Czy Nowy Adam ma płeć? – rozmowa z kard. Grzegorzem Rysiem
Kościół jest celem krytyki ze strony ruchów społecznych, aktywistów genderowych i polityków, bo postawiono mu zarzut bycia okrutnym patriarchatem – systemem męskiej dominacji opartej na przemocy wobec ludzi słabszych i odmiennych. Kto jest tu wzorem dla mężczyzn? Czy Maryja ma komplementarny męski ideał czy on wymaga dziś odkrycia? Rozmawia to tym Małgorzata Bilska z kard. Grzegorzem Rysiem, metropolitą łódzkim oraz historykiem Kościoła.
Małgorzata Bilska: Coraz głośniej debatuje się publicznie o zagubieniu mężczyzn. Jest ono owocem programowej krytyki patriarchatu (system męskiej władzy) i zachowań mężczyzn (typ „macho”, dominator stosujący przemoc) przez ruch gender. Od dekad ma on wspólny cel – obalić patriarchat bez rozlewu krwi, metodą soft power; zastąpić go płynnie pozornie neutralną, de facto neopogańską „kulturą kobiecą”… Stolica Apostolska od Soboru Watykańskiego II uznaje równość płci za „znak czasu”. Potępia dyskryminację kobiet, panowanie mężczyzn interpretuje jako skutek grzechu w raju. Nie idzie jednak za tym refleksja nad katolickim wzorcem męskości, nad ideałem z Ewangelii! Kto jest komplementarny do Maryi? Jaka jest męska natura? Kobieta jest przecież od lat opisywana od A do Z! Chcąc sprawdzić stan świadomości, spytałam o to kilkunastu katolików (kilku świeckich, kilku księży, kilku biskupów). No i wiem, że nic nie wiem… Świeccy w większości wskazali na Jezusa, księża na Józefa. Jak jest?
Kard. Grzegorz Ryś: Cieszę się, że świeccy czytają Pismo Święte. Ufam, że biskupi i księża również, ale może używają różnych kluczy do tekstu biblijnego…
>>> Kard. Ryś: inicjacja młodych ludzi do wiary musi dokonywać się w parafiach
Ciekawe czemu…
– Pojęcie Nowy Adam jest biblijne i odnosi się wyłącznie do Jezusa. Józef nie jest Nowym Adamem. „Nowy Adam” oznacza przede wszystkim tego, kto daje początek nowej, odrodzonej ludzkości. To jest wizja osoby Jezusa, co potwierdzają Jego rodowody zapisane w Ewangelii dzieciństwa u św. Mateusza i św. Łukasza. W przypadku Łukasza ten rodowód sięga właśnie aż do Adama. Zamysł był taki, żeby pokazać Jezusa jako Nowego Adama, od którego zaczyna się Nowa Ludzkość. To myślenie był też bliskie św. Pawłowi, który pokazał, że Nowy Adam jest odwrotnością, przeciwieństwem pierwszego. Najważniejsza różnica dotyczy pokory w stosunku do Boga. Paweł pisze:
Chrystus „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.” [Flp 2, 6-8].
Pierwszy Adam będąc człowiekiem dopuszcza się w raju zamachu na prerogatywy boskie. Drugi, Nowy Adam, będąc Bogiem, uniża samego siebie. I poddaje się Ojcu. Robi to w sposób doskonały. Najprościej mówiąc, to jest przeciwstawienie pychy starego Adama – pokorze Nowego Adama.
Zgoda. Dlaczego jednak Nowy Adam jest przedstawiany jako Nowy Człowiek, bez płci? Nie jest aniołem. Jezus nie był bezpłciowy, obupłciowy. Był obrzezanym Żydem.
– Samo słowo Adam znaczy „człowiek” a zarazem „mężczyzna”. Jezus natomiast może być też wzorem osobowym dla kobiet.
Tak, jak Maryja dla mężczyzn. Choć to brzmi niczym gender (śmiech).
Trudno, żeby Jezus nie był wzorem Nowego Człowieka. Nie może być natomiast – tu oczywiście zgoda – kobietą i mężczyzną.
Do tej pory temat płci Jezusa był pomijany, w przeciwieństwie do Nowej Ewy, jedynego słusznego wzorca dla kobiet. Zmaskulinizowany Kościół nauczający przez stulecia miał monopol na opisywanie kobiety, wzór męski zostawiając decyzji samych zainteresowanych… Efekt jest taki, że dziś panowie sami wybierają sobie wzór, który jest subiektywnie atrakcyjny. Czasem to rycerz (bez związku z Ewangelią, nieczytelny poza Europą), czasem święty… Czasem – ktoś spoza Kościoła. Dlatego do mężczyzn z różnych miast wysłałam 2 pytania – o wzór mężczyzny, komplementarny do Nowej Ewy. Skoro nie „mężczyznami i niewiastą stworzył ich” ale „nim” i „nią”… Przytoczę 2 typowe odpowiedzi…
Biskup Y: „Wzorem jest ewidentnie przykład najpiękniejszej miłości małżeńskiej. Kochał ją do szaleństwa”. Czyli to Józef? – upewniam się. Bp Y: „Tak. Facet się dowiaduje, że ona jest brzemienna. Pierwsza myśl – oddalić. Żeby jej nie skazać na zniesławienie. Anioł się tam pojawia, ale mimo wszystko… Uwierzyć kobiecie, tak absolutnie? To jest przykład bezgranicznego zaufania. Później – bezgranicznej miłości. […] Czy może być przykład większej miłości niż ta, kiedy mężczyzna tak się oddaje kobiecie?” […] Ale jak Józef ma być ideałem księdza? – dopytuję. Bp Y: „Każdy z nas prowadzi własne życie wewnętrzne. Ma własne ideały. Czy w nich kryje się św. Józef? To zależy…. To indywidualne”. Nie pierwszy raz słyszę, że bycie męskim to sprawa prywatna. Po co się ograniczać do jednego wzoru? Tylko bycie kobiecą jest sprawą publiczną. Ksiądz prof. X: „wzorcem męskim jest Józef! To jest wzór uniwersalny: on „odbierał poród”, „był przy Maryi, kiedy rodziła dziecko”. Jest wzorem dla „ojca tzw. rodzin pachworkowych” i „księdza, który jest ojcem duchowym dzieci adoptowanych”. Przede wszystkim „to nie jest facet z liliją, który stoi smutny i zakłopotany. To jest facet z krwi i kości!”. Jezus to niemęski „facet z liliją”?
– „Nowy Adam” – Jezus – wybrał życie celibatariusza, a jednocześnie w całej Tradycji Kościoła jest nazywany „Paterfamilias” czyli „Ojciec rodziny”. Sam mówi do uczniów: „Kto Mnie zobaczył – zobaczył także i Ojca”. Można więc uczyć się ojcostwa od tego Celibatariusza, który – w dodatku – zginął nie mając jeszcze 35 r.ż.
>>> Kard. Grzegorz Ryś: nie potrzeba kapłanów, którzy tylko chodzą do Kościoła, a nie głoszą
– Księża nie lubią być pytani o męskość. Może wynika to z lęku przed posądzeniem o zniewieścienie, może z innych przyczyn. Jednak w epoce walki z patriarchatem temat jest fundamentalnej wagi. Nie da schować głowy w piasek.
– Może przyczyny są nieco szersze? Może kulturowe? Nie bez powodu od wielu lat mówi się w naszym świecie o „kryzysie ojcostwa”.
– To niesprawiedliwa asymetria. Niekonsekwencja w nauczaniu. Jan Paweł II w Liście apostolskim „Mulieris Dignitatem”, w rozdziale „Ewa-Maryja”, napisał: „Zestawienie Ewa — Maryja można odczytać również i w ten sposób, że Maryja podejmuje w sobie samej i ogarnia tę tajemnicę „niewiasty”, której początek stanowi Ewa — „matka wszystkich żyjących” (por. Rdz 3,20), przede wszystkim — podejmuje ją i ogarnia w głębi tajemnicy Chrystusa — „nowego i ostatniego Adama” (por. 1 Kor 15,45), który podjął w swojej osobie naturę pierwszego Adama. […] We wszystkich pokoleniach, w tradycji wiary oraz chrześcijańskiej refleksji nad wiarą zestawienie Adam — Chrystus idzie często w parze z tamtym zestawieniem Ewa — Maryja. […] Maryja jest „nowym początkiem” godności i powołania kobiety, wszystkich kobiet i każdej”. Nowa Ewa ma płeć, Adam – nie ma. Czyli „człowiekiem i niewiastą stworzył ich”.
– Nie wszystko da się sprowadzić do jednego tekstu. Dla mnie byłoby dziwne, gdyby papież nagle zaczął mówić „Słowo stało się mężczyzną”. We wcieleniu Jezusa jest podkreślone człowieczeństwo. On jest wzorem dla każdego Nowego Człowieka – i mężczyzny, i kobiety. Na upartego ja też mam prawo wzorować się na Maryi, jakbym poszukiwał ważnych dla siebie postaw w Kościele. Wtedy powinienem się wzorować na Maryi. Ona jest najlepszą uczennicą / wzorem UCZNIA Chrystusa – więc znów punktem odniesienia i dla kobiet i dla mężczyzn.
Z drugiej strony wzorców męskich nie brakuje w Kościele, choćby z powodu najpierw oddolnych, a potem już oficjalnych kanonizacji. Sam mam kilku ulubionych męskich świętych; to nie tylko św. Barnaba. Są przecież tysiące mężczyzn wyniesionych do chwały ołtarzy. Kościół w swojej długiej historii dostarczył nam bardzo wiele wzorców osobowych „w mężczyznach”. Natomiast każdy z tych wzorców musi się jednak odnosić do Jezusa, jako Tego, którego mamy naśladować. Bez Niego ideał męski staje się jakoś abstrakcyjny. Nie dziwię się tak naprawdę, że Kościół nie ma jednego supermana. I też nie wiem, czy jest taka potrzeba. Są bowiem sytuacje, w których bardzo lubię popatrzeć na to, kim był św. Franciszek, ale w innych sytuacjach inspiruje mnie św. Marcin z Tours albo św. Tomasz More. Każdy z nich był nieco inny, działał w innym czasie. Stawał wobec różnych wyzwań. Nie wiem, czy potrzebuję jednego ideału, który miałby te wszystkie rzeczy w sobie zsumować.
– To są podwójne standardy! Jeżeli jeden wzorzec jest zbędny, Nowy Adam do niczego nie zobowiązuje, czemu każda kobieta ma się wzorować na Maryi? Nikt zresztą kobiet o to nie pytał. Przez stulecia były przedmiotowo opisywane. Teraz są samodzielnym i aktywnym intelektualnie podmiotem. Chcą być sobą, każda jest inna! Stawia się im większe wymagania – mężczyźni mają wzory do wyboru, kobiety mają jeden. I jedno powołanie – matki. Jak nie biologicznej, to duchowej. Według św. Edyty Stein każdy ma potrójną antropologię: jest człowiekiem; kobietę/mężczyzną; niepowtarzalną indywidualnością. To wymaga adekwatnej formacji. Tymczasem – co wiem z doświadczenia – kobiety nie otrzymują formacji ludzkiej, mają „do cnót niewieścich”. Mężczyźni, nawet na spotkaniach męskich, dostają natomiast formacją ludzką, potem – do indywidualności. Męskiej brak. To może działało wtedy, gdy kobieta miała być jednostronną pomocą. Spełniała oczekiwania. Komplementarność opiera się równości.
– Nowy Adam nie jest „wzorem”; Nowy Adam przekazuje NOWE ŻYCIE! Poza tym, to nieprawda, że kobiety mają jeden wzór. Tysiące kobiet są wyniesione do chwały ołtarzy – i też niektóre bardzo lubię i staram się na nich wzorować.
– One są interpretowane „w kluczu maryjnym”. Wódz na koniu, prowadzący wojsko do zwycięstwa – Joanna d’Arc, uchodzi za „matkę Ojczyzny” itd. W kalendarzu liturgicznym są prawie same „matki, dziewice i męczennice”. Nie pamiętam kanonizacji za ofiarne ojcostwo. Ono jest do wyboru. Dla kobiet to synonim natury…
– Nie każda kobieta jest dziewicą czy męczennicą – nawet, gdyby do tego bardzo aspirowała. Kościół ma kilka kategorii, do których kwalifikuje błogosławionych i świętych: wyznawcy, męczennicy, dziewice, męczennice. Ale każda z nich inaczej przeżywała swoje życie. Nie jest problemem jak się kogo nazywa tylko – tu zgoda – jak się go przedstawia.
– Maryja bez grzechu pierworodnego, niepokalanie poczęta, nie jest za trudna jako wzór. Tymczasem słyszę od księży, że Jezus nie może być przedstawiany jako mężczyzna, bo jest doskonałym Bogiem. Oboje są ludźmi z krwi i kości. Uczą miłości.
– Stwierdzenie, że Jezus nie powinien być przedstawiany jako mężczyzna, to herezja. Nie rozumiem tego.
– Ja też nie. Ostatnia sprzeczność. Paweł VI w „Inter Insignores” z 1975 r. twierdzi „tylko mężczyźni są powoływani do przyjęcia Święceń kapłańskich […] Kapłan, który ma władzę sprawowania Eucharystii, działa w tym przypadku nie tylko mocą udzieloną mu przez Chrystusa, lecz w osobie Chrystusa (in persona). to znaczy podejmując Jego działanie w taki sposób, że staje się Jego obrazem, gdy wypowiada słowa konsekracji. […] trzeba pamiętać o tym, że nie byłoby tego podobieństwa naturalnego, jakie powinno zachodzić między Chrystusem i Jego kapłanem, gdyby nie był on mężczyzną; w takiej sytuacji trudno byłoby dostrzec w kapłanie obraz Chrystusa. Chrystus bowiem był i pozostaje mężczyzną.” I jeszcze: „Nigdy więc nie należy pomijać milczeniem faktu, że Chrystus jest mężczyzną.” Jan Paweł II w „Ordinatio sacerdotalis” uznał zakaz święceń dla kobiet jako ostateczny. Słusznie, bo patriarchatu nie trzeba obalać, zrobił to Jezus dając ukrzyżować męską władzę, przemoc i egoizm na Golgocie. Patriarchat trzeba… schrystianizować! Dlaczego Nowy Adam nie jest ewangelicznym ideałem płci?
– Nie mam pojęcia, dlatego tak jest. Jest oczywiste, że nie można być tak po prostu człowiekiem. Człowiek bez ciała i płci to abstrakcja, jakieś pojęcie filozoficzne czy też katechetyczne, duszpasterskie. Konkretny człowiek jest mężczyzną albo kobietą (pomijam wyjątki). Basta. Przeżywa swoje człowieczeństwo jako mężczyzna lub jako kobieta. Od tego naprawdę nie ma jak abstrahować. Wszystkie takie abstrakcje, których cywilizacja jest zresztą pełną, są koniec końców dla człowieka zabójcze. Może to wynika stąd, że rzeczy oczywiste nie zawsze się głośno wypowiada?
Problem pewnie polega też na tym, że między Jezusem, Wcielonym Synem Boga, a nami, jest 20 wieków historii. Jego orędzie i misja, także ta kapłańska, były przekładane na kulturę i sposób myślenia ludzi, do których Ewangelia dochodziła. Proces inkulturacji działał w dwie strony. Z jednej, poganie (mówiąc ogólnie) stawali się chrześcijanami, a z drugiej – przyjęte przez nich chrześcijaństwo czymś się różniło od tego, jakie wprost wyszło od Jezusa i Jego apostołów. Dzięki inkulturacji Ewangelia nie jest w zastanej kulturze ciałem obcym, jakimś niepojętym kodem, którego nie da się przełożyć. Pojawia się jednak niebezpieczeństwo synkretyzmu. Nowa, kolejna „wersja” Kościoła wchłaniała w siebie elementy pogańskie. Niełatwe do pogodzenie z tym, co głosił Jezus Chrystus. To sprawia, że niezbędny jest potem proces oczyszczania pamięci, którego najważniejszym momentem w historii Kościoła była Sobór Watykański II. Podjął on próbę rozdzielenia tego, co jest prawdziwą Tradycją od tego, co jest zbiorem błędów. Czasem nawet bardzo starych, co sprawia wrażenie, że są odwieczne. Taki proces musi już dokonywać się ciągle. Trzeba uważnie rozeznawać znaki czasy w epoce zmian, a zarazem oczyszczać przekaz Ewangelii z tego, co do niej nie należy. A bywa, że ma z nią niewiele wspólnego.
– Kiedy rozeznajemy znak czasu, z automatu godzimy się na zmiany.
– Aby taki proces się rozpoczął, a potem wytrwale się dokonywał, konieczna jest głęboka i długa interioryzacja Ewangelii. Ona musi być na tyle zakorzeniona w ludziach, mając na myśli kolejne pokolenia wspólnoty, żeby ludzie byli zdolni do krytycznej autorefleksji. Tej metarefleksji. Co z tego, czym żyjemy w Kościele, jest Jezusowe, a co nie? Zgadzam się z intuicją, od której zaczęliśmy rozmowę. Obraz Nowego Adama musi zostać poddany tej metarefleksji. Kiedy był on wnoszony w kolejne konteksty historyczne, w tym rycerskie czy feudalne, wciągał w siebie wzory z pewnych epok. Co dziś wymaga ze strony Kościoła wysiłku, żeby zdrapywać narosłe warstwy „farby” I wciąż, wytrwale, docierać powoli do prawdy – do oryginału. A właściwie: do Oryginału!
Rozmawiała Małgorzata Bilska
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |