Dotarł na biegun dzięki Janowi Pawłowi II
Samotność najczęściej rozpatrujemy w relacjach względem innych osób: „Jestem samotny, bo nie jestem z kimś w związku”, ”Jestem samotny, bo mieszkam sam”, „Bo nie mam swojej drugiej połówki”. A warto spojrzeć na to nieco inaczej i z innej strony… Zachęca do tego podróżnik i filozof Marek Kamiński.
Marek Kamiński razem z dziennikarką i publicystką Joanną Podsadecką napisali książkę pt. „Bądź zmianą”. Przekonują w niej, że da się przejechać samochodem elektrycznym z Polski do Japonii i z powrotem (co jeszcze przecież nie jest jakimś bardzo wielkim wyczynem) bez emisji CO2. Takiej wyprawy jeszcze nie było! W tej ekspedycji nie chodziło o dotarcie do kolejnego trudnego do zdobycia miejsca. Celem było wyjście poza schematy, pokazanie innej perspektywy myślenia o świecie, ekologii i technologii. Udało się! Zmiana jest możliwa. W tym roku Marek Kamiński wyruszy w kolejną ekotechnologiczną wyprawę (pod hasłem Power4Change) – tym razem dookoła świata. Wybitnemu podróżnikowi pomoże robot – Noa. Człowiek i robot połączą siły. Będzie to pierwsza tego typu ekspedycja w historii. Ta książka stanowi jej fundament, jest też swoistym przygotowaniem do tej wyprawy. Marek Kamiński i Noa wyruszą 1 maja. Podróżnik chce pokazać, że działania zmniejszające nasz negatywny wpływ na środowisko nie muszą być wcale trudnymi wyzwaniami. – To mogą być tygodniowe wyzwania: tydzień bez mięsa, tydzień bez plastiku, tydzień wyłącznie z niskoemisyjnym transportem publicznym – mówi Kamiński. Warto sprawdzić, czy się da.
Dialog w samotności
Spotkanie dotyczyło jednak nie tylko przygotowywanej wyprawy. Marek Kamiński dostał od czytelników wiele pytań na różne tematy. Moją uwagę przykuły szczególnie te, które dotyczyły kwestii samotności. Podróżnik często jest pytany właśnie o swoje samotne ekspedycje. Co ciekawe, nie stanowią one większości jego wypraw, ale tak wyszło, że spotkały się z większym zainteresowaniem mediów i ludzi, którzy podróżami się pasjonują. – Cały czas prowadzę dialog. Także wtedy, gdy jestem sam – mówi Kamiński. – Samotność jest często przeceniana – dodaje podróżnik. Jednak, by od razu była jasność… Według Kamińskiego nie jest tak, że nie ma problemu samotności. Jednocześnie jednak bywa ona źle rozumiana. – Prawdziwa samotność to bowiem brak relacji ze światem – podkreśla. Dojmującą samotność przeżywają ludzie, którzy nie widzą sensu życia. – Jeśli bowiem masz relacje ze światem, to nieważne, czy jesteś sam czy nie, czy żyjesz w związku czy nie, ważniejszy jest cel, sens, który nam przyświeca w życiu.
Doceń ciszę
– Dziwię się, że ludzie przywiązują aż taką wagę do tego, że niektóre moje wyprawy są w pojedynkę – mówi Marek Kamiński. I „w pojedynkę” to u niego nie jest synonim „samotności”. Przypuszcza, że to zainteresowanie wynika z tego, że generalnie „boimy się samych siebie, boimy się być ze sobą”. – To wydaje się niekiedy największą karą, że będziemy przez jakiś czas sami ze sobą – dodał. Współautor „Bądź zmianą” uważa, że warto dążyć do stanu, w którym nie będziemy się źle czuć w swoim własnym i wyłącznym towarzystwie. Chwile samotności to chwile, gdy można poznać siebie samego, zapytać się: „kim jestem”. – Warto doceniać ciszę – radzi podróżnik. Ciszę, w której możemy spotkać się ze sobą. – Nie powinniśmy się jej bać, a nawet powinniśmy jej szukać i do niej dążyć. I co – w kontekście rozmowy o podróżach ważne – cisza jest też w domu. Nie trzeba wyjeżdżać z miasta czy na biegun, by ją znaleźć.
Człowiek z książek zbudowany
Marek Kamiński przyznał, że do takiej życiowej filozofii oraz do podejmowania kolejnych wypraw zainspirowały go książki. – Gdybym chciał siebie opisać, to mógłbym powiedzieć, że można mnie stworzyć z książek, które przeczytałem. A książki to przecież ludzie. I tak… wszystko zaczęło się od „Tytusa, Romka i A’Tomka”. To była dla mnie bardzo ważna bajka. Często traktujemy bajki z przymrużeniem oka, a człowiek to istota zmysłowa; nie powinniśmy bagatelizować tego, co w dziecku wzbudza marzenia. To często determinuje nasze marzenia w przyszłości – uważa podróżnik i filozof. Do tej kolekcji dołączyły później takie tytuły, jak „Dżuma” i „Upadek” Alberta Camusa oraz „Mały książę” i „Twierdza” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. W bibliotece, która uformowała Kamińskiego znalazł się też Jan Paweł II. I „znalazł się” to dobre określenie, bo trafił na… sanie, którymi Marek Kamiński przemierzał Arktykę.
Paliwo dla ciała i duszy
– Jak doszliśmy na biegun, byliśmy potwornie zmęczeni. Pierwszą naszą myślą było, żeby od razu rozbić namiot i pójść spać. To była taka cicha, wspaniała radość – mówił Marek Kamiński Polskiemu Radiu po zdobyciu wspólnie z Wojciechem Moskalem bieguna północnego. Polarnicy dotarli do celu 23 maja 1995 r. Przez 72 dni przebyli na nartach prawie 800 km. Przed wyprawą na samym szczycie rzeczy, które chcieli wziąć była książka – rozmowa z Janem Pawłem II pt. „Przekroczyć próg nadziei”. Jego towarzysz stwierdził, że nie będzie już dla niej miejsca we wspólnym bagażu. – Wojtek postanowił jej nie brać. Ja, przez to, że jestem przywiązany do słowa, jakoś odruchowo wziąłem ją i włożyłem do sanek, mimo że swoje ważyła… Myślę, że w czasie tej wyprawy to było paliwo dla ciała i dla duszy – wspomina Marek Kamiński. – To była intuicja. Nie wiem, dlaczego akurat wtedy złapałem tę książkę. Po prostu tak zrobiłem – podróżnik przyznał, że włożył ją ukradkiem do sanek; tak, jak często robimy to przy rodzinnych wyjazdach, gdy wszyscy już tłumaczą i przekonują, że na nic już nie ma miejsca…
„Przekroczyć próg nadziei” Marek Kamiński potraktował bardzo dosłownie. Po przejściu części zaplanowanej trasy polarnikom zaczynało w dość szybkim tempie ubywać jedzenia. – Jedyne, co wtedy mi zostało, nam zostało, to coś irracjonalnego. Przy czym „irracjonalne” nie rozumiem jako coś głupiego, wbrew rozumowi, ale ponad rozumem – tłumaczy podróżnik. I dodaje, że „Przekroczyć próg nadziei” rozumie jako sytuację, gdy nadzieja to już za mało, gdy trzeba wbrew wszystkiemu uwierzyć, że coś jest możliwe. To dało mu energię potrzebną do zdobycia bieguna. – Mogę więc powiedzieć, że na biegun dotarłem dzięki Janowi Pawłowi. Jan Paweł II mnie ukształtował, ukształtował przez słowo. Byłem na mszach papieskich, słuchałem jego homilii. Papież to dla mnie autorytet, jest obecny w moim życiu – mówił. Filozofia i literatura mocno ukształtowały podróżnika, wpłynęły też na podróżnicze wyzwania, które podejmował. Gdy jest poproszony o wymienienie nazwisk, które to piętno (w pozytywnym sensie) odcisnęły najmocniej, to są to właśnie: Camus, Saint-Exupéry i Jan Paweł II.
Kamiński jak Kaczkowski? Kaczkowski jak Kamiński?
Jan Paweł II to jednak nie jedyny autorytet z życia Kościoła, który pojawił się w czasie spotkania. Współautorka książki – Joanna Podsadecka – została zapytana o to, czy widzi jakieś podobieństwa między Markiem Kamińskim a ks. Janem Kaczkowskim, z którym i o którym też pisała i z którym dobrze się znała. Na początku stwierdziła, że tym łącznikiem jest na pewno Trójmiasto. Jednak już po chwili zaczęła wymieniać całkiem długą listę wspólnych cech. Sprowadziły się one do… jakości życia. – Żeby nie było jakoś, ale żeby była jakość – mówiła publicystka.
Dziennikarka określiła tę cechę jako „namysł nad światem”. – Chcieli robić coś dla innych. Mieli taką potrzebę i mocne przeświadczenie, że w życiu nie chodzi o to, żeby było jakoś, tylko żeby miało ono swoją jakość. Zawodowo zajmowali się innymi rzeczami, ale w gruncie rzeczy są (w przypadku Jana – byli) myślicielami, ludźmi, którzy starają się ulepszać ten świat – przyznała dziennikarka. Joanna Podsadecka zauważyła, że obaj panowie nie zostawiają (nie zostawiali) ważnych spraw na przysłowiowe „potem”. – Marek, gdy słyszy o jakichś planach, marzeniach zawsze od razu pyta: „A kiedy?”. Przekonywał ludzi, że czas na ich realizację jest „tu i teraz”, że później tego czasu może już nie być. Podobnie Jan – dodała dziennikarka. – Jan towarzyszył kilku tysiącom śmierci i widział powtarzalne reakcje ludzi. Oni nie żałowali, że nie odwiedzili kolejnego kraju, że nie kupili tej, czy innej rzeczy, ale żałowali, że zawalali pewne relacje, że ich nie naprawili, że kogoś skrzywdzili – wspominała swoje rozmowy z ks. Kaczkowskim. Te uśpione z czasów dzieciństwa marzenia (tu wracamy do pierwszych bajek i opowiadań, o których mówił Marek Kamiński) odżywają po wielu latach.
Świadectwo życia
Joanna Podsadecka przywołała też szkolenia, które prowadzi Marek Kamiński. To często spotkania dla kadry menadżerskiej, ludzi – można powiedzieć – sukcesu. – Nie wiedziałam, że Marek ma tak duży na nich wpływ i że oni tego potrzebują, chcą słuchać jego rad – mówiła dziennikarka. Podkreślała, że to efekt „dowodu życia”, świadectwa, które stoi za Markiem Kamińskim. I podobnie było z ks. Janem. – Oni nie tylko mówili, ale i pokazywali, pokazywali swoim życiem, że niemożliwe może stać się możliwe. Samymi sobą uwiarygadniali swoje słowa – mówiła Joanna Podsadecka. Dziennikarka zauważyła jeszcze jedną wspólną i ważną cechę podróżnika i księdza. Oboje to ludzie uważni. Marek Kamiński potrafi, a ks. Jan potrafił, słuchać, zauważyć spotkanego człowieka.
Tytułowa zmiana potrzebuje właśnie uważności. Człowieka na siebie samego i na otaczający go świat. Wtedy słowa „samotność” i „niemożliwe” znajdą się w naszym słowniku wyrazów obcych.
Galeria (3 zdjęcia) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |