Czego Hipster Katoliczka uczy tradycjonalistów
Młoda dziewczyna opisała wrażenia ze swojej pierwszej Mszy trydenckiej. Krytycznie, ale szczerze. Reakcja tradycjonalistów wiele mówi o tym środowisku.
Chodząca zazwyczaj do dominikanów i jezuitów Jola postanowiła pierwszy raz wybrać się na Mszę św. trydencką. Jak pisze, nie była to dla niej najprzyjemniejsza przygoda. Inny język, inne szaty, inne gesty, ale przede wszystkim – inni ludzie. Jola opisuje, że czuła się tam trochę jak w innej epoce: archaicznie ubrane dziewczyny, jakiś nawiedzony chłopak i na domiar złego kazanie o tym, że Bóg karze nas za grzechy chorobami. Wypisz wymaluj wiejska parafia sprzed stu lat.
Po co ja to czytam?
Nie czytuję Hipster Katoliczki regularnie. Nie dlatego, że jestem tradycjonalistą, po prostu nie jestem w targecie. Nie interesuje mnie, w czym ktoś przychodzi do kościoła (nawet jeśli są to spodnie z dziurami) i do jakich kawiarni udaje się z niego wychodząc. Czasem jednak, tak jak dziś, przeczytam coś skuszony tytułem i pół dnia chodzę struty. Niby powinienem się już przyzwyczaić, w końcu takich relacji czytałem mnóstwo, a jednak za każdym razem żałuję, że w ogóle zacząłem czytać. Chyba dlatego, że relacje te naprawdę trafiają w czuły punkt.
Przez trudy do gwiazd
Środowiska Tradycji Katolickiej nie są normalną grupą duszpasterską. Wie to każdy, kto spędził w tym towarzystwie choć chwilę. W przeciwieństwie do pozostałych nie skupiają się bowiem wokół atrakcyjnej formacji, charyzmatycznych duszpasterzy czy zaprzyjaźnionej grupy rówieśników. Wręcz przeciwnie. Tradycjonaliści, niezależnie od duchowości czy wieku, gromadzą się wokół trudnej i wymagającej liturgii. Mało kogo przyciąga ona od razu. Po latach liturgicznej „łatwizny”, gdzie zrozumieć możemy każde słowo, kontakt z Mszą trydencką raczej odrzuca. Tym sposobem na jednej Mszy św. znajdują się nagle studenci i moherowe babcie, ludzie stąpający twardo po ziemi i mistycy, inteligencja i kompletni wariaci. Rodzi to niestety pewne problemy, szczególnie duszpasterskie, co dobrze zauważyła Hipster Katoliczka.
Wnioski
Po publikacji spostrzeżeń nastąpiło to, co nastąpić musiało, czyli zderzenie z internetowym betonem – najgorszą możliwą grupą tradycjonalistów. W starciu z nimi nawet Jezus jest modernistycznym heretykiem i faryzeuszem. Szkoda, bo z relacji Hipster Katoliczki wyciągnąć można naprawdę ciekawe wnioski.
Spęd dziwaków
Po pierwsze, już samo powstanie takiego artykułu świadczy o tym, że Msza trydencka zaczęła istnieć, nawet jeśli na marginesie, w powszechnym odbiorze. Jeszcze kilka lat temu (nie mówiąc już o czasach sprzed Summorum Pontificum) sytuacja, w której popularna blogerka tak po prostu idzie na Mszę trydencką i jeszcze pisze o tym artykuł, była kompletnie nie do pomyślenia. Może nadal jesteśmy trochę spędem dziwaków, ale zdecydowanie idziemy ku lepszemu.
Rak internetu
Druga sprawa to to, jak bardzo sami tradycjonaliści szkodzą swojemu wizerunkowi i o ile lepsza mogłaby być nasza sytuacja, gdyby nie własna głupota. Niezwykła zdolność do bluzgania dokładnie na wszystko i wszystkich przy jednoczesnym wyczuleniu na najdrobniejszą krytykę zadziwia mnie za każdym razem, gdy w dużych mediach wypływa temat tradycjonalizmu. Walczymy o takie wzniosłe sprawy, ale zamiast się na nich skupiamy się na wszystkim innym. Nie ma tu logiki. Ani trochę.
Uczmy się
Powiecie, że to truizmy. Poprawę sytuacji tradycyjnej liturgii widać gołym okiem. O problemie z internetowym betonem również wiedzą wszyscy, dlaczego więc w kółko to powtarzać? Bo jak widać, przypominania nigdy za wiele. Te wnioski oraz ich wzajemna zależność powinny wbić się w głowę każdego tradycjonalisty jak mantra. Jeśli nie znormalniejemy, nie zaczniemy być normalnie traktowani. Tego właśnie uczy nas Hipster Katoliczka.
Fot. wyróżniające: facebook.com/poznanskieniesrodowiskotradycjikatolickiej/
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |