Fot. Domena Publiczna

Czy w piekle można spotkać anioła? 

Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz był symbolem piekła na ziemi. Na szczęście nawet w takich miejscach można spotkać dobrych ludzi. Dobrym przykładem jest Maria Stromberger – „anioł z Auschwitz”.

Maria Stromberger, z pochodzenia Austriaczka, urodziła się w 1898 r. w miejscowości MetnitzPracowała jako pielęgniarka m.in. w szpitalu w Heidelbergu. Podczas II wojny światowej została przeniesiona do szpitala zakaźnego na terenie obecnego Chorzowa. Tam spotkała więźniów obozu KL Auschwitz, którzy opowiedzieli jej jak wygląda „obozowe życie”. Nie chciała uwierzyć, że Niemcy są zdolni do takiego okrucieństwa. Postanowiła się przekonać na własne oczy i zgłosiła się jako ochotniczka do obozowego szpitala. Została pozytywnie zweryfikowana i trafiła jako siostra przełożona do małego szpitala dla funkcjonariuszy SS. Już na samym początku została poinformowana, że obowiązuje ją ścisła tajemnica i za pomaganie więźniom grozi jej kara śmierci.

Człowieczeństwo nieludzkich czasów 

Momentem zwrotnym w życiu Marii Stomberger był ten, gdy zobaczyła więźnia „idącego na druty”, aby popełnić samobójstwo. Widząc jego śmierć, zemdlała. Wtedy zaczęła interesować się tym, co naprawdę działo się w obozie. Wcześniej myślała, że siedzą tam kryminaliści, którzy mają na rękach krew niemieckich cywilów. Po czasie jednak zrozumiała, że opowieści o okropnościach, jakie działy się w obozie, były prawdą. Jako pielęgniarka i głęboko wierząca katoliczka, a może po prostu jako człowiek, nie potrafiła przejść obojętnie obok cierpienia. Ryzykując własne życie, przemycała do obozowego szpitala jedzenie i lekarstwa, a także kryła więźniów, ratując ich od dotkliwych konsekwencji. Jej dobroć nie uszła uwadze załogi obozu. Niejednokrotnie donoszono na nią. Jeden z zarzutów brzmiał, że „zbyt ludzko traktuje więźniów”. Jej dobroć została również dostrzeżona przez polski ruch oporu. Pomimo wielkiego niebezpieczeństwa jako jedyna z personelu obozowego podjęła współpracę z ruchem oporu. Zajmowała się przekazywaniem informacji między Armią Krajową a członkami ruchu oporu w obozie. Przenosiła korespondencję, leki, a nawet materiały wybuchowe. Ryzykowała bardzo wiele. Za każde z tych przewinień groziła jej kara śmierci. Maria Stomberger uważała jednak, że niesienie pomocy w każdych warunkach jest jej powołaniem i powinnością jako człowieka.

Fot. PAP/Stanisław Rozpędzik

Wielkie czyny pozostają bez nagrody 

Maria Stomberger była nieocenioną pomocą zarówno dla więźniów, jak i dla polskiego podziemia. Pomimo tego w 1946 r. została oskarżona o zabijanie więźniów fenolem. Została zatrzymana w obozie internowania i oczekiwała na wyrok, którym mogła być nawet kara śmierci. Wewnętrznie ją to załamało, ale na szczęście więźniowie obozu KL Auschwitz, którzy niejednokrotnie zawdzięczali jej życie, wstawili się za nią. Została oczyszczona z zarzutów. Rok później, w 1947 r., przyjechała do Polski i zeznawała w procesie personelu obozowego, w tym komendanta Rudolfa Hössa. Zmarła w 1957 r., w wieku 59 lat. Została pochowana na cmentarzu w Lindau.

Mogłoby się wydawać, że w postawie Marii Stromberger nie było niczego nadzwyczajnego. W końcu była pielęgniarką, jej powołaniem było nieść dobro. Jednak w tak trudnych czasach, gdy łatwiej było udawać, że nie widzi się zła i twierdzić, że to „nieludzkie czasy” i należy się dostosować ona była prawdziwym aniołem. Robiła tyle, ile mogła, ryzykując wszystkim, aby pomóc tym najbardziej cierpiącym, których mogła uratować. Była jedynym członkiem załogi obozu KL Auschwitz, który podjął się współpracy z polskim ruchem oporu i jej postawa jest pięknym świadectwem człowieczeństwa. Niestety, jak to często bywa, z czasem takie postaci, „mali bohaterowie” odchodzą w zapomnienie. Warto jednak pielęgnować pamięć o nich, bo za tak piękne i odważne czyny należy im się choć ona.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze