pozbawione szacunku. Zawsze Ją kochałam. «Stronice Maryi» wydają się więc być osobistym odkryciem tego, kim naprawdę Ona jest. To była jakaś misja, aby Ją coraz bardziej odkrywać” – stwierdziła brytyjska pisarka.

Na pytanie o reakcję czytelników podkreśliła „czynnik zaskoczenia”. Wyraziła przekonanie, że „nie jest to książka, którą zwykle pisze się o Matce Najświętszej”. Zaznaczyła, że kilka osób było zaskoczonych jej szczerością na temat jej życia przed nawróceniem. „Ale nie możemy opowiadać historii o uzdrowieniu, jeśli nie opisujemy też rzeczywistych cierpień i chorób. Nie możemy opowiadać historii o łasce, jeśli nie widzimy grzechu. Piękno Maryi polega na tym, że jest właśnie tam: znajduje nas i czuwa z nami, gdziekolwiek jesteśmy i nawet jeśli jesteśmy daleko od Boga” – wyjaśniła konwertytka.

Na zakończenie wywiadu Read porównała swoją książkę do „listu miłosnego, który musiałam napisać”. Przyznała, iż nie znała zakończenia, gdy ją zaczynała. „Moje zrozumienie istoty roli Maryi znajduje się na ostatnich stronach i pochodzi z dzieła papieża Benedykta XVI. Natknięcie się na to było jak dar” – podkreśliła. Wyraziła nadzieję, że jej praca dotrze nie tylko do tych, którzy są już oddani Maryi, ale może też protestantów i niewierzących oraz że jej opowieść pokaże, że „Maryja jest zarówno Kobietą, jak i Niewiastą, że Bogurodzica to nie tylko kobieta. Ona jest miejscem. Świętym miastem, łonem, które obejmuje ciebie i Chrystusa – oboje jesteście w Nim. Modlisz się w Niej i w tej przestrzeni stajesz się bliżej Niego”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze