
fot. Archiwum Fundacji Cancer Fighters
Ciocia Ola z TikToka: dzieci z Przylądka Nadziei są w moim sercu cały czas [ROZMOWA]
Ciocia Ola to konto na TikToku, na którym Aleksandra nagrywa filmiki z dziećmi chorymi onkologicznie i leczącymi się w Przylądku Nadziei we Wrocławiu. Dzięki jej zaangażowaniu dzieci nie tylko mają większą motywację do walki z chorobą, ale też mogą spełniać swoje największe marzenia.
Karolina Binek (misyjne.pl): Najpierw na TikToku zaczęły wyświetlać mi się filmiki fundacji Cancer cancFighters. Jakiś czas później też Twoje. Dlaczego zdecydowałaś się założyć konto na tej platformie?
– Pomysł pojawił się naturalnie. Chciałam pokazać, jak wygląda codzienność dzieci na oddziale onkologii, ale przede wszystkim – dodać im radości, odciągnąć choć na chwilę od trudów leczenia. TikTok to miejsce, gdzie mogę to robić w kreatywny i lekki sposób, a do tego budować zaangażowanie innych ludzi i pokazywać, jak wielką siłę mają te dzieciaki.
Skąd w Tobie otwarcie na pomaganie chorym onkologicznie? Nie każdy jest chyba gotowy na przebywanie niemal codziennie na takim oddziale.
– Chęć pomagania miałam w sobie od zawsze. Ale prawda jest taka, że moje życie nie potoczyłoby się tak, gdyby nie mój mąż Marek, który w okresie nastoletnim sam zachorował na nowotwór i jest założycielem Fundacji. To dzięki niemu jestem tu, gdzie jestem. To on otworzył przede mną ten świat, pokazał mi, jak wiele można zmienić i jak ogromna jest potrzeba wsparcia dla dzieci walczących z chorobą.
>>> Pleszew: dom dziecka prowadzony przez salezjanki – tam dzieci odzyskują nadzieję [REPORTAŻ]
Jak wygląda Twój dzień w Przylądku Nadziei? Domyślam się, że nie można powiedzieć, że każdy jest taki sam.
– Każdy dzień jest inny – i to jest w tym piękne. Nie ma „typowego” dnia. Wszystko zależy od nastroju dzieci, ich samopoczucia, planów leczenia. Czasem tańczymy, czasem śpiewamy, czasem po prostu siedzimy razem i rozmawiamy. Staram się być dla nich dokładnie tym kimś, kogo potrzebują w danym momencie.
Nagrywać TikToki w szpitalu onkologicznym chyba nie jest łatwo i nie każdy mógłby to robić. Potrzebowałaś jakichś specjalnych zgód do tego?
– Tak, oczywiście. Każda publikacja odbywa się za zgodą rodziców i – co równie ważne – za zgodą samych dzieciaków. Szanuję ich granice i prywatność.
Zatem dzieci często przychodzą do Ciebie same i mówią, że chciałyby coś nagrać?
– Tak, bardzo często to właśnie one przychodzą z pomysłami! I to jest najpiękniejsze – patrzeć, jak rośnie w nich chęć zabawy, kreatywności i jak bardzo chcą być częścią tych wspólnych nagrań. Moje serce naprawdę się raduje, gdy wiem, że dzieci w Przylądku czekają już na mnie z niecierpliwością. Często jeszcze zanim przyjadę, piszą do mnie prywatne wiadomości na social mediach – dają znać, kiedy będą na oddziale i pytają, czy razem ponagrywamy. To dla mnie ogromnie wzruszające i motywujące.

W opisach pod filmikami często wspominasz o tym, z czym mierzą się dzieci – na co chorują, jakie leczenie jest dla nich zaplanowane na najbliższy czas. Z kim konsultujesz się przed zrobieniem opisu?
– Opisy bardzo często konsultuję z rodzicami – to dla mnie niezwykle ważne. Jeśli czegoś nie pamiętam albo czegoś nie wiem, zawsze dopytuję, bo nie chcę popełnić żadnego błędu ani niczego przekręcić. Staram się być na bieżąco z każdą historią choroby dziecka, które pojawia się na TikToku. Czasami zdarza się, że dodaję bardziej neutralny opis – zwłaszcza wtedy, gdy w danym momencie nie ma aktywizacji w procesie choroby albo gdy rodzina nie chce, by pewne szczegóły były upubliczniane. Zawsze najważniejszy jest dla mnie szacunek do dziecka i jego historii.
Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w tej „pracy”?
– To, co robię, niesie ze sobą ogrom emocji, ale nie lubię myśleć o tym w kategoriach „trudności”. Wiem, że jestem w dobrym miejscu i na właściwym miejscu. Jestem dla tych dzieci wsparciem, motywacją i kimś, kto daje im siłę, by każdego dnia walczyły dalej. Nigdy nie pozwolę, by się poddały. Moim zadaniem jest być przy nich, budować w nich nadzieję i przypominać, jak wiele są warte – niezależnie od tego, jak ciężka jest droga, którą idą.
Taka praca zapewne może przynosić też satysfakcję. Może udało już się komuś pomóc dzięki temu, że filmik z nim ukazał się na TikToku?
– Tak! Dzięki TikTokowi udało się spełnić marzenia wielu dzieci. Najważniejsze jest jednak to, że te filmiki dają im radość, siłę i nadzieję. Dzieci czują, że nie są same, bo tyle osób im kibicuje i trzyma za nie kciuki. Widzowie piszą do nas piękne wiadomości, wspierają nas i pokazują, że dobro wraca. To wszystko sprawia, że dzieci mają jeszcze więcej odwagi do walki i częściej się uśmiechają. One czują tę energię, którą dostają od ludzi oglądających nasze filmy.
Myślisz o dzieciach po powrocie do domu? Chyba trudno „odciąć się” od ich historii wychodząc z Przylądka?
– Zawsze myślę o dzieciakach z Przylądka, gdy wracam do domu. One są w moim sercu cały czas. Nie da się tego tak po prostu „odciąć”. To są mali wojownicy, których historie zostają ze mną na długo i jestem pewna, że zostaną na zawsze.
W takim razie w jaki sposób radzisz sobie z emocjami, które często są trudne?
– Dbam o siebie, żeby emocje mnie nie przytłoczyły. Chodzę na terapię własną i mam wsparcie psychoterapeuty. To pomaga mi wszystko dobrze poukładać i mieć siłę, żeby wspierać dzieci i dawać im uśmiech.
Czego nauczyłaś się odkąd nagrywasz filmiki z dziećmi? Może coś się w Tobie od tego czasu zmieniło?
– Nauczyłam się pokory, cierpliwości i tego, jak ogromną moc ma dobroć. Te dzieci pokazują mi codziennie, co jest w życiu naprawdę ważne.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |