Facebook/Franek Sterczewski

Franek Sterczewski: chciałbym, żeby w Kościele było miejsce spotkania [ROZMOWA]

Z aktywistą, społecznikiem, architektem i posłem „w trampkach” na Sejm rozmawiamy o wierze, nastawieniu do instytucji Kościoła katolickiego i podejściu do młodych ludzi. – Nie chcę zamykać żadnych drzwi ani palić jakichkolwiek mostów – staram się je budować w każdym wymiarze – przyznaje poseł.

Zofia Kędziora (misyjne.pl): Identyfikuje się Pan jako osoba niewierząca?

Franciszek Sterczewski (bezpartyjny poseł na Sejm, należy do Klubu Koalicji Obywatelskiej): Przez połowę swojego życia byłem osobą wierzącą. Jestem ochrzczony i jestem bierzmowany. Miałem nawet okres w życiu, kiedy uczęszczałem do zboru protestanckiego. Sam pochodzę z rodziny bardzo wierzącej. Moi dziadkowie tworzyli w PRL-u środowisko opozycyjne m.in. zakładali Klub Inteligencji Katolickiej w Poznaniu. Takie mam korzenie. W kwestii wiary określam siebie jako osobę poszukującą. Nie chcę zamykać żadnych drzwi ani palić jakichkolwiek mostów – staram się je budować w każdym wymiarze.

>>> Lech Dyblik: wszystko zawdzięczam Panu Bogu [ROZMOWA]

Facebook/Franek Sterczewski

Jeden z tytułów przysługujących papieżowi to Pontifex, czyli budowniczy mostów.

Tak, to prawda (śmiech). Krytykuję jednak instytucję Kościoła, która moim zdaniem często wykracza poza kwestie wiary i stara się ingerować w różne kwestie społeczne czy polityczne. Nie skreślam Kościoła jako takiego. Wręcz przeciwnie, mam wielu gorliwie wierzących bliskich przyjaciół, mam też przyjemność przyjaźnić się z kilkoma księżmi. Liczę na reformę Kościoła, wierzę, że Kościół może być bardziej ludzki, wsłuchany w głos papieża Franciszka, któremu kibicuję nie tylko ze względu na zbieżność imion (śmiech). Wiem, że Kościół jest też potrzebny w społeczeństwie, odgrywa rolę budowania wspólnoty. Jeśli jednak zdarzają się patologie i błędy należy oczekiwać reformy. Nie należy oczywiście wszystkich księży, jak i również polityków, sprowadzać do jednego mianownika. Staram się traktować każdą sprawę w sposób sprawiedliwy. Wierzę, że tak jak Kościół w czasach PRL-u był blisko ludzi i bronił słabszych; jak pełnił ważną rolę w budowie wspólnoty, bronił praw człowieka i praw robotników – tak i dzisiaj również jest to możliwe. Kibicuję takim księżom jak ks. Wojciech Lemański, ks. Adam Boniecki i takiej narracji, jaką ma „Tygodnik Powszechny”. Wierzę, że dzisiaj potrzebujemy takiego Kościoła, jaki reprezentuje papież Franciszek, właśnie ks. Boniecki czy chociażby ks. Radek Rakowski – a nie „Kościoła Rydzyka”, i takiego Kościoła toksycznego, który zachowuje się jak korporacja, która próbuje zarabiać i mieć wpływ na politykę, nie szanuje ludzi o innych poglądach, czy pomyśle na życie. Nie chcę nikogo wykluczać. Myślę, że trzeba wspierać to, co jest dobre w Kościele. W Polsce jest wiele osób wierzących, ja to szanuję. Chcę, żeby każdy tutaj czuł się jak u siebie, by nasz kraj się dobrze rozwijał, by nasze powietrze było czyste, by służba zdrowia działała, by była dobra edukacja. Uważam, że na tym powinniśmy się skupiać.

>>> Adam Bodnar: Kościół jest nam potrzebny [ROZMOWA]

W Kościele jest wiele dobra i dobrych przedsięwzięć, nie wszyscy to zauważają, jest w nim miejsce dla ludzi różnych poglądów. Prowadzi się wiele działań na rzecz potrzebujących i odrzuconych, nie wszystkie są na pierwszych stronach gazet. A może jest coś, co jeszcze docenia Pan w Kościele?

Tak. Na przykład w okresie PRL-u powstało najwięcej modernistycznych, czy późnomodernistycznych budynków kościołów. Powstało ich dokładnie 3781. Policzył je i zbadał Kuba Snopek razem z całym zespołem w ramach projektu „Architektura 7 dnia”. To jest piękne, jak na te kościoły ludzie się zbierali, zrzucali, jak one powstawały w czynie społecznym. Kościół, jako budynek, był również narzędziem buntu wobec władzy, która nadużywała swoich praw. Tego właśnie bym oczekiwał od Kościoła, by był okazją do spotkania w ramach architektury czy w ramach kultury. Obraz Kościoła Rydzyka, Jędraszewskiego, czy niestety wielu im podobnym – tak jak polska polityka kojarzy mi się z najstarszym pokoleniem polityków. Mam nadzieję, że to moment, od którego się odbijemy. Myślę o tym, jak o czasie „późnego średniowiecza”, że jesteśmy u progu zmiany. Mam nadzieję, że zarówno narracja polityków, jak i Kościoła, będzie bardziej humanistyczna. Mam nadzieję, że jesteśmy u progu renesansu, że zaczniemy dostrzegać w sobie ludzi, a nie wrogów. Mam nadzieję, że Kościół, tak jak ekologia czy prawa człowieka, może być osią spajającą zwaśnione strony polskiego społeczeństwa, podzielonego teraz murem. Mówię to jako osoba nieuczęszczająca do kościoła. Uważam, że Kościół ma do odegrania dużą rolę.

Facebook/Franek Sterczewski

Wspomniał Pan o ks. Radku Rakowskim. To wyjątkowa postać. Kojarzę, że spotkaliście się chyba dosyć niedawno w Duszpasterstwie Akademickim. Jak wspomina Pan to spotkanie?

Radek poprosił mnie o spotkanie, ponieważ się dobrze znamy. Raz na jakiś czas zaprasza różne osoby, które chcą porozmawiać. Radek jest dla mnie wzorem duszpasterza, czyli kogoś, kto pełni rolę moderatora, kto nie jest tylko nauczycielem, tylko tworzy przestrzeń do dialogu. Spotykamy się przy stole, on zadaje pytania, daje też innym możliwość zadawania pytań, i dyskutujemy na wszystkie możliwe tematy. Prawa człowieka, transport rowerowy, transport zbiorowy… Prowadzone przez Radka Duszpasterstwo Akademickie jest ogrodem, miejscem otwartym, w którym mogą spotykać się osoby nie tylko ze środowiska kościelnego. Chodzi o konfrontację ze sobą, szukanie odpowiedzi na trudne pytania. To także miejsce integracji, w którym odbywają się pokazy filmowe, w którym są koncerty. To miejsce jest duchowym centrum dzielnicy. Życzę każdemu miastu takiego Radka (śmiech).

>>> Jacek Jaśkowiak: wolałbym być osobą wierzącą [ROZMOWA]

Gdyby wcześniej spotkał Pan takiego księdza czy duszpasterstwo – to zostałby Pan w Kościele?

Nie wykluczam tego. Trudno mi sobie wyobrazić ten czas 15 lat temu, kiedy tak naprawdę traciłem wiarę. Wydaję mi się, że w społeczności tego duszpasterstwa ważne jest to, że tych ludzi spaja nie tylko wiara, ale również przyjaźń, relacje, więzi. To jest to, co powinno być celem nie tylko Kościoła, ale także polityki i społeczeństwa obywatelskiego, organizacji pozarządowych. To dzieje się w czasie WOŚP-u, to dzieje się na przystanku Woodstock, czyli Pol’and’Rock, to się dzieje podczas zbierania podpisów pod jakimś projektem budżetu obywatelskiego. To samo powinno się dziać w duszpasterstwie. Ja właśnie w takich społecznościach się wychowywałem jako dzieciak. Chodziłem do dominikanów, a później do zboru protestanckiego. Ta część towarzyska spotkania była rozwinięta, po spotkaniach była herbata, ciastko i rozmowy.

ks. radek rakowski

Fot. Facebook/RadekRakowski

W zborze protestanckim przestało mi się jednak podobać, gdy pastor zaczął za dużo opowiadać o osobach LGBT. Mówił, że jeśli ktoś jest gejem, to nie dostąpi zbawienia. Gdy zaczęły się pojawiać radykalne i nieuzasadnione słowa, to zaczęło mnie odrzucać. Niestety, żaden z księży, których wtedy spotykałem, nie był tak otwarty na rozmowę i dialog jak ks. Radek. Moje odejście z Kościoła zaczęło się zbiegać w czasie również z tym, że zacząłem czytać dużo filozofii. Wszystko, co mnie zastanawia w świecie, póki co wyjaśniają mi prawa fizyki. Wierzę w „życie po życiu” atomów, które mnie budują. Gdy umrę i rozłożę się na części pierwsze, to będzie pożywka dla ziemi, z tego będzie nawóz dla drzew. Wierzę, że z tego drzewa wyrośnie jabłko, które ktoś potem zje. Kontynuacja życia na takim molekularnym poziomie. Takie są ramy mojej obecności na ziemi i jestem pogodzony z tym scenariuszem. Rozumiem, że są osoby, które się boją śmierci, które potrzebują opowieści, że jest jakaś kontynuacja. Rozumiem osoby, które mają swoje lęki, które pomaga im zwalczyć życie duchowe. Nigdy nie odważyłbym się ich jakoś oceniać. Moje podejście do tych spraw mnie nie pozycjonuje ani wyżej, ani niżej. Szanuję podejście konserwatystów za myślenie w perspektywie rodziny – że należy myśleć o tym, jak będą żyć pokolenia po nas, co należy zrobić, by rodzina czuła się bezpiecznie.

Facebook/Franek Sterczewski

Czyli rodzina to związek mężczyzny i kobiety?

Uważam, że powinniśmy myśleć o rodzinie nie w takim znaczeniu jak dotychczas. Rodzina może być złożona z osób LGBT, to mogą być mężczyźni czy kobiety, którzy mogą adoptować dzieci, nie mam z tym absolutnie żadnego problemu. Znam takie osoby wierzące, które chciałyby być częścią Kościoła.

Jako chrześcijanie, katolicy patrzymy na to inaczej. Może łączy nas ekologia, dbałość o środowisko. Pięć lat temu pisał o tym papież Franciszek w encyklice Laudato si’.

To prawda. Ważna jest refleksja nad tym, co zostawiamy po sobie w sensie ekologicznym. Czy dbamy o powietrze, czy ograniczamy emisję węgla, żeby nasze wnuki mogły żyć na tej samej planecie. Robi się coraz goręcej. Naukowcy wskazują, że mamy maksymalnie 10 lat, by to ograniczyć. Nie powinniśmy patrzeć tylko na swój czubek nosa, tylko powinniśmy zobaczyć szerszą perspektywę. Staram się szukać prawdy, szukam dobrych argumentów. Chcę znajdować dobre rozwiązania i dobre kierunki, by móc powiedzieć, że wszyscy się tutaj jakoś zmieścimy. Zarówno w tym kraju, jak i na tej planecie. Musimy się słuchać i musimy ze sobą rozmawiać i współdziałać w tym co nas łączy, chociażby w ekologii. Tak jak w duszpasterstwie ks. Radka.

>>> Wiceszef MSZ: prześladowania religijne to duży problem. Problem, który rośnie [ROZMOWA]

Wróćmy do osób LGBT. Papież Franciszek podkreśla za Katechizmem, że powinniśmy traktować takie osoby z szacunkiem, a współżycie seksualne jest nieuporządkowane moralnie (grzech).

Nie rozumiem takiego stanowiska, ponieważ wydaję mi się, że ono jest obliczone na krótką metę, na chwilowy interes polityczny. Homoseksualiści istnieli od zawsze, byli wcześniej nawet niż Kościół. Osobiście znam wielu księży obecnych oraz takich, którzy nie są już księżmi lub zakonnikami, a którzy są homoseksualistami. Potwierdzają to też m.in. filmy braci Sekielskich. To jest rzecz normalna, że ludzie mają różną orientację homoseksualną. Kościół powinien jednoczyć ludzi, powiedzieć im, że pod dachem Kościoła wszyscy się zmieszczą, a nie powinien wykluczać i mówić, że to nie ludzie, lecz ideologia. Wydaję mi się, że mówienie takich rzeczy jest niepotrzebnym sączeniem jadu i mowy nienawiści. Uważam, że to przeciwskuteczne.

To jest rzecz, która nas nie łączy.

Mam nadzieję, że jest kwestią czasu aż Kościół zacznie używać bardziej ludzkiego języka. A zatem tak, protestuję przeciwko obecnej narracji Kościoła, niepokoi mnie to, co mówi chociażby abp Jędraszewski. Uważam, że trzeba sprzeciwiać się takim słowom. Uważam, że tak jak w polityce różni politycy ze swoim archaicznym podejściem do świata muszą po prostu w pewnym momencie naturalnie odejść na emeryturę, tak samo w Kościele nastąpi zmiana warty. Mam nadzieję, że Kościół nie będzie nas dzielił, ale łączył, tak jak potrafi to robić na Lednicy czy w wielu innych miejscach. Mam nadzieję, że ostatnie stanowisko Konferencji Episkopatu Polski, w którym namawia się do leczenia osób LGBT+, będzie niedługo tylko przykrym wspomnieniem.

Facebook/Franek Sterczewski

Jak można przeczytać w wielu pańskich wypowiedziach, jest Pan za aborcją do 12 tygodnia życia. Uważa Pan, że aborcja to zabicie dziecka? Że najbardziej bezbronne istoty są dyskryminowane?

Uważam, że to jest kwestia przede wszystkim dotycząca kobiet i to one powinny zdecydować. Jeśli jakaś kobieta twierdzi, że aborcja jest grzechem, to ja to szanuję. Ma pełne prawo do podjęcia decyzji. Jeżeli jednak kobieta z jakiegoś powodu nie jest gotowa, jest ofiarą gwałtu, lub ma powody znane tylko jej, to uważam, że powinna mieć prawo do aborcji, tak jak w większości krajów Unii Europejskiej. Uważam, że powinniśmy rozmawiać nie tylko o samej aborcji, tylko w ogóle o opiece prenatalnej, o opiece psychologicznej, o dostępie do ginekologa. W wielkich miastach jest już problem z dostępem do ginekologa, a co dopiero na wsiach. Mamy ogromny problem z depresją u młodych ludzi.

>>> Abp Gądecki zabrał głos ws. projektu „Stop LGBT”

Samobójstwa.

Codziennie kilkanaście osób popełnia samobójstwa i powinniśmy właśnie o tym rozmawiać. W każdej szkole powinien być psycholog czy psycholożka, każda dziewczyna powinna mieć z kim porozmawiać o takich sprawach. To nie tylko pomoc w kwestiach fizycznych, ale również psychicznych. To nie powinno być tabu, musimy o tym rozmawiać. Jestem za tym, żeby prawo w Polsce było w tej kwestii bardziej liberalne i jak będę miał okazję – to będę za tym głosował. W tej kwestii musimy zejść do poziomu argumentów merytorycznych, medycznych, i zastanowić się nad szerszą perspektywą. Jak to jest z tą antykoncepcją? Czy ludzie mają dostęp do prezerwatyw, pigułki „dzień po”? Jak z tym jest w dużych miastach, a jak w mniejszych miejscowościach? Jak jest ze świadomością i edukacją seksualną? Powinniśmy rozmawiać o tym, jakiego prawa i edukacji byśmy chcieli w tym względzie. To również rozmowa o tym, jakie są prawa człowieka, jakie są prawa obywatela, czym jest rodzina dla dziecka, dla rodziców, dla państwa. To są pytania, które powinniśmy sobie zacząć zadawać. Takie skrajne organizacje jak Ordo Iuris twierdzą, że edukacja seksualna, czy karta LGBT zmusza dzieci do nauki masturbacji. To szukanie strachów na wróble, które moim zdaniem są śmieszne. Młodzi ludzie mają dostęp do np. Netflixa i tam oglądają choćby „Sex Education”, świetny serial, który pokazuje, że edukacja seksualna to nie tylko seks, ale to również element psychologii, akceptacji siebie, okazania szacunku i zrozumienia emocji drugiej osoby. To właśnie edukacja, której potrzebujemy, by tak wielu młodych ludzi nie targało się na swoje życie. By czuli się potrzebni w środowiskach, w których żyją. By każdy się dobrze czuł. Wierzę, że to jest możliwe.

>>> Przeczytaj więcej artykułów #NadPrzepaściamiWiary

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze