Czym właściwie jest dla mnie post? [FELIETON]
Nie umiem pościć, nie czuję sensu poszczenia. Coś we mnie pękło i chwilowo praktyki postne wywołują we mnie więcej frustracji niż pożytku. I myślę, że nie tylko ja tak mam.
Miałem ostatnio rozmowę z jednym z redakcyjnych kolegów. Powiedzieliśmy sobie wprost, że nie wiemy już, o co chodzi w poście – w Wielkim Poście, ale i w tym copiątkowym. Że nie umiemy go przeżywać, nie umiemy znaleźć swojego sposobu na ten czas. I nie chodzi o teorię – oczywiście wiemy, czym jest Wielki Post, jak się go powinno przeżywać, do czego prowadzi ten czas itd. Chodzi o praktykę – w naszym życiu niełatwo przychodzi nam naprawdę pościć. Powiedzieliśmy sobie, że nie czujemy sensu postu.
Zaciera się granica
Już od dłuższego czasu nie czuję osobiście różnicy między kolejnymi okresami roku liturgicznego. Owszem, Środa Popielcowa zaczyna dla mnie Wielki Post, tak jak i pierwsza niedziela Adwentu – Adwent. Ale w sumie dni przed tą środą i dni po niej nie różnią się od siebie. W pewien sposób wszystkie 365 dni roku jest do siebie bardzo podobnych. Gdy byłem młodszy, to taka Środa Popielcowa była dla mnie znacznie wyrazistsza cezurą czasową. Okres Wielkiego Postu rzeczywiście wyglądał inaczej. Starałem się w tym czasie inaczej żyć, realizować jakieś ascetyczne praktyki itd. – żeby zatęsknić za czasem świętowania i tak mocno ucieszyć się z Wielkanocy. Teraz tak już nie jest. Myślę, że jednym z czynników, który na to wpłynął jest pandemia. Pamiętamy początek 2020 r., kiedy SARS-CoV-2 zaczął się panoszyć. Wtedy też był Wielki Post. I szybko o nim zapomnieliśmy, zszedł na trzeci czy czwarty plan – bo zajmowały nas sprawy bardziej przyziemne, związane ze zdrowiem i z codziennym funkcjonowaniem. We mnie chyba właśnie od tamtego Wielkiego Postu tak definitywnie zatarła się ta granica okresów roku liturgicznego.
>>> Dlaczego czterdzieści dni Wielkiego Postu?
Żeby post nie był tylko frustracją
Trudno mi znaleźć sens postu, trudno mi pościć. Jakoś nie widzę większego sensu w praktykach postnych – skoro potrafią przybrać formę frustracji – bo nie mogę zjeść ciastka, bo mam wcześniej wstać, bo mam poświęcić więcej czasu na modlitwę… Frustracja nie jest dobra, zwłaszcza, gdy to do niej sprowadza się ten post. Gdy nie ma nic więcej – jest tylko to uczucie… Jakoś nie myślę, że w zamyśle Jezusa i Kościoła było to, byśmy chodzili po ulicach markotni, z marsowymi minami, pełni niechęci do życia. To zaprzeczenie tego teoretycznego sensu postu. Dlatego na ten moment nie podejmuję umartwień, praktyk postnych itd. – bo wiem, że na tym etapie mojego życia nic dobrego by z nich nie wyniknęło. Ba, gdybym się do nich zmuszał, to mogłoby to zrodzić we mnie jakieś negatywne uczucia do wiary i Kościoła. A tego bym nie chciał. Widzę więc, że to, co działało na młodszego Huberta – to nie działa już na tego w czwartej dekadzie życia. Pęd dnia codziennego i zmaganie się z dorosłym życiem na pewno nie ułatwiają poszczenia. A jednak chciałbym znaleźć swoją odpowiedź na pytanie: po co nam post? Chciałbym umieć pościć. Ale na ten moment nie umiem.
Mówmy głośno
Piszę ten tekst, by Was ośmielić. Skoro w jednej, niewielkiej redakcji – i to katolickiej – przynajmniej kilka osób ma podobne odczucia, to znaczy, że to doświadczenie nie jest jednostkowe. Jestem przekonany, że jest nas więcej. Być może jest to doświadczenie masowe człowieka XXI w.? Jestem przekonany, że wielu katolików ma problem z postem, że zmagacie się z problemami i pytaniami podobnymi do tych moich. Nie bójcie się o tym mówić. Tak samo jak nie trzeba wstydzić się dbania o zdrowie psychiczne, tak samo nie trzeba wstydzić się dbania o zdrowie duchowe. Możemy głośno innym powiedzieć, że nie czujemy sensu postu, że chcielibyśmy go poczuć – ale na ten moment nie umiemy. Bo coś pękło, bo dosięgła nas codzienność, bo dzieje się za dużo. Mówmy innym, że chcielibyśmy na nowo zrozumieć, po co nam post. Że chcielibyśmy przeżywać go głębiej, że chcielibyśmy mieć doświadczenia prawie mistyczne – no ale nie mamy. A jak zrozumiemy w końcu sens postu – nasz własny sens postu – to znajdźmy swój sposób na jego przeżywanie. A tymczasem musimy jakoś przetrwać ten czas niezrozumienia postu, nieczucia postu i jego sensu. I tego Wielkiego Postu, i tego bardziej „powszedniego” – piątkowego. Bo ja i z jednym, i z drugim mam problem.
A może sensem tegorocznego Wielkiego Postu jest dla mnie to, by umieć wykrzyczeć, że mam problem z postem i poszczeniem? Może to początek drogi do odkrycia sensu postu?
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |