Elżbietanka z Ukrainy: rośnie bieda, coraz więcej osób prosi nas o zupę
W światowych mediach temat wojny wygasa, mimo że na Ukrainie cały czas jest jak w kotle. Wskazuje na to siostra Jonasza Bukowska posługująca wraz z drugą elżbietanką w Czarnomorsku, nieopodal Odessy. Trwają tam cały czas intensywne ostrzały i praktycznie nie ma nocy, którą można spokojnie przespać.
Mimo powszechnego braku bezpieczeństwa elżbietanki pozostały wśród ludzi i niosą im pomoc. Od początku wojny podwoiła się liczba potrzebujących, którzy przychodzą do ich domu prosząc o gorącą zupę i inne podstawowe produkty. „Ludzie są bardzo wdzięczni za to, co robimy i to dodaje nam sił” – mówi Radiu Watykańskiemu siostra Jonasza.
>>> Ambasador Ukrainy: staramy się nie dopuścić do spotkania Franciszka z Cyrylem
„Staramy się na ile możemy pomagać miejscowej ludności w Czarnomorsku. Zwiększyła się liczba osób, które każdego dnia przychodzą do naszych drzwi na gorącą zupę. Obecnie jest ich ponad czterdzieści. Zważywszy, że jesteśmy tylko dwie to jest to dla nas dużo. Może nie są to imponujące liczby, ale dla nas mają wielkie znaczenie, że przychodzą do nas ludzie wiedząc, iż u nas mogą otrzymać pomoc. Liczą na to – mówi siostra Jonasza. – Często są to osoby nieznajome, które nie wiadomo nawet skąd się dowiedziały, że tutaj siostry zakonne są i pomagają. Kilku rodzinom też na stałe pomagamy produktami, które częściowo udało nam się przywieźć z Polski. W ostatnim czasie zrobiło się u nas bardzo niebezpiecznie. Nasiliły się ataki rakietowe na nasz obwód odeski. Nie jest to dla nas łatwy czas, ale właśnie to, w jaki sposób ludzie nas odbierają, to w jaki sposób możemy im pomagać, my czujemy się w tym wszystkim spełnione. Wierzymy, że nasza praca tutaj ma sens i że to, iż jeszcze żadna rakieta nie spadła na nasz dom, to jest wielkie szczęście i przede wszystkim Boże błogosławieństwo, tak wielu ludzi się za nas modli. Miejmy nadzieję, że to wszystko się skończy, bo każdy chce już tego końca, pragnie, żeby się to uspokoiło, każdy chce wrócić do swego domu. Mieszka tutaj wielu ludzi przesiedlonych z terenów okupowanych przez Rosjan, oni naprawdę pragną już spokoju, pragną, by ta trauma już się skończyła, bo każda syrena budzi w nich kolejną trwogę. Modlę się też o to, żeby ten zapał pomagania Ukraińcom, który widzimy choćby w Polsce, nie wygasł. Liczymy na to, że to się nie skończy, że ludzie nadal będą chcieli pomagać, że ta pomoc będzie płynęła nieustannie”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |