Centrum i peryferie

Na zakończenie Światowych Dni Młodych w Krakowie papież Franciszek ogłosił, że kolejne odbędą się w roku 2019 w Panamie, w Ameryce Środkowej. Decyzja wydaje się dość zaskakująca. Obstawiano Koreę albo Republikę Południowej Afryki, tym bardziej, że Afryka – jak dotąd – jeszcze nie gościła młodzieży z całego świata.

Cóż, pewno nie jest łatwo znaleźć państwo i miasto z wystarczającym potencjałem organizacyjnym. Decyzja o Panamie zaskakuje tym bardziej, że poprzednie ŚDM miały miejsce w Rio de Janeiro, a więc w Ameryce Południowej. O czym to świadczy? Ano chyba o tym, że dość radykalnie zmienia się nam geografia wiary. Papież jest z Argentyny, a najbardziej dynamiczne wspólnoty katolickie są na zachodniej Półkuli. Najwyższy czas zapomnieć o europocentrycznym Kościele. Zajrzałem do podręczników historii i statystyki Kościoła. Jak się okazuje, biskupstwo w Panamie założono w roku 1513, a więc w niewiele lat po tzw. odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Nietrudno zauważyć, że niedawno świętowano tam „zaledwie” 500-lecie chrześcijaństwa i utworzenia struktur kościelnych. Tamtejsza wspólnota katolicka jest więc mniej więcej o połowę młodsza od naszej. Ale też i mniejsza. W archidiecezji Panama w roku 2013 pracowało 149 księży, 55 diakonów stałych i 255 zakonnic. No i zapewne zaangażowany laikat, którego liczb statystki nie podają.


Ta decyzja papieża po raz kolejny każe nam zrewidować pojęcie misji i misyjności. Najwyższy czas odejść od stereotypowego wyobrażenia misjonarza jako białego Europejczyka, który przybywa na tzw. tereny misyjne, by głosić ewangelię niewierzącym, czyli tym, którzy jeszcze nie słyszeli o Chrystusie. Kto jeździ po Europie, to wie, że w wielu krajach pracują kapłani pochodzący z Afryki czy Indii. Dzięki seminariom neokatechumenalnym także i u nas pojawiają się księża z całego świata, którzy pracują w naszych parafiach, jak to jest na przykład w Warszawie. Wiara nie jest dana na zawsze nikomu: ani poszczególnym osobom, ani narodom. W roku świętowania Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski dobrze jest to sobie uświadomić. Jeśli sami nie wykrzeszemy w sobie dynamizmu ewangelizacyjnego, to trzeba będzie po niego jechać do Panamy. Albo może jeszcze gdzieś dalej. Nawet na krańce świata, które – jak widać – nagle z peryferii mogą się przekształcić w centrum chrześcijaństwa.

Ks. Andrzej Draguła

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze