Dwie Nawy

Fot. misyjne.pl

#DwieNawy: Kościół bogaty czy ubogi?

Wydawałoby się, że na swój widok powinniśmy rzucać się sobie do gardeł, jednak po dwóch latach wspólnej pracy i dziesiątkach dyskusji odkryliśmy z niemałym zdziwieniem, że więcej nas łączy niż dzieli.

Jesteśmy właściwie na kościelnych antypodach: jeden z nas czyta „Tygodnik Powszechny”, drugi „Christianitas”. Jeden inspiruje się Tischnerem, drugi Ratzingerem. Jeden chodzi na Msze św. do parafii, drugi na trydenckie. Wydawałoby się, że na swój widok powinniśmy rzucać się sobie do gardeł, jednak po ponad roku wspólnej pracy i dziesiątkach dyskusji odkryliśmy z niemałym zdziwieniem, że więcej nas łączy niż dzieli. Jesteśmy jak dwie nawy jednego kościoła. Właśnie to doświadczenie wspólnoty pomimo dzielących nas różnic zainspirowało nas do rozpoczęcia nowej serii felietonów #DwieNawy, w których pokazywać będziemy, jak w całej kościelnej różnorodności można odnaleźć jedność.

Michał Jóźwiak

Być może byłeś kiedyś w bazylice w Licheniu lub jakiejś innej ociekającej złotem świątyni i zgorszyłeś się przepychem. Sam miałem tak kilka razy. Ktoś może powiedzieć, że to czysta demagogia, jednak zawsze myślę sobie, ilu biednym można byłoby pomóc za pieniądze przeznaczone na kosztowne ornamenty. Czy jednak bogate zdobienia w naszych kościołach nie mają żadnego uzasadnienia? Niekoniecznie. Kościół to miejsce, w którym czcimy Boga, spotykamy się z Nim i przeżywamy najważniejsze wydarzenia w roku. Nic więc dziwnego, że chcemy, aby sfera, która jest przeznaczona na sprawowanie tak wielkiej tajemnicy, jaką jest Eucharystia, była najbardziej godna jak to tylko możliwe. To nie kwestia przepychu, a właśnie godności i tego, aby formy i narzędzia, którymi się posługujemy, były adekwatne do misterium, do którego są używane. Stąd ozdobne naczynia czy szaty liturgiczne.

Należy też brać pod uwagę fakt, że Kościół przez wiele lat był i nadal jest mecenasem sztuki, a nikt chyba nie ma wątpliwości, że choć malarstwo czy rzeźba świata nie nakarmi, to jednak są potrzebne. Jesteśmy wrażliwi na piękno i nie możemy zastąpić wszystkich plantacji kwiatów polami ziemniaków tylko dlatego, że jest to bardziej praktyczne. Potrzebujemy przestrzeni sacrum i zaakcentowania jej wyjątkowości także w sensie estetycznym. Nie oznacza to jednak, że nie mamy mieć w tej kwestii umiaru. Przepych może niepostrzeżenie przerodzić się w kicz, który będzie gorszył i odstraszał wiernych. Zawsze potrzebny jest pewien minimalizm.

Kościół powinien być jednak spójny, bo tylko wtedy jest przekonujący. Dlatego warto pamiętać, że świat pełen jest ludzi potrzebujących, dla których jeden ciepły posiłek dziennie jest luksusem, a dach nad głową niespełnionym marzeniem. Oni też są świątynią Boga (1 Kor 3, 16-17). I także o pielęgnowaniu tych świątyń Boga Kościół nie może zapominać i tak samo nie może szczędzić środków, sił ani uwagi na ich ciągłe ubogacanie. Praca misjonarzy na całym świecie jest najlepszym dowodem na to, że Kościołowi tej troski nie brakuje, ale wciąż musi ją odkrywać i uobecniać.

Złote ornamenty to wyraz chęci oddania Bogu najwyższej czci, której nie sposób nazwać nieuzasadnioną. De facto jednak w Kościele najważniejsze jest to, co niematerialne. Nawet najpiękniejszy Kościół nie przyniesie nam zbawienia, więc jeśli za szczególną dbałością o estetykę nie idzie troska o relację z Bogiem i z drugim człowiekiem, próżno spodziewać się efektów pracy duszpasterskiej.

Aleksander Barszczewski

Kościół ubogi – to sformułowanie jest dziś odmieniane przez wszystkie przypadki. Nic dziwnego: sam papież przyjął przecież imię biedaczyny z Asyżu, a każde nadużycie związane z bogactwem jest pilnie śledzone i wytykane. Sam Jezus mówił też, że „prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do Królestwa Niebieskiego”. Czy jednak oznacza to, że Kościół, który przez wieki „opływał w złoto”, powinien majestatyczne katedry zamienić w hospicja, a kielichy przetopić na monety i rozdać potrzebującym? Nie do końca.

Temat „bogactwa” Kościoła wypływa od czasu do czasu w mediach, najczęściej przy okazji kłótni o jakąś kurialną nieruchomość bądź zbyt drogie auto proboszcza. Ludzie, często bardzo słusznie oburzeni zbyt wystawnym życiem osób duchownych, przenoszą swoje zainteresowanie z ich życia prywatnego na liturgię i wszystko, co jej dotyczy. Barokowe kościoły ociekające złotem, bogato zdobione kielichy, drogie szaty – gdzie w tym wszystkim to ubóstwo?

Wszystko się wyjaśnia, gdy spojrzymy na tę trudną kwestię z drugiej strony. Wystarczy zapytać: co się dzieje na ołtarzu? Kto skryty jest w tabernakulum? Czym jest Msza święta? Odpowiedzi znamy – mamy tu do czynienia z żywym Bogiem. Stwórca świata w małym opłatku, zupełnie inna rzeczywistość. Tak też patrzył na to sam św. Franciszek, największy orędownik „Kościoła ubogiego” w historii, instruując swoich braci, że „Kielichy, korporały, ozdoby ołtarza i wszystko, co służy do Ofiary, niech będą kosztowne.” I sam Jezus przecież na uczcie w Betanii dał się namaścić niezwykle drogim olejkiem. Na wyrzut Judasza, że przecież można było olejek sprzedać i pieniądze rozdać ubogim, Jezus odpowiada: „ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”. Bóg oczekuje więc od chrześcijan nie tylko ubóstwa, ale i ofiarności – tak względem potrzebujących, jak i w stosunku do siebie.

Tę paradoksalną na pierwszy rzut oka zależność doskonale obrazują anegdoty z życia św. Piusa X, papieża z początku XX w. Będąc kardynałem, często osobiście rozdawał biednym jałmużnę, mówiąc, że rodząc się i żyjąc w ubóstwie, pragnie również w ubóstwie umrzeć. Książę Kościoła w trakcie Mszy św. przybrany w szaty, których nie powstydziliby się królowie, na co dzień rozdawał to, co miał, biednym. To właśnie paradoks Kościoła: musi być jednocześnie ubogi i bogaty. Obie te cechy są nierozerwalnie ze sobą związane, bo jeśli nie jest ubogi, to nie może być przekonujący. Ale jeśli nie jest bogaty, jeśli nie otacza czcią Najświętszej Ofiary, to staje się jedynie organizacją charytatywną. A jest przecież czymś o wiele większym.

Przeczytaj pozostałe felietony z cyklu „#Dwie Nawy”!

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze