Chrześcijanie w Nigerii boją się eksterminacji
Specjaliści coraz częściej zwracają uwagę na to, że jeśli świat nie zareaguje, w Nigerii może dojść do masowej eksterminacji chrześcijan. Ten bogaty w ropę naftową kraj zamieszkany jest mniej więcej w połowie przez chrześcijan i muzułmanów. Coraz częściej dochodzi jednak do ataków na chrześcijańskie miejscowości, które kończą się zbiorowymi morderstwami i emigracją.
Chrześcijańskie media już od kilku lat informują o pogarszającej się sytuacji chrześcijan w Nigerii. W 2002 r. została tam założona zmilitaryzowana muzułmańska organizacja ekstremistyczna znana pod nazwą Boko Haram. Stanowi ona zagrożenie nie tylko dla chrześcijan, ale również dla umiarkowanych muzułmanów starających się zachować pokój wewnątrz kraju. Ta organizacja terrorystyczna dąży do wprowadzenia w całym kraju prawa szariatu (obecnie obowiązuje jedynie w północnych stanach zamieszkałych przez muzułmanów) oraz zakazania oświaty w systemie zachodnim.
Chrześcijanie umierają po cichu
Co jakiś czas do mediów przedostają się informacje o zamachach bombowych i porwaniach uczennic, atakach na kościoły czy zabójstwach nigeryjskich chrześcijan. Przechodzą one jednak w „świecie zachodnim” bez echa. Duchowni sprawujący posługę w Nigerii nawołują, aby nie odwracać wzroku od dramatu, jaki tam się dzieje. Bo jeśli nikt nie zareaguje, może dojść do kolejnego ludobójstwa podobnego do tego w Rwandzie.
W kwietniu 2018 r. doszło do ataku na kościół katolicki w środkowej Nigerii. Zginęło dziewiętnaście osób, w tym dwóch księży. Tutaj ataku nie dokonała bezpośrednio Boko Haram, a radykalizujący się pasterze z plemienia Fulani. W tym przypadku konflikty plemienne przekształcają się w religijne. Bardzo niepokojące jest, że pasterze są coraz lepiej uzbrojeni. Dawniej atakowali głównie nożami i maczetami, teraz coraz częściej posiadają nowoczesną broń, w którą ktoś musi ich zaopatrywać.
Nigeryjski apel o pomoc
W Nigerii bardzo często dochodzi do zamachów i zabójstw. Szacuje się, że od początku 2018 r. w jednej tylko prowincji zginęło prawie 500 osób. Niestety przemoc nie słabnie, a eskaluje. W czerwcu br. doszło do jednego z najkrwawszych „incydentów” w ostatnim czasie. Żałobnicy wracający z pogrzebu jednego z chrześcijańskich ministrów zostali ostrzelani przez pasterzy z plemienia Fulani. Szacunki są różne, ale według miejscowych śmierć poniosło około 200 osób, a setki zostały ranne. Pasterze (choć chyba powinno się o nich mówić: terroryści), brutalnie zabijali chrześcijan, grabili ich majątek, a to czego nie udało się zabrać, równali z ziemią. Biskup William Amove Aveny z diecezji Gboko apeluje, aby nie dopuścić do tragedii podobnej do rwandyjskiej. Przecież to, co się dzieje w Nigerii, nie jest już tylko walkami plemiennymi, ale próbą eksterminacji chrześcijan i przeprowadzenia czystek religijnych.
Nie wolno nam odwracać wzroku!
Nigeria jest daleko, my w bezpiecznej Europie żyjemy innymi problemami. Jednak nie wolno odwracać wzroku! Tylko my możemy zapobiec zwiększeniu rozmiaru tragedii w Nigerii, ponieważ informując o tym społeczeństwo i wywierając presję na polityków, możemy stanąć w obronie naszych braci chrześcijan. Wielu z nich już straciło życie, inni cały majątek. Uprowadzano dziewczynki, a ci, którzy pozostali, opuścili swoje domy i mieszkają w obozach dla uchodźców. Niestety niewiele się o tym mówi, bo temat tragedii chrześcijan nie jest atrakcyjny jak inne związane z uchodźcami. Nam nie wolno milczeć, bo może się okazać, że Nigeria zmieni się w kraj męczenników, a chrześcijaństwo w tamtym rejonie przejdzie do historii albo zejdzie do podziemia.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |