Dobra czy zła Nowina?
Czy Dobrą Nowinę można odrzucić? Jak to się dzieje, że ludzie odrzucają najbardziej optymistyczne przesłanie świata?
Coś musi być na rzeczy. Ewangelia – zapis życia i działalności Jezusa – jest dla nas najlepszą nowiną z możliwych. Dowiadujemy się, że Bóg tak bardzo kocha człowieka, że jest w stanie dosłownie oddać za niego życie. To absolutnie szalona historia miłosna, w której nie ma miejsca na asekuranctwo czy pozory. Dowiadujemy się, że nasze życie nie kończy się wraz ze śmiercią – czeka nas przecież życie wieczne. Dowiadujemy się też, że Bóg może nas wyrwać z wszelkich tarapatów, a cierpienie, które nas spotyka, ma ostateczny sens.
Ktoś może powiedzieć, że to tylko wizja albo wręcz iluzja. Zastanawiające jest jednak to, że tak chętnie i często bezkrytycznie karmimy się iluzjami „sprzedawanymi” nam w reklamach, a z tak wielkim sceptycyzmem podchodzimy do świadectwa miliardów ludzi i ogromnej rzeszy błogosławionych i świętych. Jak to możliwe, że wielu ludzi odrzuca Ewangelię? Odpowiedzi na pewno jest mnóstwo. Jedną z nich jest jednak to, że widocznie często przedstawiamy Dobrą Nowinę jako złą.
„Jeśli jakiś człowiek odrzuca Dobrą Nowinę, należy rozważyć, czy winy za to nie ponosi duszpasterz, który z Dobrej Nowiny czyni »złą nowinę«. Na tym polega ewangeliczny samokrytycyzm duszpasterza, samokrytycyzm Kościoła” – pisał ks. Józef Tischner.
W Kościele potrzeba samokrytyki. Nie po to, żeby tak, jak mówią niektórzy „kalać własne gniazdo”, ale po to, żeby móc skuteczniej głosić Ewangelię. O to nam przecież chodzi. Zła nowina pojawia się w naszych ustach wtedy, kiedy oceniamy innych, kiedy stawiamy siebie w roli najwyższego autorytetu moralnego i kiedy z łatwością przychodzi nam wykluczanie innych. Jeśli głosimy Ewangelię bez miłości do drugiego człowieka i bez poczucia solidarności z tymi, którzy błądzą, to znaczy, że coś jest nie tak.
Dużo jest oceniania w mediach, polityce, ale także w Kościele. Nie brakuje katolików, którzy w imię walki o obecność chrześcijańskich wartości w życiu publicznym są w stanie zdeptać po drodze osobę, która wyznaje inny światopogląd. Jasne, że wierność zapisom Ewangelii jest bardzo ważna. Nie można liberalizować, zmieniać i wypaczać przekazu Pisma Świętego. Ale przypomnijmy sobie, że najważniejszym przykazaniem jest kochanie „bliźniego swego jak siebie samego”. Upominając innych, musimy więc pamiętać, aby robić to z takim szacunkiem, jak chcielibyśmy, żeby było to robione wobec nas samych.
Chyba często popełniamy błąd, który polega na tym, że tkwimy w przekonaniu, że Dobra Nowina jest dla świętych i nawróconych. To nieprawda. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9,12). Dlatego nie ma nikogo, dla kogo Ewangelia byłaby złą nowiną czy postrachem. Nie mamy więc podstaw, żeby komukolwiek powiedzieć: Jezus ma dla Ciebie złe wieści. On zawsze ma dla nas Dobrą Nowinę.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |