#DwieNawy: przepych w Kościele?
Wydawałoby się, że na swój widok powinniśmy rzucać się sobie do gardeł, jednak po dwóch latach wspólnej pracy i dziesiątkach dyskusji odkryliśmy z niemałym zdziwieniem, że więcej nas łączy niż dzieli.
Jesteśmy właściwie na kościelnych antypodach: jeden z nas czyta „Tygodnik Powszechny”, drugi „Christianitas”. Jeden inspiruje się Tischnerem, drugi Ratzingerem. Jeden chodzi na Msze św. do parafii, drugi na trydenckie. Wydawałoby się, że na swój widok powinniśmy rzucać się sobie do gardeł, jednak po ponad dwóch latach wspólnej pracy i dziesiątkach dyskusji odkryliśmy z niemałym zdziwieniem, że więcej nas łączy niż dzieli. Jesteśmy jak dwie nawy jednego kościoła. Właśnie to doświadczenie wspólnoty pomimo dzielących nas różnic zainspirowało nas do rozpoczęcia nowej serii felietonów #DwieNawy, w których pokazywać będziemy, jak w całej kościelnej różnorodności można odnaleźć jedność.
Michał Jóźwiak
Do sieci trafiła kompilacja dwóch zdjęć wykonanych podczas urodzinowych przyjęć papieża Franciszka i kard. Raymonda Burke’a. Dla wielu stała się przyczynkiem do wygłaszania bardzo powierzchownych opinii, że oto Ojciec Święty celebruje uroczystości z ubogimi, a amerykański hierarcha wydaje wystawne przyjęcia tylko dla wybranych. Pewnie nawet sam miałbym pokusę, żeby tak twierdzić, ale trzeba być ostrożnym. To, że kolacja kard. Burke’a odbyła się w wersji „na bogato”, nie oznacza, że zaniedbuje on swoje powinności wobec ubogich. A taki wniosek miało nasuwać zestawienie tych fotografii. To rzeczywiście nie fair, bo równie dobrze można opublikować kompilację przemawiającą na niekorzyść papieża. W naszej redakcji rozgorzała jednak dyskusja na temat tego, czy Kościół powinien uciekać od przepychu, czy wręcz przeciwnie.
Jestem daleki od retoryki ganiącej kardynała za to, że odważył się wydać uroczyste przyjęcie. Są przecież okoliczności, które tego wymagają. Bardziej jednak przekonuje mnie „Kościół ubogi i dla ubogich”. Nie chcę przez to powiedzieć, że kard. Burke zapomina o wykluczonych, ale taki wizerunek niewątpliwie mu szkodzi. Jest kolejnym pretekstem do tego, aby mówić o oderwaniu hierarchów od codziennych spraw. Odczucia są we mnie zawsze niezmienne: kiedy widzę przepych, rodzi się we mnie awersja, a kiedy widzę Ojca Świętego na obiedzie z bezdomnymi, mam przekonanie, że Kościół wyraża największą wrażliwość właśnie na tych, którzy rzeczywiście jej potrzebują.
Wielu ludzi gorszy się, widząc to, w jaki sposób żyją księża lub niektórzy hierarchowie. Drogie pierścienie i bogato zdobione „akcesoria” powodują, że wierni mają prawo widzieć w tym niepotrzebny przepych. Niepotrzebny, bo nie mówię o tym, co dla nas wszystkich powinno być oczywiste: liturgia wymaga godnych naczyń, które będą adekwatne do tego, co dzieje się na ołtarzu podczas sprawowania Mszy św. Przykładem niepotrzebnego przepychu mogą być natomiast pastorał za kilkadziesiąt tysięcy złotych czy tabernakulum za kilkaset.
Zawsze, kiedy dyskutuję nad tym, czy Kościół w jakimkolwiek sensie potrzebuje przepychu, zastanawiam się, co jest bardziej przekonujące dla ludzi: bogactwo czy skromność? O ile rozumiem potrzebę ścisłej dbałości o godność liturgii (pisaliśmy o tym z Aleksandrem tutaj), to jednak mam przekonanie, że to właśnie Kościół ubogi przyciąga i jest wiarygodny. A to sprawa kluczowa. Dlatego wolałbym, żeby Kościół zrzucił nieco z tej bogato zdobionej otoczki na rzecz minimalizmu. Tak w przypadku wszelkich akcesoriów, ornamentów, jak i stylu życia prowadzonego przez księży.
Ktoś może powiedzieć, że to nakłanianie do dbałości o dobry PR. Trochę tak jest, ale Kościół w przestrzeni publicznej mimo wszystko buduje jakiś wizerunek samego siebie. I lepiej, żeby był on bliższy i bardziej przyjazny ludziom aniżeli zimny i budzący niezdrowy dystans.
Aleksander Barszczewski
– Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich! – mówił papież Franciszek na spotkaniu z dziennikarzami w marcu 2013 roku, kiedy wyjaśniał, dlaczego przyjął imię biedaczyny z Asyżu. Niewątpliwie sformułowanie „Kościół ubogi i dla ubogich” odmienia się dziś przez wszystkie przypadki. Sam Jezus zresztą mówił, że „prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do Królestwa Niebieskiego”, a zachowujący głęboko w sercu tę naukę wierni pilnie śledzą swoich pasterzy i pieczołowicie wytykają i opisują każde nadużycie – i dobrze.
Temat przepychu pojawia się najczęściej przy okazji sporu o jakąś kościelną nieruchomość lub zbyt drogie auto proboszcza. Ludzie, często bardzo słusznie oburzeni zbyt wystawnym stylem życia niektórych duchownych, skłonni są jednak do przesady i pamiętając o słowach Pana Jezusa o „uchu igielnym”, zapominają o innych: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?”.
Doskonałą ilustracją tego toku rozumowania może być reakcja, z jaką spotkały się ostatnio zdjęcia z uczty wyprawionej dla jednego z kardynałów z okazji jego 70. urodzin. Na zdjęciu widzimy długi stół, przy którym siedzą ubrani odświętnie księża i świeccy, na stole stoją świece, kwiaty i trochę jedzenia. Całość w stylistyce, którą większość nazwałaby rekonstrukcyjno-barokową. W Internecie stało się ono dowodem na „pazerność kleru”. Ludzie burzyli się, że jak to, przecież „Kościół ubogi i dla ubogich” itd. I tak drzazgę w kościelnym oku dostrzec łatwo, ale już wyciągnąć albumy ze zdjęciami z własnego wesela jakoś trudniej. Przypomnieć sobie te wszystkie prosięta na stołach, ten wielopoziomowy tort, suknię panny młodej, za której wartość można byłoby kupić samochód, a która po jednym użyciu wylądowała w kącie szafy. To jak to jest: świętować ważne okazje można tylko do święceń?
Łatwo zagubić się w tej dyskusji o ubóstwie i przepychu. Z jednej strony zupełnie oczywistym jest, że żeby być przekonującym, Kościół musi być autentyczny. Nie można wychodzić do biednych w pawich piórkach i wbijać im Ewangelię do głów upierścienioną ręką. To nie działa. Do spotkania z drugim człowiekiem trzeba wytworzyć sprzyjającą przestrzeń. Z drugiej strony jednak nie można dawać się ponieść prymitywnym emocjom. Zanim rzucimy kamieniem, zastanówmy się dwa razy, czy mamy czyste sumienie. Bo Jezus mówi: – Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.
Przeczytaj pozostałe felietony z cyklu „#Dwie Nawy”!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |