fot. PAP/Marcin Bielecki

Dyrektor Caritas w Odessie: bez wsparcia Ukraina nie przetrwa zimy

Wydarzenia na Bliskim Wschodzie spychają Ukrainę na boczny tor pomocy, ale bez wsparcia z zewnątrz kraj ten nie przetrwa. W rozmowie z Radiem Watykańskim wskazuje na to ks. Piotr Rosochacki, kierujący Caritas Spes w Odessie.

Podkreśla, że największym wyzwaniem pozostaje przygotowanie do kolejnej wojennej zimy, tym bardziej, że ukraińskie służby spodziewają się zmasowanego ataku Rosjan na elektrownie i system grzewczy, podobnie jak to miało miejsce przed rokiem.

Polski kapłan, który od początku wojny odpowiada za niesienie pomocy na południu i wschodzie Ukrainy wskazał, że każdy miesiąc rodzi nowe wyzwania. Przypomniał, że wciąż trzeba walczyć ze skutkami powodzi po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce, ale też na bieżąco odpowiadać na kolejne potrzeby. „Przed nadchodzącą zimą trzeba przede wszystkim myśleć o zapewnieniu ludziom ogrzewania i ciepłej odzieży” – powiedział papieskiej rozgłośni ks. Rosochacki. 

>>> Poznań: rogale świętomarcińskie od Caritas wesprą wigilię dla potrzebujących 

„Temperatury są coraz niższe. Więc wyzwaniem na już jest pomoc ludziom przed zimą. Obecnie odbywają się przetargi na zakup drzewa opałowego, pieców, które mogą pomóc w ogrzewaniu pomieszczeń; kupujemy ciepłe ubrania, ciepłe buty, ciepłą pościel, czyli coś, co w normalnym świecie zazwyczaj w każdym domu jest już wcześniej przygotowane” – wylicza polski kapłan. Pomoc trafia też do tych ludzi, których domy zostały zniszczone, a do których powoli wracają. Chodzi o szkody wywołane zatopieniami, ale i domy, które zostały ostrzelane czy zniszczone w wyniku działań wojennych. „Ludzie chcą do nich wracać, bo wiedzą, że im dłużej będą nieobecni, tym większe będą zniszczenia, każdy kto może, chce być znów u siebie, bo we własnym domu najlepiej – zaznaczył szef Caritas Spes w Odessie. –  Trwa więc walka z czasem, by odpowiedzieć na te potrzeby w kontekście nadchodzącej zimy”. 

Pomoc Caritas Polska dla Ukrainy, fot. Adam Hubert/Caritas Poznań

Ks. Rosochacki powiedział Radiu Watykańskiemu, że pamięć o Ukrainie stopniowo słabnie, co przekłada się na zmniejszenie ilości pomocy humanitarnej docierającej do tego kraju. „W praktyce oznacza to, że mając mniej środków możemy wesprzeć zdecydowanie mniej ludzi, a potrzeby są ogromne” – podkreślił szef odesskiej Caritas Spes. Dodał, że bez wsparcia humanitarnego z zewnątrz Ukraina nie przetrwa. „Ukraina nie jest w stanie przeżyć kolejnych tygodni bez pomocy, zarówno humanitarnej, jak i wojskowej. Ukraina jest w stu procentach uzależniona od Europy, więc bez tej pomocnej dłoni upadnie. I to jest jednoznaczne, że pomoc jest potrzebna cały czas” – mówi. Wspomina, że początek wojny to był sznur ciężarówek z pomocą humanitarną, a dziś są to pojedyncze sztuki transportów, które idą bezpośrednio z Europy. Jest to częściowo związane z tym, że faktycznie na Ukrainie można praktycznie wszystko kupić. „Jeżeli ma się pieniądze, możemy wszystko kupić na miejscu, czyli skracamy łańcuch logistyczny – nie musimy jechać tysięcy kilometrów z produktami żywnościowymi itd. Możemy je zakupić na miejscu, ale trzeba mieć na to środki, a jak widzimy one też się zmniejszają. Dotacje, różnego rodzaju programy, projekty – wszystkiego jest coraz mniej” – podkreślił.  

>>> Wrocław: świetlica dla dzieci prowadzona przez Caritas zmienia ich spojrzenie na życie [REPORTAŻ] 

Ks. Rosochacki wskazał, że minione miesiące wojny były dla organizacji humanitarnych również czasem nauki, jak najskuteczniej i najbardziej przejrzyście pomagać, by wsparcie docierało naprawdę do najbardziej potrzebujących i by nie było nadużyć. W tym celu m.in. największe organizacje pomocowe stworzyły wspólny system, w którym widać kto, kiedy i jaką pomoc otrzymał. Pozwala to na uniknięcie sytuacji, że ludzie bardziej przebojowi otrzymywali wsparcie z różnych organizacji, a inni nie dostawali go w ogóle. 

Kapłan wskazuje, że najbardziej efektywną pomocą jest pomoc finansowa. Ludzie mają bowiem specyficzne choroby, potrzebują też specyficznego jedzenia i mając środki są w stanie sami o siebie zadbać. By system pomocy był jak najbardziej przejrzysty duże organizacje pomocowe, takie jak np. Czerwony Krzyż, Caritas, Caritas Spes połączyły się w jedną sieć. „Mamy wspólną bazę danych, gdzie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy pomoc finansowa, o którą prosi dana rodzina, jest potrzebna; czy taką pomoc otrzymywała od innej organizacji, czy nie. Co więcej, wiemy, jaką sumę, na jaki okres. Więc jest to jak najbardziej przezroczysty rodzaj pomocy” – wylicza. Co więcej, system bankowy na Ukrainie pracuje bardzo dobrze. Beneficjenci nigdy nie otrzymują bezpośrednio gotówki, bo jest to niebezpieczne. Przestępcy mogliby napaść na biura Caritas wiedząc, że mają dużą ilość gotówki, czy okraść ludzi odbierających w nich taką pomoc. 

fot. Caritas Polska

Pytany o nastroje na Ukrainie ks. Rosochacki wskazał, że „iskierka nadziei, że ta wojna się skończy jest w sercu każdego Ukraińca”. Podzielone zdania są jednak co do tego, kiedy się skończy.  „Kiedy patrzymy na linię frontu, to widzimy, że ukraińska ofensywa się zatrzymała, albo przesuwa się naprawdę niewielkimi krokami. Więc to jeszcze nie jest ten czas, że jutro, czy za tydzień będzie koniec wojny” – mówi. Wyznaje, że są duże obawy co do tego, że powtórzy się sytuacja sprzed roku i w najbliższym czasie „Rosja będzie dokonywała zbrodniczych ataków rakietowych, ataków dronami, na elektrownie i centrale grzewcze, żeby ograniczyć dostęp do prądu i ogrzewania”. Władze państwowe proszą, żeby każdy w miarę możliwości zabezpieczył się w generatory prądotwórcze, i kupił powerbanki, żeby zapewnić sobie elektryczność, bo elektryczność równa się ciepło, a także dostęp do internetu, co zapewnia przepływ informacji. Ks. Rosochacki wskazuje, że na południu i wschodzie Ukrainy największym wyzwaniem wciąż pozostają wyzwania związane z łącznością, problemy z ogrzewaniem, problemy z kontynuowaniem edukacji, ponieważ większość szkół na tym obszarze pracuje online. „Dzieci nie chodzą do szkoły, uczą się przez internet. Gdy nie ma elektryczności, nie ma internetu, nie ma zajęć w szkołach” – powiedział ks. Rosochacki prosząc Polaków, by mimo różnych problemów, które sami przeżywają nie zapominali o cierpiących z powodu wojny Ukraińcach. 

>>> Caritas Polska: 5,6 tys. uchodźców skorzystało ze wsparcia w zatrudnieniu

„To jest właśnie piękne, że w nazwie naszej organizacji Caritas Spes, słowo «spes» oznacza nadzieję”. To, że idziemy do ludzi, spotykamy się z nimi, niesiemy im pomoc jest właśnie tym, na co czekają. Wiadomo, że nie mamy milionów na pomoc, ale sam fakt tego, że mają świadomość, iż są ludzie, którzy o nich pamiętają, którzy docierają do nich, jest dla nich bezcenny” – mówi ks. Rosochacki. Wyznaje, że dzięki wolontariuszom i ekipom Cariatas udaje się docierać nie tylko do tych miejsc, które są dobrze znane z wojennych tragedii, ale i do wiosek i miasteczek zupełnie zapomnianych. „Docieramy do setek wiosek i miast, które pozostają bezimienne. Chcemy nieść tam ludziom iskrę nadziei. W pierwszych godzinach powodzi pojawiliśmy się w rejonie Białoziorki i tam osobiście gwarantowałem, że o tych ludziach nie zapomnimy, że nie przyjechaliśmy tylko z jednorazową akcją, ale będziemy tam wciąż obecni. W tym celu otworzyliśmy tam swoje biuro, bezpośrednie przedstawicielstwo, po to, żeby być jak najbliżej tych ludzi” – mówi kapłan. Dodaje, że właśnie na te tereny rozpoczynają się m.in. duże transporty drewna opałowego. „Ludzie dzwonią i proszą – nie zapomnijcie o nas, nam też jest potrzebna pomoc” – stwierdził ks. Rosochacki wskazując, że obecność Caritas na tych terenach, to dla mieszkańców poczucie, że świat jeszcze pamięta.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze