Do Boliwii. Do dzieci.
Dwie wolontariuszki Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu ruszyły dziś na roczną posługę w Boliwii, gdzie 24-go stycznia zamordowano Heleny Kmieć. Jak podkreśla Karolina Kufel, koordynatorka wolontariuszy Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu, to drastyczne wydarzenie nie zniechęciło młodych do wyjazdu na zagraniczne misje…
Dwie wolontariuszki wyruszyły z lotniska Kraków-Balice. – Cieszymy się, że jedziemy. Dzieciaki w Tupizie już na nas czekają. Prosimy was o modlitwę, pamiętajcie o nas – prosiły tuż przed startem obie wolontariuszki.
Aneta i Arleta będą pomagać w domu dziecka, opiekując się dziećmi z rodzin dysfunkcyjnych. Zajmą się również wsparciem dla pracujących tam sióstr zakonnych. Placówka w Tupizie, do której trafią wolontariuszki, liczy ok. 30-40 dzieci, które potrzebują pomocy w zadaniach domowych, lekcjach angielskiego, a także edukacji w zakresie higieny i zdrowia.
Nikt nie zrezygnował
Jak podkreśla Karolina Kufel, koordynatorka wolontariuszy Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu, mimo wydarzeń z stycznia, kiedy to 26-letnia wolontariuszka Helena Kmieć, została brutalnie zamordowana przez nożownika w Boliwii, chęć pomocy bliźnim nie zmalała. – Decyzje dotyczące wyjazdu na misje wolontariusze otrzymali przed śmiercią Heleny, jednak wydarzenie to wpłynęło na ich wybór. Nie zdarzyło się żeby ktokolwiek się przestraszył i zawahał. Przeciwnie, wolontariusze są zawsze pewni swojej decyzji, która jest podejmowana z wielką rozwagą, bardzo mocno przemyślana i przemodlona. Wydarzenie w Boliwii jeszcze bardziej utwierdziło ich powołanie – tłumaczy Karolina Kufel.
Misję trzeba rozeznać
Koordynatorka wolontariatu podkreśla, że na misję wyruszają osoby po rocznej formacji, które dobrze rozeznały swoje misyjne powołanie – Aneta i Arleta dostały posługę misyjną w Tupizie, którą przyjęły z wielką radością. Spakowały się i wyleciały dziś rano. Myślę, że Pan Bóg powołuje każdego z nas bardzo indywidualnie i bardzo wyraźnie. Wystarczy powiedzieć „tak” na Jego wołanie, a potem wszystko z Bożą pomocą samo się układa – tłumaczy, dodając, że taka odwaga to łaska, która wymaga otwartości na drugiego człowieka.
„Stała się naszą patronką”
Świadectwo Heleny Kmieć przez cały czas towarzyszy młodym czującym powołanie do pracy na placówkach misyjnych. – Helena była i jest dla nas wzorem świeckiej osoby pracującej na misjach. Zawsze będzie dla nas ważną osobą, nawet dla tych, którzy nie znali jej osobiście – przyznała Karolina Kufel, nadmieniając, że młoda wolontariuszka stała się w pewnym sensie patronką wolontariatu misyjnego, a na pewno bardzo ważną osobą w życiu każdego świeckiego misjonarza.
Obecnie na międzynarodowych misjach posługuje ok. 28 osób z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu, m.in. w Peru, Etiopii, Tanzanii i Palestynie. Od 20 lat stowarzyszenie wysłało na misje ok. 400 osób.
Historia Heleny
Zamordowana w Boliwii Helena Kmieć posługiwała m.in. na placówkach misyjnych w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. W styczniu br. rozpoczęła posługę jako wolontariuszka misyjna w Boliwii, gdzie zobowiązała się do półrocznej pomocy Siostrom Służebniczkom Dębickim w prowadzonej przez nie ochronce dla dzieci w Cochabamba. Na misji przebywała zaledwie kilkanaście dni. 24 stycznia miał miejsce napad na placówkę. Podczas zdarzenia napastnik ugodził nożem wolontariuszkę, która zmarła pomimo prób ratowania życia.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |