Czarnoskóry powstaniec, czyli kto może być Polakiem
Po ostatnim Marszu Niepodległości, kiedy w mediach znowu podniesiony został temat rasizmu, przywołano postać czarnoskórego powstańca warszawskiego. Kim był? Czy można mówić, że był Polakiem?
Przenieśmy się na moment do przedwojennej Warszawy. Wysiadasz właśnie z charakterystycznego czerwonego tramwaju na Marszałkowskiej, pozdrawiając przy okazji uśmiechającą się do ciebie damę ubraną w gustowną spódnicę i wielki kapelusz. Idziesz powoli brukowanym chodnikiem, wsłuchując się w gwar miasta. Po ulicy mkną samochody i turkocą dorożki. Na skrzyżowaniu, gdzie u lutnika kupiłeś ostatnio skrzypce, skręcasz w lewo w Złotą i o mało co nie zderzasz się ze spieszącym się gdzieś widocznie rabinem. Widok codzienny, Żydów jest w końcu w Warszawie prawie dziesięć procent. Skruszony macha ręką i pędzi dalej. Przechadzasz się dalej wśród wrzasku bawiących się dzieci, a gdy rozlegają się dzwony z wieży pobliskiego kościoła, twoje oczy wśród kapeluszy i cylindrów wychwytują mężczyznę ubranego w jasny garnitur i kolorowy krawat. Jednak to nie elegancki ubiór ani dobre maniery zwracają na niego uwagę. Mężczyzna to jedyny czarnoskóry mieszkaniec Warszawy, August Agbola O’Brown.
Opalony
Nasz czarnoskóry przyjaciel, na którego wołają „Opalony”, urodził się w Nigerii. Do Polski przyjechał w 1922 r., mając 27 lat. Tu się ożenił i miał dwóch synów: Ryszarda i Aleksandra. Zamieszkał przy ulicy Złotej, którą przed chwilą się przechadzaliśmy. Był muzykiem jazzowym, a w rytm jego perkusji bawili się warszawiacy w najlepszych klubach muzycznych. Jak pisze Zbigniew Osiński w książce o czarnoskórym perkusiście, opowiadał o nim dla „Jazz Magazine“ jego kolega – Andrzej Zborski:
Opowiadał wszystkim, że jest poliglotą i że zna pięć języków. Przed samą wojną spotykałem go dosyć często, ot tak, na ulicy, gdzieś na Marszałkowskiej, bliżej Ogrodu Saskiego. Zapamiętałem go jako faceta dość przystojnego, postawnego i niezwykle eleganckiego. Chodził w jasnych garniturach i kolorowym krawacie…, no i oczywiście nosił stosowne kapelusze, jakieś borsalino. Bez wątpienia był człowiekiem inteligentnym i bystrym.
Poświęcenie
Ciekawe, że kiedy nastała wojna, Mr. Brown nie porzucił Polski. W kampanii wrześniowej walczył na froncie, w trakcie okupacji ze względu na swój wygląd prawdopodobnie nie konspirował. Walczył jednak w powstaniu warszawskim, w batalionie „Iwo” na terenie Śródmieścia Południowego w rejonie ulic Wspólnej, Wilczej, Marszałkowskiej i Hożej czyli tam, gdzie mieszkał jeszcze przed wojną i podczas niej.
Po wojnie pokłócił się z żoną i zabrał dzieci, co zaowocowało zabawną wymianą zdań w prasie. W połowie lat pięćdziesiątych wyjechał do Wielkiej Brytanii. Nie był więc postacią krystaliczną. Nie konspirował, nie podporządkował życia walce z okupantem, nie zginął wreszcie w sowieckich katowniach, chroniąc kolegów z partyzantki. A jednak związał swój los z Ojczyzną. Żył i walczył dla Polski. Ja nie mam odwagi odmówić mu polskości. A ty?
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |