Ecce Homo, czyli o Chrystusie Brata Alberta
Mimo upływu wielu lat pewien obraz pędzla Brata Alberta wciąż duchowo wstrząsa. Ponadto uchodzi on za najwybitniejsze dzieło Adama Chmielowskiego, nawiązujące do jego osobistych przeżyć mistycznych.
Artysta ten namalował ów obraz, gdy przebywał w 1879 r. we Lwowie. Obecnie możemy podziwiać to dogłębnie wymowne arcydzieło w kościele sióstr albertynek w Krakowie. Zanim je namalował Brat Albert po powstaniu styczniowym, chcąc uniknąć represji ze strony władz carskich, udał się do Paryża, gdzie rozpoczął studia malarskie. Potem wyruszył do Belgii i studiował inżynierię w Gandawie, lecz wkrótce powrócił do malarstwa i ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Monachium.
Wspomniane Ecce Homo zachwyca prostotą środków, naturalnością i nastrojowością. Choć żył malarstwem, Adam Chmielowski odsunął je na dalszy plan, kiedy postanowił poświęcić się ubogim. Ecce Homo stanowi owoc głębokiego przeżycia tajemnicy bezgranicznej miłości Boga do człowieka. Do tego obrazu miał pozować Adamowi Chmielowskiemu jego kuzyn, Bolesław Krzyżanowski. Wiadomo, że obraz ten malowany był bardzo długo, w dodatku z przerwami, i jeszcze nieukończony, a znajdował się w krakowskim mieszkaniu artysty, mieszczącym się na Skałce. Mimo iż był nieukończony, obraz spodobał się bardzo Andrzejowi Szeptyckiemu, metropolicie greckokatolickiemu, i to w takim stopniu, że Brat Albert, pod wpływem jego nalegań, podarował dzieło hierarsze, uprzedziwszy go, że wykończył ten obraz „po rzemieślniczemu”. Przed swą śmiercią metropolita Szeptycki przekazał dzieło pod opiekę mnichom bazyliańskim, studytom, do Muzeum Archidiecezjalnego. Pomimo zabiegania przez albertynów u metropolity o odstąpienie im obrazu, metropolita odmówił, w zamian ofiarowując kopię, której nie zdołali zabrać, w pośpiechu po hitlerowskiej okupacji opuszczając Lwów. Nikt też nie wiedział, co stało się z oryginałem, ale dzięki wychowance sióstr, Oldze Moskalewicz, udało się obraz namierzyć: znajdował się w Muzeum Ukraińskim. Duchowe córki Brata Alberta odzyskały obraz, który dla Muzeum nie przedstawiał żadnej wartości. 21 lipca 1978 r. uroczyście powitali to dzieło biskup Albin Małysiak i siostry albertynki. W prosty, ale i wymowny sposób obraz ten dopełniają słowa następującej modlitwy Brata Alberta: „Królu niebios, cierniem ukoronowany, ubiczowany, w purpurę odziany, Królu znieważony, oplwany, bądź Królem i Panem naszym tu i na wieki. Amen”. Co więcej, religijne obrazy Brata Alberta przyniosły mu miano „polskiego Fra Angelico”. Nie można też nie wspomnieć, że Brat Albert wspaniale potrafił wykorzystać swój talent dla bardziej wzniosłych celów. Pieniędzmi ze sprzedaży własnych dzieł wspomagał najuboższych, a jego pracownia malarska posłużyła jako przytulisko. W Polsce to właśnie Brat Albert jest patronem artystów plastyków.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |