fot. unsplash/Sofiya Kozy

Dom nadziei w Bidibidi: nowa szansa dla najmłodszych uchodźców w Afryce

W domu nadziei, jaki powstał w obozie dla uchodźców w Bidibidi, tętni życie. W rozmowie z PKWP o. Andrzej Dzida wyjaśnia, że z budynku może korzystać jednocześnie nawet 300 dzieci. Najmłodsi mają już ławki, krzesła, możliwość korzystania ze sceny, a rozwój i naukę umożliwi im dodatkowo sprzęt komputerowy od IŁ Capital.

Z inicjatywą budowy domów nadziei dla dzieci i młodzieży z Bidibidi wyszedł misjonarz o. Andrzej Dzida. Werbista najpierw towarzyszył potrzebującym w Sudanie Południowym, a po ich ucieczce z kraju pomaga im przetrwać z dala od domu. Miejscem, które uchodźcy wybrali na swoje schronienie, jest Uganda. Warunki, w jakich przyszło im żyć, pozostawiają wiele do życzenia. Najmłodsi uczą się w przepełnionych klasach. Dorośli mają pod opiekę dzieci swoich najbliższych, którzy nieraz nie zdołali uciec przed wojną lub przetrwać trudów podróży do Bidibidi. Łącznie na terenie obozu przebywa 300 tys. osób.

>>> Erytrea: wojsko rekrutuje siłą młodych podczas mszy św.

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie – widząc, jak wygląda życie w obozie w Ugandzie – postanowiło wesprzeć plany o. Andrzeja. Darczyńcy Stowarzyszenia przekazali środki na wybudowanie pierwszego domu dla dzieci. Jego otwarcie odbyło się w czerwcu tego roku. Same mury to jednak za mało, by najmłodsi chętnie korzystali z nowego budynku. „W wyposażeniu tego miejsca pomogły nam parafie z Polski i ludzie dobrej woli” – mówi o. Andrzej Dzida. Wyjaśnia, że jego podopieczni „mają już stoły i krzesła, przez co mogą odrabiać zadania domowe i uczyć się po szkole”.

Misjonarz zauważa, że to, co gwarantuje dom nadziei, było wcześniej nieosiągalne dla potrzebujących. „W swoich chatkach nie mieli możliwości nauki po zajęciach” – zaznacza. W porze deszczowej nie pozwalał na to przeciekający dach. Na niektórych spadała też odpowiedzialność, by zająć się młodszym rodzeństwem. „W domu nadziei dzieci mają światło i elektryczność. Już korzystają ze sceny, gdzie mogą przedstawiać różne dramaty i pantomimy” – podkreśla o. Andrzej. By obudzić w najmłodszych kreatywność, ich duszpasterz zorganizował dla nich konkurs – o Świętej Rodzinie, o sakramencie bierzmowania, Fatimie i pierwszych sobotach miesiąca.

>>> Mozambik: napad na katolicką misję, sprawcy wciąż niezidentyfikowani

Budynek tętni życiem, a – według werbisty – jednocześnie może korzystać z niego nawet 300 dzieci. Pojawiają się plany, by na miejscu organizowane były warsztaty. O. Andrzej myśli też o zatrudnieniu nauczyciela, który pomagałby dzieciom na co dzień i przebywał cały czas wśród nich. Ze strony misjonarza płynie ogromna życzliwość dla wszystkich, którzy wspierają jego działania. „Dziękuję, że w Polsce pamiętacie, mimo wojny na Ukrainie, o uchodźcach z Bidibidi, o dzieciach z Sudanu Południowego” – podkreśla.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze