Zdjęcie poglądowe, Fot. Amanda Vick/Unsplash

Co mnie „przeraża” w niektórych katoinfluencerach? [FELIETON]

Katoinfluencer. To słowo, które – choć wciąż nowe – dość szybko stało się popularne. Podobnie często popularne stały się osoby, które można tym mianem określić. I – co ciekawe – właściwie może zostać nim każdy z nas, bo nie regulują tego żadne przepisy. 

Tylko chęci wystarczą, by prowadzić konto w mediach społecznościowych i dzielić się w nim swoją wiarą. O ile jednak jest to jak najbardziej w porządku, o tyle problem zaczyna się w momencie, kiedy takie osoby bez żadnego przygotowania i tylko z przekonaniem, że jest to zgodne z prawdą zaczynają – delikatnie to ujmując – mówić innym, jak mają żyć albo też rozpowszechniają reguły, które nie do końca są odzwierciedleniem nauki Kościoła. I często – zamiast faktem – są tylko opinią.  

Co nas przeraża 

Całkiem niedawno podczas jednego z wywiadów moja rozmówczyni powiedziała, że zaczęła się era wierzącego tiktokera. Wcześniej mieliśmy erę wierzącego instagramera. Była też era facebookowicza dzielącego się wiarą. Ot, znak czasów. Z tym, że znakiem czasów staje się też traktowanie osób prowadzących takie konta przez niektórych odbiorców jako wyrocznię. Sama całkiem niedawno trafiłam na filmik w mediach społecznościowych, w którym ktoś negatywnie wypowiada się na temat udzielania Komunii świętej na rękę. I mówi, że to w Kościele absolutnie nie powinno mieć miejsca: „Dla mnie jest to wręcz niegodziwe. Nie jestem osobą, która ma święte ręce, która ma czyste ręce, poświęcone ręce przez Pana Boga i ja nie mogę przyjmować tak Pana Jezusa, dotykając Go swoimi brudnymi rękami. Jest mi smutno, że księża o tym nawet nie mówią w kościele, tylko idą właśnie z duchem Kościoła, a nie z duchem samego Boga”. Ale czy to nie swego rodzaju pomieszanie z poplątaniem? Bo przecież duch Kościoła łączy się z duchem Boga. Czy to nie na tym polega istota naszej wiary?  

>>> Ks. Sebastian Kosecki: nie rozdaję autografów. Na TikToku nie chodzi o mnie, a o Ewangelię [ROZMOWA]

„Kościół, według katolickiej tradycji, jest instytucją Boską, co znaczy, że nie jest on zwyczajną wspólnotą osób. Mówiąc, że Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa, katolicy mają na myśli to, że jego jedność polega na więzi z osobą Zbawiciela. Podziały wewnątrz chrześcijaństwa są skutkiem karygodnego odejścia chrześcijan od pierwotnego zjednoczenia z Chrystusem” – czytamy na stronie dominikanie.pl. Jednocześnie też słowa te zdecydowanie zaprzeczają teoriom głoszonym przez wspominaną influencerkę. Szkoda tylko, że nie każdemu chce się to sprawdzić, doczytać i że nie każdy podchodzi do takich treści z dystansem, co można zauważyć chociażby po komentarzach, które pojawiają się pod tego typu filmikami.  

fot. PAP/EPA/RITCHIE B. TONGO

Co więcej – autorkę zacytowanej wcześniej wypowiedzi przerażają również w Kościele – jej zdaniem – słowa protestanckie, czyli mówienie, że Bóg kocha nas mimo tego, że grzeszymy albo że żyjemy w grzechu. Ale to właśnie taka jest miłość Boża. Bóg nas kocha i nam wybacza. I może zamiast mówić innym, że nam się to nie podoba, warto po prostu zdać sobie sprawę z tego, że Bóg jest miłością? I to nie żadne frazesy. To też nie coś, co powinno nas przerażać. Wręcz przeciwnie. Przerażać mogłoby nas, gdyby tak nie było. I przeraża mnie to, że takie poglądy głoszone przez kogoś mogą być uznane przez innych za coś pewnego… 

„To jest przerażające. Nikt nie mówi o zagrożeniach duchowych, nikt nie mówi o piekle” – grzmi dalej katolicka influencerka. A to ciekawe, bo sama dwa tygodnie temu słyszałam kazanie na ten temat. Czy więc aby na pewno nikt tego tematu w Kościele nie porusza? I czy rzeczywiście aż tak bardzo brakuje nam dyskusji albo nauczania w tej kwestii?  

Ale to nie wszystko. Bo tę dziewczynę przerażało też spotkanie jednej ze wspólnot, na którym była i podczas którego – znów jej zdaniem oczywiście – obrażano Boga w Najświętszym Sakramencie poprzez tańczenie przed nim i granie na gitarze. Nie było mnie tam. Jednak trudno mi uwierzyć, by właśnie taki był cel tej wspólnoty, by właśnie z tego powodu jej członkowie zebrali się w kościele. Co więcej – sama swego czasu przeprowadzałam wywiad z kobietą, która prowadzi grupę modlitwy tańcem. Dlatego też wiem, że to rodzaj modlitwy, w której każdy krok ma znaczenie. Poza tym – mamy przecież w Kościele różne wrażliwości i różne duchowości. To, że moja jest inna – nie znaczy jeszcze, że mam od razu nagrywać o tym filmik i obrażać tych, którzy myślą inaczej, a przy okazji zasiewać w nich wątpliwości. 

>>> Ale z ciebie bambik! Czemu? Bo nie obserwujesz nas na TikToku! [FELIETON]

Czego nam brakuje 

Pozwoliłam sobie powyżej zacytować wypowiedzi tylko jednej osoby. I tylko z jednego filmiku. Ale takich osób jest więcej. A jeszcze więcej jest osób obserwujących takich influencerów. Obserwujących, którzy często swój obraz Boga i Kościoła budują na podstawie głoszonych przez te osoby teorii, które nie zawsze są do końca zgodne z prawdą. I owszem, warto weryfikować to, co słyszymy w internecie, warto sprawdzić w Piśmie Świętym, w katechizmie albo zapytać księdza. Tylko problem w tym, że nie zawsze to robimy. Wiem to sama po sobie. Bo nie mam czasu, bo mi się nie chce, bo zrobię to później. A później idzie się przez życie z jakąś zakrzywioną perspektywą. W tym przypadku nawet z postrzeganiem tego, jacy są katolicy. Bo łatwo wsadzić wszystkich do tego samego worka, widząc zaledwie jedną osobę reprezentującą jakąś grupę społeczną albo jakieś poglądy. Ale zmienić później czyjąś opinię jest o wiele trudniej.  

Czego zatem nam brakuje? Czego potrzebujemy? Może większej uważności, może częstszego patrzenia krytycznym okiem. Oddzielania opinii od faktów. I tego, że jeśli nie chce nam się sprawdzić jakiejś informacji w danym momencie, to żeby mimo wszystko nie traktować jej jak pewnik. A w przypadku katoinfluencerów również pamiętania o tym, że rzadko się zdarza, że ktoś z wiedzą teologiczną sprawdza wcześniej publikowane przez nich treści. Owszem, to piękne, że ktoś chce dzielić się swoją wiarą, głosić świadectwo i ewangelizować w mediach społecznościowych. Ale może czasem warto się na tym zatrzymać? 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze