fot. Pexels

Ks. Piotr Szkudlarek: czy stwierdzenie nieważności małżeństwa po wielu latach jest możliwe?

Małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, tak ścisłym, że trwa do końca życia jednego z małżonków. Kościół, stając na straży nierozerwalności, wychodzi z przesłanek teologicznych, gdzie sam Chrystus ustanawia właśnie takie małżeństwo. Jak zatem rozumieć stwierdzenie nieważności małżeństwa wydawane przez sądy kościelne nawet po kilkunastu latach od zawarciu związku?

Sam moment zawarcia małżeństwa został zdefiniowany w Kodeksie Prawa Kanonicznego w następujących słowach: „Małżeństwo stwarza zgoda stron między osobami prawnie do tego zdolnymi, wyrażona zgodnie z prawem, której nie może uzupełnić żadna ludzka władza. Zgoda małżeńska jest aktem woli, którym mężczyzna i kobieta w nieodwołalnym przymierzu wzajemnie się sobie oddają i przyjmują w celu stworzenia małżeństwa”. Co to oznacza? Że muszą zaistnieć trzy ważne elementy, by dane małżeństwo zaistniało.

Kiedy małżeństwo jest nieważne?

Najpierw najłatwiejsze, zgoda stron musi zostać wyrażona w sposób prawnie ustanowiony. Chodzi nie tylko o słowa przysięgi, ale o to, by była ona wyrażona publicznie w obecności przynajmniej świadka kwalifikowanego – księdza bądź diakona i dwóch pełnoletnich świadków. Nie wchodząc we wszystkie detale formalnej strony wyrażania zgody, już na tym etapie może zaistnieć jakaś przyczyna, która spowoduje, że dane małżeństwo nie zaistniało poprzez niedopełnienie tzw. formy kanonicznej.

Kolejny element stanowią osoby, które są prawnie zdolne do zawarcia małżeństwa. W innym kanonie naszego kodeksu czytamy, że małżeństwo mogą zawrzeć wszyscy, którym prawo tego nie zabrania (kan. 1058). A zatem mogą zaistnieć sytuacje, w których prawo odbiera komuś możliwość zawarcia małżeństwa. Najprostszym przykładem są osoby poniżej 18. roku życia. Innym przykładem są księża czy zakonnicy, którzy w ramach święceń podjęli decyzję o bezżeństwie. Od niektórych zakazów odpowiednia władza może dyspensować, ale musi to uczynić przed ślubem.

Ostatnim elementem jest sama zgoda małżeńska. Jak widzimy, w kanonicznej definicji jest to akt człowieka, w którym dobrowolnie decyduje się on na wzajemne obdarowywanie i przyjmowanie drugiego w celu budowania przymierza na całe życie. I tutaj może zaistnieć szereg sytuacji, w których i to nie zaistnieje. Wystarczy, że ktoś okaże się niezdolny np. ze względów psychicznych do wyrażenia takiej woli, albo do jej realizacji. Może się zdarzyć, że ktoś zewnętrznie powtarza słowa, ale w ogóle nie chce małżeństwa. Albo np. nie podejmuje wolnej decyzji, ale jest przez kogoś lub przez coś przymuszany do zawarcia małżeństwa. Może być też tak, że człowiek nie jest świadomy, czym jest małżeństwo i obowiązki małżeńskie i przez zgodę małżeńską, przyrzekał zupełnie co innego.

fot. unsplash

>>>Dlaczego nosimy obrączkę na prawej dłoni?

Chodzi o prawdę

Nakreślam powyższe elementy, żeby pokazać, że tym, co liczy się w momencie zawierania małżeństwa jest prawda, a prawo stoi na straży tej prawdy. Sprawiedliwość oznacza zatem, że to, co zostało zawarte prawdziwie jest małżeństwem, a nie fikcją jednej bądź obydwóch stron. W takim wypadku nie istnieje przedział czasu, w którym możemy powiedzieć, że sąd kościelny może zbadać na podstawie obiektywnych przesłanek, czy dane małżeństwo zaistniało czy nie. Bo prawda przez dystans czasu się nie zmienia. Nadal jest prawdą. Jak mawiał jeden z moich profesorów: „Fakt się nie odfakci”. Niekiedy wydaje się, że dane małżeństwo funkcjonuje, posiadają dzieci, jakoś budują rodzinę. Jednak przesłanki co do nieważności małżeństwa objawiły się dopiero w czasie jego trwania. Mimo że ukryte, były już obecne w czasie wyrażania zgody małżeńskiej, a przez to powodują, że dany związek nigdy małżeństwem nie był. Gdybyśmy chcieli, by czas wspólnego życia miał wpływać na „ważność” niezaistniałego małżeństwa, musielibyśmy uznać, że wspólne zamieszkiwanie i życie ze sobą bez ślubu jednocześnie oznacza zawarcie związku, a tak nie jest.

 

W walce o sprawiedliwość niekiedy stajemy po różnych stronach, chcąc bronić tego, co w danym momencie wydaje się nam najistotniejsze. Nie zapominajmy jednak, że sprawiedliwość to uznanie prawdy, a ci, którzy próbują jej dociekać, biorą za nią moralną odpowiedzialność. Czynią to nie w imię interesu jednej ze stron, ale obiektywizmu, że wobec Boga uznajemy rzeczywistość taką, jaka rzeczywiście jest.

>>>Czy rozwodnik może być zbawiony?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze