Cudownie ocalony z rzezi Woli nie żyje
Życie zawdzięczał matce, która cudem przeżyła rozstrzeliwanie podczas rzezi Woli. W ósmym miesiącu ciąży, leżąc pośród zwłok rozstrzelanych własnych dzieci, poczuła, że dziecko, które nosi w łonie, jednak żyje. Miesiąc później urodził się Mścisław Lurie, który przeżył 74 lata i odszedł do Domu Pana 22 czerwca tego roku.
Za ocalenie dziękował całe życie. Nie pozwolił, by pamięć o jego mamie i wydarzeniach na warszawskiej Woli zaginęła. W przejmujących zeznania Wandy Lurie, udostępnionych przez repozytorium Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami, czytamy:
Do 5 sierpnia przebywałam w piwnicy domu z trojgiem dzieci w wieku lat 11, 6 i 3,5, sama będąc w ostatnim miesiącu ciąży. Tego dnia o godzinie 12.00–13.00 wkroczyli na podwórko żandarmi niemieccy oraz Ukraińcy, wzywając ludność do natychmiastowego opuszczenia domu (…). Nie mając przy sobie męża, który nie powrócił z miasta, ociągałam się z opuszczeniem domu, miałam nadzieję, że pozwolą mi zostać. Musiałam jednak opuścić dom (…). Trupy leżały w kilku miejscach, po całej lewej i prawej stronie pierwszego podwórza. Wśród ciał rozpoznałam zabitych sąsiadów i znajomych (…). Odepchnął mnie jednak tak, że się przewróciłam. Uderzył też i pchnął mojego starszego synka, wołając: „prędzej, prędzej, ty polski bandyto”. W międzyczasie wprowadzono nową partię Polaków. Podeszłam więc w ostatniej czwórce razem z trojgiem dzieci do miejsca egzekucji i trzymając prawą ręką dwie rączki młodszych dzieci, lewą rączkę starszego synka. Dzieci szły, płacząc i modląc się (…) Dostałam krwotoku ciążowego, a wraz z kulą wyplułam kilka zębów. Czułam drętwienie lewej części głowy i ciała. Byłam przytomna i leżąc wśród trupów, widziałam wszystko, co się działo dokoła (…).
Pani Wanda Lurie zeznała przed sędzią Haliną Wereńko w 1945 r. w charakterze świadka wszystko to, co spotkało ją podczas rzezi warszawskiej Woli. Sam Mścisław opowiadał: – Modliła się. Trzeciego dnia poczuła moje ruchy pod sercem. Musiała wstąpić w nią nadzieja i jakaś nowa siła, skoro udało się jej, postrzelonej, z krwotokiem, w ostatnim miesiącu ciąży wygrzebać ze stosu ciał – mówił jeszcze nie tak dawno. Przejmujący opis wszystkiego co działo się w tamtych chwilach słucha się z grozą i niedowierzaniem jednocześnie. A mimo tego pan Mścisław prócz wielu działań upamiętniających tamte chwile i pamięć o jego matce, działał także w Fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie”. Pomagał bezrobotnym w Stowarzyszeniu Chrześcijańskich Przedsiębiorców w Warszawie. Należał do Drogi Neokatechumenalnej. Był niezwykłym społecznikiem, za co zdążył otrzymać Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Nie pozwolił, by pamięć o wydarzeniach Powstania Warszawskiego zaginęła, walcząc tym samym o pojednanie dwóch narodów.
Mścisław Lurie co roku składał kwiaty pod Pomnikiem Ofiar Rzezi Woli. Do końca życia był wdzięczny matce za dar życia, który otrzymał. Wiedział jednak, że wdzięczność to nie wszystko. Całe życie walczył o prawdę, robiąc wszystko, co mógł, by pamięć o tych wydarzeniach, choć niezwykle bolesna, nigdy się nie zatarła. Dzisiaj, w dzień jego pogrzebu, pamiętajmy o nim w modlitwie.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |