Czy warto się modlić, skoro Opatrzność czuwa?
Skoro Bóg jest wszechmogący, wszystkowiedzący, skoro Bóg i tak zna nasze myśli i wie, co się stanie, to czy warto się do Niego modlić? Może wystarczy iść Jego wskazaniami i nie zawracać Mu niepotrzebnie głowy? Skoro w Niego wierzymy, to może nie potrzebujemy dodatkowo prosić Go o pomoc, opiekę i Jego opatrzność?
Takie pytanie zadał franciszkanin o. Piotr Szczepański. Zakonnik przyjechał do Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, by uczestniczyć w dwudniowym odpuście parafialnym. Święta Opatrzności nie ma, sama parafia swoje wielkie święto obchodzi w Święto Dziękczynienia (w czerwcu), ale ta wrześniowa niedziela jest również ważna. To dzień, na który miejscowy biskup wyznaczył parafialny odpust. To więc dobra okazja do tego, by zastanowić się, jak wypraszać Bożą opatrzność i jak korzystać dzięki niej z łask i dobrodziejstw.
Adamie, gdzie jesteś?
To pytanie, to wołanie Boga do Adama w raju, to pierwszy zapisany w Biblii wyraz troskliwej obecności Boga. I – gdybyśmy chcieli znaleźć dla Bożej opatrzności synonim – to będzie to właśnie „troskliwa obecność”. Zauważmy – podkreślał o. Piotr – że Adam zgrzeszył, ale to Ojciec go woła, to On szuka swoje zagubione dziecko. Kolejnym istotnym dowodem na Bożą opatrzność w Starym Testamencie są dzieje narodu wybranego. Dzięki Opatrzności ucieka on spod władzy faraona. Pan Bóg chce się zatroszczyć o swój lud, chce by był wolny. Bóg nie tylko pozwala wyjść Izraelitom z Egiptu, troszczy się o nich dalej. Widzimy to w słupie ognia, Bóg daje swojemu ludowi wodę na pustyni i mannę z nieba.
Jest i już to wystarczy
Opatrzność Boża to troska i obecność Boga w naszym życiu. On JEST – i to zawiera w sobie wszystko. Wyrazem tej troski są też przykazania, dekalog, który troskliwy Ojciec przekazał Mojżeszowi. I tak właśnie na te „przepisy” powinniśmy patrzeć.
To nie zakazy dla samych zakazów, to sposób na dobre życie przygotowany nam przez troskliwego Ojca. – Przykazania to pomoc dla człowieka, by mógł szczęśliwie dojść do ziemi obiecanej, by mógł zostać zbawiony – mówił o. Szczepański.
Człowiek widzi za mało…
Franciszkanin przypomniał swoją wizytę na Malcie. W Valletcie – stolicy kraju – lubił chodzić po murach obronnych miasta. Kiedyś była to fortyfikacja broniąca miasto przed najazdem wroga, dziś to ślad historii, wysoki na kilkanaście metrów mur. Ojciec Piotr lubił przychodzić w jedno miejsce – to róg muru. Z tego punktu, z góry mógł spoglądać na dół i pod murami widać było ulicę, tuż przy brzegu Morza Śródziemnego. Jeździły tam samochody, na rogu tych murów był zakręt, 90 stopni.
To – z punktu widzenia komunikacyjnego – bardzo niebezpieczne miejsce. Gdy jedno auto jedzie z jednej strony, a drugie z naprzeciwka, to nie ma szans, by kierowcy się dostrzegli. Z tego powodu, w tym miejscu, ograniczenie prędkości wynosi 20km/h. – A może Pan Bóg – ze swojej perspektywy i w Swojej opatrzności – tak właśnie nas widzi? Tak widzi nasze życie? – zastanawiał się franciszkanin i dodawał: „Oni się nie widzą, nie ma takiej opcji, zaraz spotkają się dosłownie na zakręcie. Tak samo my, widzimy tyko kawałeczek naszego życia, nie widzimy tego, co jest za zakrętem. A Pan Bóg? Widzi wszystko, troskliwie patrzy, jest obecny i pomaga nam dotrzeć do celu”.
Czym jest modlitwa?
Kult Bożej opatrzności przypomina i dokładnie uświadamia nam, czym jest modlitwa. To wzniesienie serca, proste spojrzenie ku Bogu. To okrzyk miłości – zarówno w cierpieniu, jak i w miłości. – Co robię, gdy się modlę? – pyta franciszkanin. – Pierwszą rzeczą, którą muszę zrobić, to wierzyć! – odpowiada. Ale wierzyć w co? Przede wszystkim w to, że mówię do kogoś, kto mnie słucha, że Bóg jest, jest troskliwy i jest obecny. Gdy się modlę, muszę mieć świadomość spotkania: On jest i ja jestem. Ja jestem i On jest naprzeciwko mnie. To jest relacja moja do Stwórcy i Stwórcy do mnie. Modlitwa jest obecnością, jest relacją: między Ojcem i synem.
A czy mnie o to poprosiłeś?
Ojciec Piotr przypomniał w tym momencie pewną sytuację, którą wielu z nas kojarzy pewnie też ze swojego życia. Gdy byliśmy mali i nie mogliśmy, nie potrafiliśmy czegoś zrobić, często się z tego powodu denerwowaliśmy, płakaliśmy.
Nasz tata często nam wtedy pomagał, padało pytanie: „Jak się nie da… A czy mnie o to poprosiłeś?”. Gdyby porównać prośbę (jak tego małego chłopca) do modlitwy, to rodzą się kolejne pytania: czy trzeba, czy warto się modlić skoro Pan Bóg i tak nade mną czuwa? Po co? Jaki to ma sens? Ojciec Piotr podał kilka argumentów, które przekonają nas, że warto!
Po pierwsze – odkrywam, zauważam
Dzięki modlitwie można łatwo odkryć istnienie, obecność Boga. Gdy o coś się modlę i to otrzymuję, to nie powiem, że jakieś wydarzenie, jakieś rozwiązanie jest „dziełem przypadku”, „zrządzeniem losu”. Rozpoznam bowiem wtedy obecność Boga, będę wiedział, że Bóg miał w tym swój udział. Jeśli wiem, że jest, że się troszczy i że wszystko pochodzi od Niego, to nie ma przypadków. Człowiek zauważa obecność Boga, jego życie nabiera głębszego sensu, jego wiara i modlitwa także.
Po drugie – buduję relację i wdzięczność za nią
Po drugie – gdy to zauważam, to mogę się modlić i jednocześnie dziękować. Jestem gotów, by uwielbiać Boga, w jego troskliwości i opatrzności. Dzięki temu wiem, że mnie nie opuści. Widzimy więc, jak ściśle modlitwa łączy się z opatrznością. W modlitwie budujemy przecież relację z Bogiem, a opatrzność jest nieustanną obecnością, dzięki której ta relacja jest w ogóle możliwa.
Po trzecie – przyjmuję
Warto też dlatego, że dzięki temu będziemy potrafili przyjmować Bożą wolę. Pamiętajmy, że przecież nie wszystko, o co poprosimy – otrzymamy. A dokładniej mówiąc – otrzymamy to, czego potrzebujemy, co niekoniecznie musi pokrywać się z naszymi prośbami i intencjami. To jest odpowiedź na wątpliwości w stylu: „Czy warto się modlić skoro Pan Bóg i tak zrobi po swojemu?”. Otóż, warto, bo wtedy właśnie rozeznajemy Jego wolę, a Pan Bóg – w swojej opatrzności – wie, czego nam potrzeba.
I tu jeszcze jedna historia, która bardzo dobrze zobrazuje nam tę relację (ją również przytoczył ojciec Piotr). Pewien chłopiec bardzo chciał dostać na święta rower. Modlił się o to codziennie. Jego mama słuchała tych modlitw z rosnącym niepokojem – wiedziała, że nie wystarczy pieniędzy przy i tak nadwyrężonym przez święta domowym budżecie. On jednak modlił się gorliwie, codziennie wieczorem. Gdy przyszły święta, a prezentu nadal nie było, uklękli do modlitwy. Matka postanowiła jakoś tę sytuację wytłumaczyć. Powiedziała: „Wiesz, może Pan Bóg nie usłyszał akurat tej modlitwy, dlatego nie odpowiedział…”. Jakie było jej zdziwienie, gdy chłopiec odrzekł: „„Jak to! Odpowiedział i powiedział mi, że nie, teraz nie będzie roweru”.
Rozszerz serce
Właśnie… Gdy modlę się, moje serce jest w stanie przyjąć to, co Pan Bóg daje albo przyjąć, że czegoś nie otrzymałem. Gdy modlę się, moje serce się rozszerza… dosłownie i w przenośni. Serce rozmodlone jest w stanie przyjąć dar, który mogę otrzymać albo przyjmuje „decyzje” z góry, że akurat tego, o co proszę, nie będzie.
– Na tym polega właśnie niesamowita tajemnica modlitwy, która dotyka mojego serca i przemienia je. Dotyka i sprawia, że jestem w stanie przyjąć to, co Pan Bóg mi daje. I niekoniecznie to, co ja bym chciał – podsumowuje o. Piotr.
>>> Modlitwa, którą wynagrodzisz za swoje grzechy
Franciszkanin dodaje: „To nie jest przekonywanie Pana Boga, że rower jest potrzebny. To modlitwa przekonuje moje serce, bym zgodził się na to, co Pan Bóg chce ode mnie i co dla mnie przygotował”. Dzięki modlitwie jestem w stanie z pogodą ducha (ba! nawet z wdzięcznością) przyjąć to, co Bóg mi proponuje. By tego nie odrzucać, ale przyjąć w pokoju, z pokorą i otwartym sercem. Aby słowa z Modlitwy Pańskiej: „Bądź wola Twoja jako w Niebie, tak i na ziemi” urzeczywistniły się w naszym życiu. Bóg wie, czego nam potrzeba. To jedynie my nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
Jezus też się modlił
Na koniec jeszcze argument, można powiedzieć – koronny, za tym, że modlić się warto! Jezus znał wolę Ojca, a jednak modlił się. Gdy idzie i rozpoczyna swoją działalność na ziemi, gdy pości przez 40 dni – zawsze się modli. Wie, co się stanie, ale modlitwa to relacja z Ojcem, Jego Ojcem, to coś naturalnego. – Modlitwa to otwarcie się na obecność Boga w moim życiu – mówi o. Piotr Szczepański.
Powierzając się Bożej opatrzności, jednocześnie wypraszamy sobie łaskę przyjęcia woli Pana Boga. Ona niekiedy może być trudna, może oznaczać cierpienie (utratę bliskiej osoby, utratę istotnej dla nas sprawy życiowej). Jeśli jednak tej łaski dostąpimy, to będziemy ufni, że Opatrzność nas wcale nie opuściła, a trudne chwile są tylko drogą, którą i tak On nas prowadzi. Ciągle obecny, ciągle troskliwy, ciągle On.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |