fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Gruziński Kościół Jelenia. Zamknięty, bez księży, ale wiara przetrwała sześćdziesiąt lat [FOTOREPORTAŻ] 

W gruzińskiej wiosce Arali Msza święta nie była odprawiana przez kilkadziesiąt lat. Gdy sowiecka władza zabrała księdza i zamknęła kościół, katolicy sami odbudowali to miejsce. Wiernie spotykali się na nabożeństwach, dbali o wzajemną wiarę i wspólną celebrację. I tak przez sześćdziesiąt lat. 

Arali to mała gruzińska wioska górska znajdująca się 1120 metrów nad poziomem morza, a od granicy z Turcją dzieli ją kilkanaście kilometrów. Wiara tu jest żywa – większość mieszkańców wioski chodzi do kościoła, część do cerkwi. I choć w miejscowości znajduje się też większa świątynia katolicka, z długą historią – Kościół Jelenia gromadzi wspólnotę, której wytrwałość jest silniejsza niż wpływy polityczne i społeczne. 

Wejście do „Kościoła Jelenia”, fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl
Parafia pw. św. Józefa Oblubieńca w Arali, fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Wielkanocny jeleń 

Kościół prawdopodobnie powstał we wczesnym średniowieczu, zaś cudowny kamień – stela, która znajduje się na dziedzińcu kościelnym, pochodzi z VII wieku i uważana jest dziś za pomnik dziedzictwa kulturowego. 

Kościół Jelenia jest tak nazywany od wieków w związku z legendą, która mówi, że w każdą Wielkanoc po mszy rezurekcyjnej, jeleń szedł do wychodzących z kościoła osób. Przy kościele, w pobliżu źródła, znajduje się jeszcze mały wąwóz – jeleń miał tam spacerować i odpoczywać, pić wodę i czekać, aż wierni zakończą nabożeństwo, aby go zabić… Przez wiele lat miała powtarzać się ta historia, lecz pewnego roku wierni w Wielkanoc nie znaleźli na zewnątrz jelenia. Gdy się pojawił, poprosił mieszkańców Arali o odpoczynek i wodę, ale wierni zignorowali jego pragnienie i go zabili. Przed śmiercią jeleń się zdenerwował i powiedział, że kościół popadnie w ruinę. Tak się też stało, a na tym miejscu ludzie odbudowali maleńki kościółek. Później już legendarny jeleń nie przybywał do świątyni, ale miejsce od wieków jest tak nazywane. 

fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Celebracja bez księdza 

W okresie sowieckim, gdy komuniści zamykali i niszczyli świątynie katolickie oraz wysiedlali księży, wierni mieszkańcy wsi zjednoczyli się, by Kościół przetrwał. Własnymi siłami odbudowali zabytek, przygotowując godne miejsce celebracji sakramentów. Brakowało tylko księdza. 

fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Katolicy regularnie spotykali się tam na nabożeństwa, co tydzień przychodząc na Mszę. Wystawiali szaty liturgiczne, zapalali świece… i czytali tekst liturgii. Śpiewali pieśni, omadlali trudy, wspólnie chwaląc Boga. Dbali by każdy okres liturgiczny był uczczony przez odpowiednie nabożeństwa. I tak przez całe pokolenia – sześćdziesiąt lat. Przez ten czas musieli bronić swojego kościoła, kiedy władza chciała go zamknąć albo coś z niego wynieść. Wszyscy razem, a szczególnie kobiety, stawali do jego obrony. Nawet nie wiedzieli, że miał miejsce Sobór Watykański II, że coś się w Kościele zmieniło. Dopiero gdy w latach dziewięćdziesiątych Gruzja odzyskała niepodległość, księża znów mogli sprawować sakramenty – również w Arali, w Kościele Jelenia. Wierni czekali na to od lat. 

Proszą o potomstwo 

Przy Kościele Jelenia znajduje się historyczne stela, przy której modli się wiele osób, szczególnie w intencjach związanymi z rodziną, zdrowiem oraz zanoszone są prośby o potomstwo. Jest też specjalne przejście pod głazem, które pątnicy przemierzali, modląc się.

Wedle tradycji trzeba było przejść pod nim trzy razy oraz trzykrotnie go obejść, a także pomodlić się w danej intencji. I niejedno dziecko w tym miejscu wymodlono. Niejeden cud się tu wydarzył. 

>>> Aby wyrosły kwiaty na szarym murze. Doświadczenie misyjne w Gruzji [FOTOREPORTAŻ]

Wiara wciąż żywa 

Kościół Jelenia to nie tylko zabytek z ciekawą historią. Od tego miejsca wciąż czuć powiew wytrwałej modlitwy. 

– Dla mnie to miejsce jest zawsze znakiem wiary tych ludzi, bo to ona pozwoliła przetrwać im czasy komunizmu, kiedy jakikolwiek przejaw życia religijnego był zakazany. To właśnie ich wiara, troska o każdy nawet detal związany z życiem Kościoła, z tą świątynią, nie pozwalała zagasnąć w nich relacji z Bogiem. To sprawia, że ten kościół jest sercem wioski. Sercem bijącym wiarą i miłością do Boga. Mieszkańcy Arali, ale i ludzie z okolicznych wiosek przybywają, by w różnych intencjach się modlić. To dla nich miejsce święte – mówi posługujący tam polski misjonarz, ks. Dariusz Komadowski. 

>>> XLI WSM: inkulturacja gruzińskich obrzędów przejścia w regionie Meschetii

fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Jestem na Eucharystii w Kościele Jelenia w poniedziałkowe przedpołudnie. Na Mszę przyszły strudzone wiekiem kobiety, pamiętające okres komunizmu. Cieszą się, że jest z nimi ksiądz katolicki, który wciąż sprawuje mszę – doceniają, co to za dar, bo ich matki i babki były go pozbawione. 

– Liturgię mszy świętej sprawujemy tutaj trzy razy w tygodniu. Resztę dni w tzw. „dużym kościele”. Jednak w Adwencie przez cały okres gromadzimy się tutaj na porannych mszach świętych. Można zauważyć, że przybywa wtedy tutaj dużo więcej osób niż w zwykłe dni. „Mały kościół”, czy „Kościół Jelenia” przyciąga swoją prostotą zewnętrzną, ale przede wszystkim głębią wieków i ducha, którą przenika obecność Boża – opowiada ks. Dariusz Komadowski. 

fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Katolicy mocno angażują się tam w liturgię – czytając czytania, intonują pieśni. Przyjaźnie uśmiechają się do studentów z Polski, czule klepią po ręce. Wiara katolicka wciąż jest tu żywa, choć kościół nie jest już tak wypełniony po brzegi jak wówczas, gdy było to zakazane. Część wioski chodzi do cerkwi, młode pokolenie coraz częściej się nie modli, ale w Kościele Jelenia wciąż  rozlega się szczere uwielbienie Tego, który był, który jest i który przychodzi. 

fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl
fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl
fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl
fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl
Galeria (2 zdjęcia)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze