Dlaczego ludzie od nas odchodzą? [FELIETON]
Ile osób poznałeś w życiu? Pewnie nie zliczysz. Ale wśród nich są takie, którym możesz powiedzieć o wszystkim, takie, na których się zawiodłeś i takie, które kiedyś były ci bliskie, a teraz nie macie już kontaktu od dłuższego czasu. Bo ludzie przychodzą i odchodzą. I to jest normalne.
Z pewnością kojarzysz fragment Ewangelii wg św. Łukasza, w którym czytamy, że matka stanie przeciw córce, córka przeciw matce, teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej. Sama znam go od lat i przez te wszystkie lata skupiałam się przede wszystkim na powyższej części. A są w tym fragmencie jeszcze inne ważne słowa – że nastąpi rozłam, a nie pokój. I, jak mówi o. Adam Szustak OP, łatwo w tym przypadku wysnuć wniosek o pewnym zaproszeniu do sprzeczności. Ale prawda jest zupełnie inna…
>>> Wiara w korpo. Zwierzenia anonimowego korposzczura
Pan pokoju i rozłamu
Jezus jest panem pokoju. Nie trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Ale przytoczony fragment pokazuje, że jest też panem rozłamu. Rozłamu, który, choć na pozór nie kojarzy się z niczym dobrym, to może jednak wiele dobrego przynieść. Co więcej – jak podkreśla Szustak – to dzięki niemu możliwy jest dalszy rozwój oraz dojrzałość.
Łatwo jest przyzwyczaić się nam do dobrej sytuacji, do miejsca, w którym mieszkamy już kilka lat czy też do ludzi, którzy są w naszym życiu od tak dawna, że właściwie nawet trudno nam wskazać, w którym momencie zaczęliśmy się przyjaźnić. I chociaż wydaje nam się, że to znajomość na zawsze, to i w tym przypadku może się zdarzyć, że druga osoba się od nas odwróci, nagle urwie kontakt albo powie, że to już koniec tej relacji. A przecież miało być tak pięknie. I miało być na zawsze. A jest tak trudno. I boli.
Tak wiele dla ciebie zrobiłem
Czasami w przypadku czyjegoś odejścia z naszego życia pojawia się nie tylko smutek i żal, ale i też złość. Bo może kiedyś wyświadczyliśmy tej osobie jakąś przysługę, może byliśmy z nią w najtrudniejszym momencie, wspieraliśmy, pocieszaliśmy, pomagaliśmy. I miało się wrażenie, że ta sytuacja nas połączyła, że była jakimś spoiwem tej znajomości. Tymczasem ktoś się nagle od nas odwraca mając ten heroiczny czyn z naszej strony zupełnie za nic. Ale jak to? Przecież tak wiele dla niego zrobiliśmy. Sęk jednak w tym, że ta osoba nie jest nam nic winna, a tym bardziej kontynuowania znajomości, choć sama dobrze wiem, jak trudno to zrozumieć. Ale i w tym przypadku ten „rozłam”, ten koniec jest potrzebny, by można było dalej wzrastać.
>>> Jak pomóc katechetom odzyskać utracony autorytet?
Jak w lustrze
„Partnerów do drogi przez życie wybieramy sobie w sposób zupełnie nieprzypadkowy. Czasami idą z nami tylko fragment, czasem towarzyszą nam do końca ziemskiej wędrówki. Jakkolwiek, to nasi doskonali nauczyciele. W relacji z nimi możemy zobaczyć samych siebie. W ich oczach, jak w lustrze, możemy dostrzec to, co w nas ukryte, zranione, niedokończone…”. To słowa jednego ze znanych mi psychologów. Słowa, które są idealnym podsumowaniem tego tekstu i samej kwestii rozłamu relacji. Bo prawdą jest, że ludzi, którzy są obecni w naszym życiu nie wybieramy przypadkowo. Co więcej – często zdarza się, że rzeczywiście, to dzięki nim możemy zobaczyć obszary, nad którymi powinniśmy jeszcze popracować. Z tym że nie zawsze od razu potrafimy je zauważyć. Dlatego też może dziś warto zastanowić się dlaczego właśnie w konkretnym momencie spotkałeś tę, a nie inną osobę i co daje ci ta znajomość. I pamiętaj, że z każdej relacji możemy wyciągnąć jakąś lekcję. Tylko nie każdy dotrzyma nam kroku i przejdzie z nami do kolejnej klasy…
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |